Skrytobójcy w The Hidden Ones

The Hidden Ones

Ubisoft wyciągnął stosowne wnioski. Dał na rok odetchnąć skrytobójcom, aby zaoferować graczom długą, pełną rozmaitości i wciągającą przygodę w spalonym słońcem Egipcie. Po ukończeniu fabuły, penetrowaniu grobowców i poznaniu w znacznym stopniu ogromnej mapy, jaką nam wszystkim przyszło eksplorować, przyszła pora na eliminację tyranów, poznanie nowej lokacji i pomoc utrapionym rebeliantom. Czy francuski developer poszedł za ciosem i wraz z premierą pierwszego fabularnego dodatku The Hidden Ones pozytywnie zaskoczył graczy?

Odpowiedź na to pytanie dawno temu poznał już uwielbiany przez tłumy Ezio Auditore da Firenze. To właśnie ten włoski szlachcic będąc asasynem stał się posiadaczem tajemniczego papirusu, odnalezionego w skrytce wuja, w willi Monteriggioni. Nadawcą był sam Bayek z Siwy, jednak nie wiadomo w jakich okolicznościach zagadkowe przesłanie znalazło się w rękach Mario. Ustatkowany Gracz dotarł do treści wiekowego papirusu, ujawniając co nieco o początkach losów Ukrytych. Czy kolejne epizody z życia znanego medżaja warte są uwagi?

Rzymskie utrapienie

„Drogi Bracie,

Pisząc te słowa pragnę przekazać kilka słów o początkach naszego bractwa i walce z Rzymianami na Półwyspie Synaj. To właśnie tam trafiłem po perypetiach związanych z Kleopatrą, Cezarem i pokonaniu mojego największego wroga. Cztery lata później przyszło mi walczyć z Rzymianami, odpierając ataki ramię w ramię z okupowanymi rebeliantami. Ponownie mogłem wymierzać krwawą sprawiedliwość w prześlicznych lokacjach, przy towarzyszących mi malowniczych zachodach słońca. Tutaj nic się nie zmieniło – nowy obszar był aż nadto wielki (aż cztery regiony), wyjątkowo piękny i oczywiście pełen rozmaitości.

Droga do najbardziej wymagającego oponenta nie była prosta aczkolwiek wszystko sprowadzało się do tropienia kolejnych celów. Jedynie ode mnie zależało czy tyran zginął w gwarze otwartej walki czy niczego nieświadomy poczuł ostrze śmierci wdzierające mu się głęboko w szyję. Ponownie zwiedzałem tę cudowną okolicę pełną ukrytych lokacji i niebezpieczeństw czyhających na każdym rogu. W zasadzie Synaj nie różnił się specjalnie od Siwy, Aleksandrii czy Cyrenajki, zarówno w monumentalnym jego wyglądzie, jak i samej formule rozgrywki (zbieranie skarbów, papirusów lub szukanie surowców potrzebnych do powiększania zdrowia tudzież ekwipunku).

The Hidden Ones

Ukryta walka z okupantem

Dzięki Ukrytym mogłem zwiększyć moje doświadczenie, jednak zapłata za misje była odpowiednio sowita, więc szybkie dotarcie na szczyt pozostawało kwestią czasu. Ponadto, mogłem liczyć na nowy, pięknie wykonany strój, przykuwające wzrok towary u sprzedawców oraz rekrutowanie kolejnych członków załogi do walki z wszechobecnym wrogiem. We wcześniejszych przygodach mój sen z powiek spędzali polujący na mnie Łowcy. Również w rzeczonym dodatku musiałem stanąć do walki z bardziej wymagającymi rywalami – Cieniami Skarabeusza. To wielcy wojownicy, jednak z moim doświadczeniem i wiarą w zwycięstwo udało się ich pokonać. Kończąc podstawowa przygodę miałem nadzieję, że moje życie potoczy się nieco inaczej, jeszcze bardziej widowiskowo. Jednak Synaj zaproponował zwykłą kontynuację tego co przeżyłem wcześniej. Dobrze to i źle zarazem.

Jesteśmy The Hidden Ones!

Kończąc list ukazujący moje zażarte zmagania z Rzymianami, jestem zadowolony, że dane mi było toczyć boje na Półwyspie Synaj. Oczywiście spodziewałem się o wiele więcej po kolejnym etapie mojego życia ale biorę co mi dane, starając się nie wydziwiać. Im więcej zaskoczonych Rzymian poczuje wbijające się zimne ostrze w ich szyję, tym lepiej.

Muszą jednak wiedzieć, że nie będą spali spokojnie; ciągły strach będzie im towarzyszył już zawsze a śmierć i tak nadejdzie niespodziewanie. Wierny Bracie, kontynuuj nasze dzieło w przyszłości, trzymaj się zasad i pamiętaj – „Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone”.


Dość wielki obszar w The Hidden Ones to najzwyklejsza w świecie kontynuacja dobra znanego z podstawowej wersji gry. Misje główne i poboczne powinny zająć kilka godzin, co jest wynikiem co najmniej dobrym. Cena wreszcie jest przyzwoita w stosunku do oferowanej zawartości, a dodatek najbardziej docenią zagorzali fani serii.

DLC niczym nie zaskakuje, nie dolewa oliwy do ognia, nie próbuje zbyt wiele wyjaśniać a nawet cofa się krok w obrębie aspektów technicznych. Liczba bugów i błędów daje do zrozumienia, że programiści spieszyli się, aby zdążyć na premierę. Dla graczy przytłoczonych olbrzymią mapą w Origins, dodatek nie ma jednak zbyt wiele do zaoferowania.

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*