Polskie gry mobilne #17

Polskie gry mobilne

Coraz więcej polskich developerów tworzy gry przeznaczone urządzeniom przenośnym. Co ważne, wiele z nich jest naprawdę wartych uwagi. Zebraliśmy w jednym miejscu najlepsze, naszym subiektywnym zdaniem, tytuły. Podobne temu podsumowania pojawiają się regularnie na łamach Ustatkowanego Gracza, więc jeśli interesują Cię polskie gry  mobilne, wspomniany cykl dedykowany jest właśnie Tobie!

Lipiec zwyczajnie mnie przytłoczył, jeśli chodzi o polskie gry mobilne. Zarówno pod względem ich liczby, jak i jakości. Moim zdaniem aż trzynastu aplikacjom rzeczywiście warto zarezerwować miejsce w pamięci Twojego urządzenia. Ze względów technicznych postanowiliśmy podzielić tekst na dwie części, aby nie był zbyt rozległy. Od tego miesiąca nieco przemodelujemy więc samą formę cyklu, częściej informując o tym, w które polskie gry mobilne warto zagrać.

Best Sniper: Shooting Hunter 3D

polskie gry mobilne best sniperStrzelec wyborowy polujący na dinozaury i zombie jednocześnie. „Tego jeszcze nie grali” – pomyślałem, gdy w pamięci mojego smartfona instalował się Best Sniper od wrocławskiego studia T-Bull. Oto zostałem wrzucony do zrujnowanych miast pełnych prehistorycznych gadów i powstałych ze zgliszcz żywych trupów, a do walki z nimi wyposażono mnie w karabin snajperski. Okazało się, że przesiedziałem okiem przy lunecie kilka wieczorów i bez wątpienia jeszcze wybiorę się na łowy.

Całość rozgrywki w Best Sniper sprowadza się do polowania na dinozaury, przy czym jest ona na tyle urozmaicona, że nie nudzi się szybko. Wszystko dzięki wytycznym, które dostajesz przed każdym polowaniem. Najczęściej musisz po prostu zabić określoną liczbę gadów, ale równie często niezbędne jest trafienie w określone organy. Pomaga w tym specjalny skaner, dzięki któremu jesteś w stanie dostrzec czułe miejsca dinozaurów. Tym sposobem możesz namierzyć serce, płuca oraz mózg stwora. Do tego dochodzi specjalna, cicha amunicja. Okazuje się bowiem, że huk wystrzału może zwabić drapieżniki lub wystraszyć płochliwych przedstawicieli prehistorycznego gatunku, co z kolei może oznaczać spore kłopoty. Są jeszcze granaty błyskowe, chwilowo spowalniające prehistorycznych oponentów. Musisz wiedzieć, że dodatkowy ekwipunek jest w cenie, zatem należy go używać roztropnie. Skontaktowaliśmy się ze studiem i zadaliśmy kilka pytań, na które odpowiedział Damian Fijałkowski, współzałożyciel i członek zarządu T-Bull.

Ustatkowany Gracz: Skąd pomysł na połączenie dinozaurów i zombie?

Damian Fijałkowski:  Postanowiliśmy zrobić coś zupełnie innego, oryginalnego, coś czego nie było jeszcze na platformach mobilnych. Owszem, użytkownicy mają możliwość pobrania produkcji snajperskich osadzonych w klimacie prehistorycznych gadów. Gracze mają również do dyspozycji szereg znanych tytułów fabularnie opartych o krwiożercze zombie. Niemniej jednak, tak szalonego połączenia jak nasze do tej pory nie było. W fazie otwartej bety dostawaliśmy pozytywny feedback ze strony naszych fanów. Większość komentarzy dotyczyła właśnie świata, w jakim tytułowy snajper musi walczyć o przetrwanie.

UG: Czy w ramach aktualizacji możemy spodziewać się nowych lokacji i gatunków gadów?

DF: W planach mamy kilka zmian i stworzenie dodatkowego contentu. Niestety, w tej chwili nie możemy zdradzić szczegółów.

UG: Co stanowiło największe wyzwanie w procesie tworzenia gry?

DF: Poszerzyliśmy nasze portfolio o zupełnie nowy gatunek. Do tej pory specjalizowaliśmy się w grach wyścigowych i FPS-ach. Wydaje nam się, że największym wyzwaniem było stworzenie gry, która potwierdzi nasz profesjonalizm na kolejnym polu. Udało się, gra w zaledwie dwa tygodnie pobrana została prawie milion razy na całym świecie.

polskie gry mobilne best sniper

Wraz z postępami w grze otrzymujesz dostęp do nowych karabinów, dzięki którym możesz zapolować na większego zwierza. Możesz ulepszać parametry posiadanych broni wydając na nie lokalną walutę, zdobywaną za wykonywanie kolejnych zleceń. Sam gameplay sprowadza się do odnalezienia na aktualnie odwiedzanej lokacji celu i wyeliminowanie go. Im dalej w las, tym trudniejsze zadania stawia Best Sniper. Lokacje różnią się od siebie designem, przy czym nie napotkasz tam elementów interaktywnych, wpływających na właściwą rozgrywkę.

W Best Sniper zwyczajnie powinieneś zagrać. W naszej ocenie jest to aplikacja, która prześcignęła pozostałe polskie gry mobilne wydane w lipcu, zyskując miano gry miesiąca. Produkcja T-Bull oferuje nawet nie kilka, ale przynajmniej kilkanaście godzin interesującej rozgrywki. Jednak ze względu na mechanikę i treść nie polecam tej gry najmłodszym odbiorcom.

Kliknij tutaj, aby pobrać grę w wersji Android.

Color Shock

Polskie gry mobilne bardzo często dostarczają mi niezwykłych doznań, ale zdarza się, że są prostymi aplikacjami, najlepiej sprawdzającymi się w trakcie krótkiej podróży w drodze do pracy. Color Shock zdecydowanie zalicza się do tej grupy, co zresztą potwierdzają sami autorzy z ekipy HONETi Games.

Rozgrywka sprowadza się do zbijania białych płytek i unikania kolorowych. Te z kolei zmieniają się miejscami, uwidaczniając docelowe w zupełnie przypadkowych miejscach, co wymaga odpowiedniego skupienia. Im szybciej dorwiesz biały kafelek, tym więcej punktów zgarniasz. O ile początkowe poziomy są w miarę proste, tak później można dostać apopleksji i zwyrodnienia kciuka, którym całość jest obsługiwana. Oprawa audiowizualna ciężka jest do opisania, bowiem ekran zawsze składa się z kolorowych kwadratów, a udźwiękowienie sprowadza się do efektów towarzyszących ich zbijaniu oraz przygrywających w tle prostych melodyjek. Najważniejsze jednak, że doznania estetyczne są na satysfakcjonującym poziome.

„Szukaliśmy pomysłu na grę, która byłaby łatwa i wymagała refleksu. Kiedyś na zlecenie, robiliśmy projekt oparty na mechanice, z której wzięliśmy inspirację (była nieco inna, ale nie mogę zdradzić dokładnie jaka). Następnie zrobiliśmy prototyp i testowaliśmy różne kombinacje mechaniczne, progres trudności czy nawet kolory. Efektem tych zabaw jest Color Shock.

Własne produkcje realizujemy pomiędzy projektami zleconymi z zewnątrz, więc jej stworzenie zajęło nam ok. 5 miesięcy, ale gdybyśmy robili tylko to, byłoby pewnie z 2 razy szybciej. Gra nie jest duża, ale staraliśmy się ją dopieścić. Zaangażowany był jeden programista, jeden grafik i reszta firmy w formie testerów i designerów. iOS jest zawsze bardziej “toporny” niż Android. Testowanie na wielu urządzeniach jest trudniejsze, a proces wrzucania do sklepu trwa o wiele dłużej. Poza tym development jest identyczny gdyż gra powstała w Unity.” – Filip Serewa, HONETi Games

Color Shock doskonale sprawdzi się w dłoni zarówno starych wyjadaczy, jak i najmłodszych odbiorców, chcących mile spędzić kilka chwil z telefonem. Z czystym sumieniem mogę polecić Tobie i domownikom aplikację HONETi Games.

Kliknij tutaj, aby pobrać Color Shock w wersji Android.

Kliknij tutaj, aby pobrać Color Shock w wersji iOS.

Persian Nights

persian nights polskie gry mobilneWprawdzie Persian Nights zostało wydane pod koniec czerwca, ale jest to na tyle długa gra, że ukończyłem ją dopiero w lipcu. Jest to kolejna produkcja Artifex Mundi, w której do pokonania masz kilkadziesiąt (dokładnie 41) ręcznie namalowanych lokacji, pełnych zagadek do rozwiązania. W grze wcielasz się w postać młodej aptekarki Tary, chcącej rozwiązać zagadkę tajemniczej choroby nękającej Persję. Przy okazji musisz zmierzyć się ze złowrogim Wezyrem Zavedem, chcącym przejąć władzę w kraju. Fabuła i następujące po sobie wydarzenia są na tyle ciekawe, że od Persian Nights ciężko jest się oderwać.

Podobnie jak w poprzednich grach tego wydawcy, także i tutaj całość rozgrywki sprowadza się do przedzierania się przez kolejne lokacje i rozwiązywania rozmaitych puzzli. Tu warto zaznaczyć, że poziom ich trudności jest wyższy niż w opisywanych Tajemnicach Scarlet, które pojawiły się w ostatnim zestawieniu podsumowującym najlepsze polskie gry mobilne. Samo dedukowanie do tego, gdzie należy użyć i jak łączyć znalezione przedmioty nie nastręcza wielkich trudności, jednak zagadki „układankowe” mogą stanowić wyzwanie. W trakcie samej zabawy możesz też pobawić się w detektywa i odszukać symbole Persji wkomponowane w otoczenie.

„Ogólny pomysł na lokację, atmosferę i architekturę narzuca nam scenariusz oraz kluczowe wydarzenia w opowiadanej historii, dla których lokacja jest tłem. Następnie powstaje pierwszy graf rozgrywki, gdzie tworzone są pomniejsze obszary w danej lokacji. Jednocześnie staramy się wpleść je w nią w wiarygodny sposób. Korzystając z grafu decydujemy jakie charakterystyczne obiekty lub miejsca z następnych ekranów mogą być widoczne w tym, nad którym pracujemy. Na tym etapie powstają wczesne szkice koncepcyjne, które wykorzystujemy do zaimplementowania rozgrywki w najbardziej podstawowej formie, by móc ocenić co wymaga zmian. Po skończonym etapie poprawek, dodajemy do lokacji różne niezwiązane z nią elementy, które budują charakter i historię danego miejsca, nadając mu tym samym więcej wiarygodności. Dopracowujemy concept-art. Następnie przechodzimy do finalizacji grafik – nałożenie koloru, detalu, odpowiedniego światła i efektów, przygotowanie warstw do animacji, etc. Kolejnym etapem jest końcowa implementacja – tworzymy ostateczną wersję rozgrywki, z gotowymi cutscenami, animacjami, efektami cząsteczkowymi, interakcjami oraz postaciami.” – Mateusz Lechowski, Game Designer w Sodigital oraz Iwona Gaura-Chlewicka, Developer Relations Manager w Artifex Mundi

Ukończenie Persian Nights zajęło mi kilka wieczorów i był to doskonale spędzony czas. Artifex Mundi serwuje coraz lepsze tytuły; oby wszystkie polskie gry mobilne były tak grywalne i przy okazji cieszyły oko oraz pieściły ucho. Stworzenie Persian Nights wraz z przygotowaniem gry do wydania zajęło około roku. Nie jest wykluczone, że powstanie kontynuacja, ale jak powiedzieli sami twórcy nie ma na ten moment takich planów.

Aplikację możesz pobrać na urządzenia działające z Android.

Splashy Dots

Gry logiczne są jednym z moich ulubionych gatunków, jeśli chodzi o aplikacje mobilne. Crimson Pine Games, które możesz kojarzyć ze świetnym Mascot Dunks, o którym pisaliśmy przy okazji kwietniowego podsumowania najlepszych polskich gier mobilnych oraz Drifty Chase, które z kolei rekomendowaliśmy w październiku ubiegłego roku, w lipcu wydało Splashy Dots – prostą w obsłudze, ale konkretnie pobudzającą umysł produkcję. Zasady gry są banalnie proste. Musisz poprowadzić kolorową kroplę farby do docelowego punktu, zaliczając po drodze wszystkie inne, pokazane na niewielkim obrazie.

Siłą Splashy Dots są stawiające wraz z postępami coraz większe wyzwania poziomy. W podstawowej, bezpłatnej wersji, podzielonej na trzy kategorie, znajdziesz aż dwa tysiące poziomów, a wersja premium oferuje drugie tyle. Późniejsze obrazy są na tyle wymagające, że gra starczy Ci naprawdę na długo. Chylę czoła przed twórcami, którzy świetnie zbalansowali poziom trudności. Kończenie kolejnych poziomów daje satysfakcję, a o to przecież między innymi chodzi w elektronicznej rozrywce. Oprawa audiowizualna stoi na przyzwoitym poziomie. Grafika jest przyjemna dla oka, a przygrywająca w tle muzyka i efekty dźwiękowe pieszczą narząd słuchu. Na kilka naszych pytań związanych ze Splashy Dots odpowiedział Max Franków, CEO Crimson Pine Games.

Ustatkowany Gracz: Skąd pomysł na taką grę?

Max Franków: Splashy Dots to nasza pierwsza gra logiczna w historii; już od dłuższego czasu przewijał się pomysł, żeby zrobić coś w tym kierunku. Chcieliśmy stworzyć tytuł z prostą mechaniką ale za to z dużą ilością poziomów. Pewną inspiracją typu rozgrywki była tutaj gra Flow Free.

Najpierw wymyśliliśmy mechanikę gry, powstał prototyp a następnie do tej mechaniki szukaliśmy odpowiedniego stylu. Pomysł malowania farbą pojawił się dopiero po pewnym czasie – początkowo rozważaliśmy różne kierunki włącznie z wersją utrzymaną w środowisku 3D i kwadracikami skaczącymi po znikających platformach.

UG: Czy projektowanie poziomów było wymagające? Mam na myśli przede wszystkim balans poziomu trudności.

MF: Poziomy w grze tworzone są algorytmicznie – przygotowaliśmy generator leveli, który można na różne sposoby konfigurować, żeby uzyskać oczekiwany poziom trudności. Co do balansu to jest właśnie najtrudniejszy element tej zgadywanki – gra nie może być za trudna ani za łatwa, narastanie poziomu musi być odpowiednio dobrane. Wydaje się, że osiągnęliśmy oczekiwany efekt chociaż pojawiają się opinie, że dla części bardziej wymagających graczy poziom trudności narasta zbyt wolno. Będziemy nad tym jeszcze pracować, aby zmienić ten stan rzeczy w nadchodzących aktualizacjach.

UG: Ile zajęło stworzenie Splashy Dots?

MF: Prace zaczęliśmy pod koniec lutego a pełną parą wystartowaliśmy w marcu. Także można powiedzieć, że około 4 miesięcy.

UG: Czy możemy spodziewać się w przyszłości kolejnych kategorii i poziomów do przejścia?

MF: Jak najbardziej! Nadal będziemy grę rozwijać i dodawać zarówno nowe poziomy. Mamy zaplanowane również kilka nowych funkcjonalności, które nie załapały się do wersji 1.0

Splashy Dots polecam z całych sił zarówno Tobie, jak i Twoim najmłodszym pociechom. Aplikacja Crimson Pine Games rozrusza Wasze umysły, dając sporą dawkę satysfakcji. Co ważne, nie ma tu mowy o frustracji wynikającej ze zbyt wyśrubowanego poziomu trudności, a dostępna opcja podpowiedzi umożliwia poradzenie sobie w każdej sytuacji.

Splashy Dots możesz pobrać na urządzenia napędzane zarówno Androidem, jak i iOS-em.

Yeah Bunny!

yeah bunny polskie gry mobilnePierwszy kontakt z Yeah Bunny!, produkcją Adriana Zarzyckiego, przypomniał mi przygody poczciwego Bycky O’Harego. Oczywiście po kilku minutach gry okazało się, że obie produkcje łączą właściwie dwie rzeczy – podobieństwo rasowe głównych bohaterów i poziom trudności.

W Yeah Bunny! wcielasz się w pędzącego królika, goniącego za – a jakże – marchewkami oraz złotymi kluczami, dającymi dostęp do dalszych krain. Rozgrywka sprowadza się do podskakiwania w odpowiednim momencie, celem wskoczenia na platformy, tudzież ominięcia rozmaitych przeszkód i pułapek. Tutaj warto zaznaczyć, że kłapouchy zasuwa bez chwili wytchnienia niczym po wypiciu cysterny mocnej kawy. Napotkawszy ścianę, zwyczajnie się od niej odbija, zmieniając kierunek szalonego rajdu. W tym miejscu dochodzi nowy element rozgrywki, czyli swoista eksploracja poziomów. Chcąc przejść kolejne levele musisz wykazać się nie tylko małpim sprytem i doskonałym wyczuciem, ale także spostrzegawczością. Screen poniżej przedstawia finalną wersję gry, natomiast kolejny pochodzi z pierwszych etapów produkcji Yeah Bunny!.

yeah bunny ios

„Początkowo był to projekt poboczny, który rozpocząłem w listopadzie ubiegłego roku. Chciałem zrobić prostą grę platformową w stylu one-tap, ale dosyć wymagającą. Dałem sobie na to jakieś dwa tygodnie. Tak się wciągnąłem, że po 5 miesiącach nadal pracowałem nad grą, która nabierała już ostatecznych kształtów. Łączny czas od rozpoczęcia projektu do dnia premiery to ponad 6 miesięcy. Nad grą pracowałem tylko w czasie wolnym, gdyż większość mojego dnia wypełniały wcześniej studia, a teraz praca zupełnie niezwiązana z gamedevem.” – Adrian Zarzycki, twórca Yeah Bunny!

Yeah Bunny! nie wybacza błędów i to stanowi o sile jego trudności. Jedna pomyłka najczęściej oznacza zgon bohatera, a rozgrywkę możesz kontynuować jedynie wykupując się zbieranymi w trakcie zabawy marchewkami lub oglądając reklamę. O ile w początkowych poziomach nie korzystałem z kontynuacji często, o tyle później dość często oglądałem napis „Game Over”. Co jednak ciekawe, rozgrywka jest na tyle angażująca, że nie zniechęcałem się do gry w najmniejszym stopniu. Każdy ze światów podzielono na dziesięć poziomów, przy czym ostatni jest inny niż pozostałe. W pierwszym świecie musiałem uciekać przed wściekłym królem krainy, w drugim zaś omijać śmiercionośne pociski.

„Najwięcej czasu poświęciłem na oprawę graficzną; chciałem bowiem żeby większość obiektów w grze była animowana, a wszystko miało spójny styl. Dodam, że wszystkie animacje są poklatkowe, więc kosztowało mnie to sporo pracy i miliony narysowanych pikseli. Długo pracowałem nad samymi poziomami. Okazało się bowiem, że stworzenie kilkudziesięciu różnorodnych leveli jest dość czasochłonne. Sporo trudności przyniosło również balansowanie poziomu trudności kolejnych poziomów, tak aby gracze za szybko się nie zniechęcili zbyt trudnym, lub nie znudzili zbyt łatwym i szybkim przechodzeniem kolejnych etapów. Inspiracje? Trudno powiedzieć. Na pewno cały czas miałem w pamięci świetne Super Cat Tales, które cenię za niesamowity klimat retro platformówek z dawnych lat. Sama mechanika rozgrywki to dość znany temat, więc ciężko mówić żebym inspirował się czymś konkretnym.” – Adrian Zarzycki, twórca Yeah Bunny!

Gra Adriana Zarzyckiego zwyczajnie musi pojawić się na Twoim urządzeniu. Choć wymagająca, zapewnia świetną rozrywkę i przy okazji daje satysfakcję z pokonywania kolejnych poziomów. Nie mogę polecić jej najmłodszym graczom, ponieważ wysoki poziom trudności, może szybko ich do gry zniechęcić.

Yeah Bunny! możesz z pełnym powodzeniem zainstalować na sprzęcie napędzanym iOS-em.

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.

2 komentarze

  1. Ja tylko chciałem zapytać czy w przypadku gry Yeah Bunny! szanowni Ustatkowani recenzenci zwrócili uwagę na pewną homonimiczność nazwy gry z pewnym rodzimym wulgaryzmem. Innymi słowy Yeah Bunny! brzmi jak „jeb*ny” albo „jeb*ni”. Mam wrażenie, że recenzenci wiedzieli, bo jak przeczytać recenzję ze spolszczoną nazwą gry ciężko nie spaść z fotela. Mistrzem marketingu jest ten autor Yeah Bunny! 😀

    Odpowiedz
    • Homonimiczność nazwy faktycznie nam umknęła. Dzięki za tip! 😉

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*