Recenzja gry Hard West

Hard West

Ponieważ mocno kibicuję niemalże każdej rodzimej produkcji, za Hard West, grę autorstwa CreativeForge Games, trzymałem kciuki od pierwszych zapowiedzi. Warszawski developer aspirował do stworzenia westernowego odpowiednika XCOM, co z jednej strony bardzo mnie intrygowało, a z drugiej budziło spore obawy. Po kilkunastu godzinach spędzonych na Dzikim Zachodzie ze smutkiem stwierdzam, że kosmici pozostają niepokonani.

Twórcom zależało na stworzeniu gry, która będzie broniła się nie tylko znaną i lubianą mechaniką, opartą na turowym systemie, ale także wciągającą i niebagatelną historią, sukcesywnie napędzającą całą przygodę i zachęcającą do udziału w kolejnych potyczkach. Cóż, nie spodziewaj się zakręconej niczym Bracia Daltonowie i głębokiej jak dekolt Rity Escobar opowieści, która porwie Cię na długie godziny. Oto losy kilkorga bohaterów przeplatają się wzajemnie, ukazując całą historię z różnych perspektyw. Wątkiem przewodnim jest obecność Diabła, który oczywiście jest odpowiedzialny za wszystkie niedogodne wydarzenia. Do powyższego dodaj typowe dla Dzikiego Zachodu motywy, czyli zemstę, zdradę i gorączkę złota…

W trakcie każdego z ośmiu scenariuszy eksplorował będziesz mapę, na której oznaczone zostaną rozmaite wyzwania. Wielka szkoda, że rekonesans sprowadza się do klikania w wybraną lokację, a następnie czytania dostępnych opcji wyboru i podejmowania ostatecznej decyzji, wpływającej na dalszy przebieg scenariusza. Osobiście liczyłem na nieco bardziej rozbudowaną mechanikę zabawy. Owszem, wybory przekładają się na przebieg toczonych pojedynków, jednak twórcy mogli pokusić się o nieco bardziej rozbudowany element prowadzenia fabuły. W tym przypadku dostajesz jedynie statyczne obrazki, komentowane przez narratora. Wiedz jednak, że to w zupełności wystarcza, aby sięgnąć po broń…

Byłem niezwykle ciekawy, jak w Hard West wypadną pojedynki. Ponieważ w głowie mocno zakorzeniło mi się porównanie do wspomnianego już XCOM, spodziewałem się rozgrywki na przynajmniej podobnym pułapie. Niestety, dostajesz jedynie skopiowany niemalże kropka w kropkę sposób prowadzenia starć. Każda z postaci ma dwa punkty ruchu oraz możliwość oddania strzału, przy czym nie ma możliwości odwrócenia kolejności podejmowanych akcji. Jeśli więc najpierw pociągniesz za spust, Twoja postać pozostanie na wybranej pozycji. Do tego dochodzi system chowania się za elementami otoczenia, które dają ci całkowitą, bądź połowiczną osłonę. Wówczas znacznie trudniej jest Cię trafić. Problem w tym, że gra cierpi na bardzo nierówny poziom trudności. Większość map da się wyczyścić z wrogów bez większych problemów, podczas gdy z niektórymi trzeba toczyć ciężkie boje przez dłuższy czas. Wszystko przez to, że SI przeciwników to nie tylko żart – to wręcz suchar. Często zdarza się, że podejmują oni absurdalne decyzje, wystawiając się na ostrzał niczym przygłupie kaczki lub kręcą się w kółko jak pojebani, zamiast zająć dogodną do strzału pozycję. Głębi nadają jednak potyczkom dodatkowe bonusy, zapewniane dzięki kolekcjonowanym w trakcie przygody kartom. Dobierając je z talii (możesz przypisać jednej postaci maksymalnie pięć z nich) dajesz bohaterom przewagę na placu boju. Wzmocnisz dzięki nim punkty siły, szczęście, jak również posiadane umiejętności. Co ciekawe, da się je łączyć w pokerowe kombinacje, które gwarantują dodatkowe wzmocnienie poszczególnych statystyk. Daje to spore możliwości, znacznie urozmaicające zabawę. Ciekawym patentem jest także system blizn. Gdy w trakcie jednej z potyczek którykolwiek z Twoich bohaterów zostanie postrzelony, spadną mu statystyki przypisane do zranionej części ciała. Gdy jednak po pewnym czasie rana się zagoi, możesz liczyć na analogiczny ich wzrost.

KLIKNIJ I OBEJRZYJ TRAILER GRY!

Oprawa audiowizualna ma prawo się podobać. Interesująco i z polotem zaprojektowane mapy doskonale sprawdzają się podczas prowadzenia potyczek, zachęcając do eksploracji terenu i stosowania różnorodnych taktyk. Animacje, szczególnie zgonów, prezentują się pierwszorzędnie, a całości dopełnia dobrze oddane oświetlenie. Muzyka potęguje nieco mistyczny klimat, pozostając jednak przede wszystkim w tonacji charakterystycznej dla Dzikiego Zachodu. Wielka szkoda, że Hard West cierpi na sporą ilość drobnych błędów technicznych. O pseudointeligencji wrogów już wspomniałem. To jednak dopiero początek. Już w pierwszej misji, pełniącej rolę samouczka, natrafiłem na prosty ale uniemożliwiający jej ukończenie błąd. Zamiast czekać, aż gra zasugeruje mi zajrzenie do jednej ze skrzynek, zrobiłem to wcześniej. Gdy jednak odpowiednio później, zgodnie z odgórnie przyjętym założeniem, dostałem polecenie jej sprawdzenia, nie mogłem absolutnie nic zrobić, co skutkowało koniecznością restartowania poziomu. Zdarza się, że nie da się kliknąć w schody, aby z nich skorzystać, a jedynym sposobem dostania się na wyższe kondygnacje budynków jest scrollowanie kółkiem myszy celem oddalenia kamery, aby móc zobaczyć np. pierwsze piętro, a następnie wybranie miejsca, w które chcesz wysłać postać… Cholernie zabrakło mi również rozgrywki multiplayerowej. Możliwość zaproszenia do zabawy znajomych urozmaiciłaby rozgrywkę w stopniu znacznym.

CreativeForge spłodziło klasycznego średniaka. Z jednej strony dostajesz solidną dawkę westernu, okraszoną okultystycznymi klimatami, a z drugiej kulejący algorytm sztucznej inteligencji oraz drobne błędy techniczne, które skutecznie uprzykrzają zabawę. Dla miłośników XCOM, produkcja Warszawiaków jest poniekąd pozycją obowiązkową. Pozostali gracze powinni najpierw solidnie ją przetestować, ponieważ może okazać się, że po kilku wykonanych misjach, tytuł zwyczajnie się znudzi i wyląduje w windowsowym koszu.


Klimat Dzikiego Zachodu i urozmaicenia w mechanice można zdecydowanie uznać za zalety recenzowanej gry.

Ale już sztuczna inteligencja, błędy techniczne i element przygodowy potraktowany po macoszemu niespecjalnie powala na ziemię odbiorcę…

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*