Recenzja gry Kromaia Ω

Recenzja gry Kromaia Ω

Kosmiczny shoot’em up. To mi wystarczyło, aby na poważnie zainteresować się grą zatytułowaną Kromaia Omega. Hiszpańskie studio Kraken Empire postanowiło pójść nieco pod prąd, tworząc tytuł z gatunku kojarzonego raczej z niczym nieskrępowanym niszczeniem wszystkiego wokół, jednakże oferującym również coś więcej, niż tylko konkretny rozpierdol na ekranie. Co im z tego wyszło?

Powodem do wskoczenia za stery jednego z czterech dostępnych w grze pojazdów kosmicznych, a następnie niszczenia wszystkiego co nawinie się pod lufę, jest tajemniczy głos, podający się za Twojego ojca, a przy okazji nawołujący do eksterminacji potężnych bogów-strażników, zamieszkujących cztery odmienne uniwersa. Uff… właśnie przeczytałem to zdanie jednym tchem. Ale właśnie taka jest Kromaia Ω – przejdziesz ją w niecałe dwie godziny, tylko chwilami mając czas na relatywnie niedługi odpoczynek. Co jednak ciekawe, wspomniany czas to dopiero początek właściwej zabawy…

Rozgrywka w produkcji Hiszpanów na pierwszy rzut oka sprowadza się do eksploracji każdego z czterech dostępnych światów, rozwalania setek napotkanych oponentów, zbierania wyznaczonych przekaźników danych, a następnie pokonania przypisanego do nich bossa. Gdyby jednak przyjrzeć się recenzowanej produkcji głębiej okaże się, że na odkrycie czekają sekretne komnaty, w których znajdziesz przydatne uzbrojenie, a każdy z leveli należy ukończyć wszystkimi dostępnymi statkami kosmicznymi, różniącymi się nie tylko arsenałem, ale także sposobem ich pilotowania. Dopiero wówczas będziesz mógł powiedzieć, że ukończyłeś grę. Równie ważnym jest fakt, że zaimplementowany mechanizm nie jest sztucznym wydłużaniem czasu zabawy, gdyż zróżnicowanie pojazdów wymusza stosowanie odmiennych taktyk, szczególnie podczas batalii z finalnymi przeciwnikami. Na dokładkę dostajesz kilka uzupełniających tytuł trybów, jak chociażby Score Attack, którego nazwa wyjaśnia praktycznie wszystko. Bardzo mądrym posunięciem jest udostępnienie czterech poziomów trudności, dzięki czemu przyjemne chwile z grą spędzą zarówno początkujący oblatywacze, jak i doświadczeni piloci, mający drobną wadę genetyczną – oczy z tyłu głowy.

Sterowanie w Kromaia Ω jest bardzo intuicyjne, chociaż należy przywyknąć do trójwymiarowego środowiska rozgrywki. Lewy analog służy do kierowania statkiem, a prawy poruszania kamerą, którą można usytuować w trzech różnych pozycjach. Górnymi bumperami ustawiasz położenie horyzontalne, spustami korzystasz z arsenału, a d-padem z dodatkowego ekwipunku. Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość zaproszenia do zabawy znajomych w lokalnym co-opie. Wówczas jeden z graczy steruje pojazdem, a drugi operuje wybranym rodzajem broni. Muszę ponadto publicznie przyznać, że po kilku „głębszych” zabawa otarła się o epickość. Podczas gdy ja leciałem w kierunku wyznaczonego celu, kumpel na ślepo napierdalał do wszystkiego, co nawinęło się pod lufę, pokrzykując przy tym jak gorylica w trakcie rui.

Na screenach hiszpański shoot’em up prezentuje się niestety… lepiej, niż w ruchu. W trakcie zabawy da się zauważyć wszelkie niedoskonałości, które twórcy próbowali nieco zamaskować efektami świetlnymi. Najgorsze są mocno odczuwalne spadki płynności animacji, występujące szczególnie podczas największych batalii i starć z bossami. Zwiedzając przygotowane przez ekipę developerską miejscówki przypomniał mi się kultowy Shadow of the Colossus, ale w nieco innym wydaniu. Unoszące się w przestrzeni ruiny budowli, czy też sporych rozmiarów konstrukcje budują mistyczny klimat. Udźwiękowienie jest w pełni poprawne, ale umówmy się – soundtracku nie będziesz nucił pod nosem.

Z Omegą spędziłem nieco ponad dziesięć godzin i nie był to w pełni zmarnowany czas. Wprost przeciwnie – to bardzo dobra odskocznia od klasycznych shooterów. Choć nie pozbawiona błędów, zasługuje na Twoją uwagę pod warunkiem, że szukasz produkcji nadającej się na kilkunastominutowe sesje w przerwie pomiędzy codziennymi obowiązkami.


Jest to wciągająca pozycja, z wieloma rzeczami do zrobienia i lokalną kooperacją.

Niestety, spadki płynności animacji oraz wszechobecny chaos nieciekawie wpływają na jej ogólny odbiór.

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*