Recenzja książki Nexus początek

Nexus Początek

Mass Effect: Andromeda nie do końca spełnił nasze oczekiwania, czego wyraz daliśmy w recenzji produkcji BioWare. Nie zmienia to faktu, że niedawno na sklepowe półki trafiła książka Nexus początek, będąca prequelem do wydarzeń mających miejsce w samej grze.

O ile zdecydowana większość filmów inspirowanych grami wideo raczej nie powala na kolana, tak książki radzą sobie całkiem nieźle. Oczywiście zdarzają się słabe pozycje, które powinni zakupić jedynie zagorzali fani produkcji, o których owe powieści traktują, jednak ich odsetek jest na szczęście niewielki. Jak wypada wypuszczona niedawno nakładem wydawnictwa Insignis powieść duetu Jason M. Hough i K.C. Alexander o tytule Mass Effect: Andromeda. Nexus Początek?

Nexus początek niczym Rubin

Lubię, gdy autor nakręca fabułę stopniowo, zachęcając mnie tym samym do dalszej lektury. Problem w tym, że jeśli akcja rozkręca się niczym poczciwy telewizor Rubin, w pewnym momencie odechciewa się czytać. Takie uczucie kilkukrotnie towarzyszyło mi podczas lektury Nexus początek. Niemalże do połowy książki właściwie nie dzieje się nic, poza próbą ustabilizowania sytuacji na tytułowym okręcie. O tym, że doszło do katastrofy, możesz przeczytać już na okładce, a przez wiele stron powieści nic ponadto nie zostaje wyjaśnione. Naprawa systemów podtrzymywania życia, stopniowe wybudzanie załogi, walka ze zmęczeniem. Dramatyzm jest potrzebny, jednak autorzy mogli wpleść w ten wątek nieco akcji, aby pobudzić umysł czytelnika.

Główną bohaterką Nexus początek jest znana z samej gry Sloane Kelly, która po wybudzeniu z kilkusetletniej kriostazy z przerażeniem stwierdza, że cud technologii, mający umożliwić eksplorowanie nieznanych dotąd obszarów kosmosu, jest w kompletnej ruinie. Sam wątek próby opanowania chaosu i odkrycia przyczyn katastrofy jest interesujący, jednak autorzy nieco „popłynęli” w kwestii opisów refleksji uczestników dramy. Czy gdybyś będąc rannym wszedł do wielkiego, kompletnie zdewastowanego lobby, zastanawiał się nad tym, jak pięknie miało ono wyglądać, a oczami wyobraźni widział przechadzających się wspaniałymi korytarzami mieszkańców stacji? W sytuacji ekstremalnego zagrożenia życia człowiek raczej myśli o tym, jak przetrwać, odrzucając marzenia na bok…

Kosmiczna próżnia

Mass Effect Andromeda Nexus PoczątekChoć czasami musiałem dosłownie brnąć przez Nexus początek, fabuła wciągnęła mnie na tyle, że całość zaliczyłem stosunkowo szybko. Autorom największe uznanie należy się na doskonałe dramatis personae. Każda z postaci, choć poniekąd zmuszona do kooperacji z pozostałymi rozbitkami, kieruje się osobistymi pobudkami i ma własne przemyślenia oraz subiektywną ocenę sytuacji.

Gdy już uda się dotrzeć do miejsca, w którym rzeczywiście zaczyna się coś dziać, z każdą stroną jest coraz lepiej. Bardzo dobrze, że korekta nie siliła się na przesadne ugrzecznienie całości, choć nie da się nie zauważyć, że Nexus początek skierowany jest raczej do młodszej części fanów Mass Effect. Dzięki temu Sloane, jako szefowa ochrony, od czasu do czasu rzuci mięsem, co nadaje jej – jako postaci – wiarygodności.

Nexus początek swój ma z problemami

Wydawnictwo Insignis przyzwyczaiło mnie do wysokiej jakości swoich publikacji. Niestety, w Nexus początek znalazłem wiele niedociągnięć w kwestii poprawności pisowni, począwszy od interpunkcji, przez stylistykę, na fleksji kończąc. Są one na tyle znaczące, że zwyczajnie nie sposób o tym nie wspomnieć. O ile na kilka literówek da się przymknąć oko, tak na błędy już na pierwszej stronie niekoniecznie.

Z kolei bardzo dobrze, że odpowiedzialnej za tłumaczenie Dominice Repeczko udało się wszystko przekazać tak, aby czytelnik nie czuł się zagubiony w gąszczu niezrozumiałego dlań nazewnictwa. Oczywiście pojawiają się zwroty i nazwy ras, których osoby nieznające uniwersum Mass Effect mogą nie znać, ale wystarczy na chwilę zajrzeć do internetu, aby wszystko stało się jasne.

Poznaj historię załogi Nexusa

Jeśli jesteś fanem Mass Effect, do zakupu Nexus początek szczególnie namawiać Cię nie muszę, o ile nie jesteś już po lekturze. Jeżeli nie miałeś jednak dotychczas do czynienia z produkcją BioWare, może to być dobra okazja do rozpoczęcia swojej przygody z tym niezwykle ciekawym światem. Książka Jasona M. Hough i K.C. Alexander zaspokoiła mój głód obcowania z uniwersum wykreowanym przez ekipę z Kanady, ale nie mogę powiedzieć, abym najadł się do syta.

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*