Recenzja theHunter: Call of the Wild

theHunter: Call of the Wild

A może by tak to wszystko p….. i zaszyć się w odległej dziczy? Oderwać od telefonu, maila czy innych codziennych sprawunków, zmuszających do wytrwałej pracy na rzecz wszechobecnej gotówki. Wyjazd na łono natury powinien potrwać co najmniej kilka godzin, aby zwiększyć prawdopodobieństwo skutecznego naładowania akumulatorów. A takim luksusem w dysponowaniu czasem nie każdy może się pochwalić.

Trochę więcej prawdopodobieństwa nabiera natomiast możliwość wygospodarowania 1-2 godzin wieczorową porą, kiedy spać idą rozbrykane latorośle, a partner / partnerka korzysta z chwili dla siebie. Te kilkadziesiąt minut odskoczni od codzienności można przeznaczyć na książkę, dobry film, płytę ulubionego zespołu lub kontynuację wybranej gry. Ale jak wkomponować w to wszystko chęć nacieszenia oczu i umysłu kojącymi widokami przyrody? Odpowiedzi na to pytanie szukała zdaje się szwedzka ekipa Expansive Worlds tworząc theHunter: Call of the Wild, symulator obcowania z naturą lub – jak kto woli –  symulator myśliwego.

Wybitnie piękne okoliczności przyrody

Wygodny fotel, odpowiednio schłodzony jedynie słuszny płyn, wygłuszające otoczenie słuchawki i można zaczynać przygodę. Recenzowany tytuł celuje jednak w grupę odbiorców ceniących w grach połączenie estetyki z niespieszną eksploracją. I o ile theHunter: Call of the Wild kładzie ogromy nacisk na stronę wizualną (o której więcej za chwilę), z pewnością ważną dla zdecydowanej większości graczy, tak drugi wskazany aspekt może niezwykle skutecznie odstraszyć wielbicieli wartkiej i dynamicznie zmieniającej się akcji.

theHunter jest na rynku już od ponad 7 lat. Zanim w minionym roku światło dzienne ujrzał Call of the Wild, gracze mogli zmierzyć się z tematyką wirtualnego polowania w trybie free-to-play. Niestety decyzja o oparciu modelu rozgrywki na mikropłatnościach okazała się brzemienna w skutkach i skutecznie odizolowała tytuł od szerokiego grona potencjalnych użytkowników. Zeszłoroczna edycja jest już płatnym produktem, który wraz z zakupem oferuje pełną gamę łowieckich atrakcji. A oprócz nich zapierającą dech w piersiach grafikę, wykorzystującą z nawiązką potencjał leżący w technologii Apex.

Właśnie oprawa wizualna najnowszej wersji theHunter stanowi niepodważalną wartość dodaną tego tytułu. Jestem przekonany, że gigantycznych rozmiarów tereny łowieckie (gra udostępnia dwie lokacje – w USA i Europie) zachwycą nawet najbardziej wybrednych koneserów. Wystarczy zresztą uruchomić jakikolwiek film na YouTube prezentujący gameplay, aby dostrzec niebywałą jakość. W samej grze otoczenie dosłownie ożywa i w trakcie godzin spędzonych przed ekranem komputera można poczuć się jak w samym środku przepięknego lasu, czy skąpanej w słońcu łąki. Silnik gry kapitalnie radzi sobie z odwzorowaniem zmian warunków atmosferycznych (rewelacyjny deszcz) oraz pór dnia, przez co przyjemność obcowania z otoczeniem zyskuje nowy wymiar.

theHunter: Call of the Wild

W szczególności największe wrażenie robi operowanie światłem. Skradanie się po bagiennych gęstwinach w promieniach wschodzącego słońca, przemierzanie kilometrów wśród drzew niemalże otulanych przez złote światło, czy też cierpliwe wyczekiwanie na myśliwskiej ambonie w blasku barwnego zachodu należą do chwil, które wspomina się długo po zakończeniu rozgrywki.

Gorzej jednak developerzy poradzili sobie z techniczną stroną warstwy wizualnej. Dosyć często zdarzają się w tym obszarze większe lub mniejsze potknięcia. Wśród nich prym wiodą  nakładające się na siebie, migające lub znikające tekstury oraz mocno irytujące zacięcia się łownej zwierzyny pomiędzy drzewami lub innymi przeszkodami w terenie.

Robota myśliwego to ciężki kawałek chleba

Ten kto wyobraża sobie polowanie w theHunter: Call of The Wild jako proste bieganie po terenie i radosne strzelanie do tabunu spokojnie spacerujących zwierząt, ten równie dobrze może ominąć grę Expansive Worlds szerokim łukiem. Twórcy postawili na jak najbliższe rzeczywistości odwzorowanie całej otoczki charakterystycznej dla tej konkretnej aktywności. Trzeba więc przygotować się na długie minuty niespiesznej wędrówki upływające pod znakiem ciągłego uważania na każdy krok. Sztucznie generowana fauna będąca celem Twoich podchodów (sarny, jelenie, niedźwiedzie, lisy itp.) nie może pochwalić się nadzwyczajną maestrią graficzną, ale już zachowanie zarówno w trakcie swobodnego żeru czy też w momencie ucieczki może być wyzwaniem nawet dla doświadczonego myśliwego.

Chwila nieuwagi może spowodować niezaplanowany hałas (np. szelest poruszonych liści lub odgłos łamanej gałązki), który momentalnie ostrzeże wszystkie pobliskie zwierzęta. Dla nich jest to szansa na dłuższe życie; dla Ciebie przełoży się to na konieczność ponowienia swoich starań. Czasami powtarzanych wielokrotnie…

Bardzo interesującym zabiegiem jest zaimplementowanie do theHunter systemu bliskiego rozwiązaniom RPG. Wygląda na to, że twórcy chcieli pomóc graczom i zaproponowali prosty lecz również dobrze pomyślany model rozwoju postaci. Zdobywane w ramach kolejnych udanych polowań punkty można przeznaczyć na ulepszanie takich umiejętności jak m.in. skradanie się, czy tropienie śladów. Uzyskana za celne strzały wewnętrzna gotówka posłuży z kolei jako środek do poszerzania posiadanego arsenału broni i odpowiednich peryferiów. Dla wytrwałych amatorów polowań czas spędzony w przepięknych okolicznościach przyrody w końcu przełoży się na wymierne efekty wpływające na coraz większą frajdę z każdej kolejnej eskapady.

Co z tym zabijaniem zwierząt w grach…?

Przymierzając się do rozważań o opisywanym tytule nie mogłem pominąć aspektu czysto etycznego związanego z głównym celem rozgrywki. Kiedy na horyzoncie pojawia się temat strzelania do zwierzyny, niemal automatycznie aktywizują się zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy tegoż. Moja opinia na ten temat jest dosyć ambiwalentna.

Z jednej strony nie widzę nic gorszącego w braniu na wirtualny celownik ukrywającej się w leśnej gęstwienie sarny lub innego zwierzęcia. W gruncie rzeczy przecież jest to czysta zabawa, sztucznie wygenerowana sytuacja, w której nikogo się nie krzywdzi. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę czynność samą w sobie (bez względu na jej komputerową wersję), trudno przemilczeć jej pejoratywny odbiór, zwłaszcza kiedy tuż obok na krześle siedzi 8-letnia latorośl poddająca pod wątpliwość sens „uśmiercania” napotkanego stworzenia. „Tato, czy nie lepiej zrobić zdjęcie?” – tego typu pytanie daje dużo do myślenia i bez wątpienia nie ułatwia wyjaśnienia całej sytuacji.

Ciekawa jest również próba odniesienia podobnej dyskusji do tytułów traktujących o wyrzynaniu w pień ludzi (a jest ich niemało), które w takim razie powinny w jeszcze większym stopniu niepokoić. Tak się jednak nie dzieje…


theHunter: Call of the Wild może pochwalić się jedną z najpiękniejszych opraw graficznych w grach o podobnej tematyce. Jakość detali robi piorunujące wrażenie. Całkiem dobrze radzi sobie jako symulator myśliwego, oferując zaskakująco wysoki poziom realizmu.

Nowa gra studia Expansive Worlds kryje jednak dużą ilość błędów graficznych, momentami utrudniających rozgrywkę.

5 komentarzy

  1. „trudno przemilczeć jej pejoratywny odbiór, zwłaszcza kiedy tuż obok na krześle siedzi 8-letnia latorośl poddająca pod wątpliwość sens „uśmiercania” napotkanego stworzenia”

    Gra jest od 16 lat, także nie powinna tego 8 letnia latorość oglądać 🙂 tak jak oglądać GTA, Hatred itp.

    A co samej gry nie mam problemu, jestem przeciwnikiem zabijania zwierzyny dla sportu, ale tak jak piszesz – to tylko gra. Z tytułów o polowaniu do mnie bardziej przemawia Monster Hunter 🙂

    Odpowiedz
    • Rops, pełna zgoda co do ograniczenia wiekowego. Z drugiej strony, strzały w tej grze padają tak rzadko, że wspólne chwile z młodą spędzamy głównie na spacerowaniu i wypatrywaniu zwierząt. A poza tym, córa jest wielką fanką wszyskiego co ma cztery nogi… więc trudno momentami odmówić.
      Dodatkowo, jakby na to nie patrzeć, jest to czas spędzany razem.

    • Dla mnie bardziej kontrowersyjne są quad I namioty jako DLC. Szczególnie, że czytając komentarze na steam znoszą sporo niedogodności.

    • Ehhh… zgadzam się. Chcesz mieć lepiej – to płać 🙂

  2. Po 3-ch dniach „grania” stwierdziłem że gra ma tyle wspólnego z prawdziwym polowaniem co z piłką nożną. Błędów co niemiara. Pierwszego dnia idylla a potem.. Pustynia. Zwierzęta widzą myśliwego w gęstych krzakach czy przez gęste drzewo liściaste z 200 metrów a czołgającego się z 300. Reakcja ta sama – ucieczka. Hałas podczas skradania się(przykucnięty) po mokrej trawie po dodaniu punktów do tej umiejętności jest tylko odrobinę mniejszy niż podczas jazdy Quadem. Zwierzęta nie boją się podejść w środku nocy do myśliwego siedzącego na odpalonym Quadzie z zapalonymi światłami ale gdy zakradniesz się do nich na 200 metrów(skuteczny zasięg broni to 150m) to wieją na kilkaset metrów. Na wabiki odpowiadają.. gdy mają ochotę, a tej zwykle nie mają. Możesz przeczekać 3 dni(w grze) na daniela (misja) w polu a przyjdą i tak tylko sarny, dziki i lisy które ostrzegają pół lasu o twojej obecności. I to tylko w 3 dni.. Im dalej tym gorzej.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*