Test laptopa ASUS G750

ASUS G750

Jako dziadek wychowany na IV generacji konsol, nawet nie próbowałem konfigurować swojego komputera tak, aby był w stanie płynnie odtwarzać najnowsze gry. Zwyczajnie nie widzę powodu dobierania poszczególnych komponentów, następnie podkręcania procesora, a na końcu instalowania systemu chłodzenia, aby komputer jakim dysponuję przypadkiem nie eksplodował. Gdy pewien czas temu zetknąłem się z pojęciem gamingowego laptopa uśmiechnąłem się jedynie drwiąco pod nosem, gdyż nie wyobrażałem sobie, że przenośnego komputera – silnie kojarzonego z pracą – używać mogę do czegokolwiek więcej niż pisanie tekstów czy przeglądanie Internetu. Cóż, po dwóch tygodniach obcowania z ASUS G750 z pokorą przyznaję, że w najnowsze gry, od zalecanych specyfikacji których aż bolą oczy, da się komfortowo grać na najwyższych ustawieniach, także w trakcie podróży pociągiem czy na ławce w parku.

Zdecydowana większość sprzętu dedykowanego graczom nie wygląda w mojej opinii najlepiej. Gwałcące zmysł wzroku wykończenia, zamiast prezentować się efektownie, zwyczajnie odstraszają dojrzałych odbiorców, a w najlepszym razie wywołują uśmiech politowania. ASUS postanowił pójść nieco pod prąd dostarczając produkt, który wyróżnia się jedynie podświetlanym logo Republic of Gamers na obudowie matrycy. Gdyby nie oryginalny kształt, przypominający nieco futurystyczne sprzęty znane z gier, G750 byłby z wyglądu podobny do tysięcy innych laptopów. Na zewnątrz jest matowy, co jedynie dodaje mu uroku, a przy okazji jest praktyczny w użytkowaniu (brak irytujących odcisków palców). Po podniesieniu ekranu ponownie będziesz pozytywnie zaskoczony. Brakuje tu bowiem jakichkolwiek udziwnień – jedynie klawiatura, touchpad, przycisk zasilania, diody informujące o podstawowych procesach oraz logo ROG. Delikatnie gumowane klawisze działają jak marzenie, a dźwięk towarzyszący ich wciskaniu nie brzmi jak napieprzanie sekretarki z przydługimi tipsami w najtańszą klawiaturę z marketu.

Po wzięciu G750 do ręki nieco się przeraziłem. Elektroniczny potwór waży bowiem około 5 kilogramów, a do tego dochodzi jeszcze zasilacz, który również do najlżejszych nie należy. Co więcej, gabaryty urządzenia są niestandardowe, a co za tym idzie, może okazać się, że Twoja dotychczasowa torba czy plecak zwyczajnie go nie pomieszczą. Taka jest jednak cena ogromnej wydajności, jaką laptop oferuje. Sama obudowa jest wykonana bardzo solidnie. Poszczególne elementy są do siebie doskonale dopasowane, dzięki czemu nic nie trzeszczy, a zawiasy trzymają ekran w wybranej przez użytkownika pozycji.

Choć już samym wyglądem G750 wzbudza podziw, dopiero to co kryje w środku powinno wywołać okrzyk zachwytu. 4-rdzeniowy procesor Intel i7 4700HQ taktowany zegarem 2,4 GHz, dochodzącym do 3,4 GHz w trybie Turbo Boost, karta graficzna Nvidia GTX 880M, posiadająca aż 4 GB pamięci VRAM oraz 32 GB zainstalowanej pamięci RAM sprawiają, że bez żadnych obaw możesz instalować najnowsze produkcje i niejako z automatu uruchamiać je na najwyższych ustawieniach. Aby było jeszcze ciekawiej, dorzuć do tego 1,5 TB dysk twardy…

republic_gamers_logo_1_ustatkowanygracz

Na dobry początek uruchomiłem Mad Maksa. Choć gra domyślnie nie ustawiła maksymalnych wartości w opcjach grafiki, postanowiłem to zrobić jeszcze przed pierwszym jej odpaleniem. I nie zawiodłem się, ponieważ nowe dzieło Avalanche Studios działało bez najmniejszego nawet zająknięcia. W trakcie największych zadym laptop radził sobie z płynnością wyświetlanej grafiki bez zarzutu. Następny w kolejce był Snake i Metal Gear Solid V: Phantom Pain. Ponownie odważyłem się na maksymalizację wszystkich możliwych ustawień i kolejny raz okazało się, że G750 to prawdziwy demon, który z każdym tytułem poradzi sobie bez najmniejszych problemów. W trakcie kilkunastogodzinnego obcowania z ostatnim dziełem Kojimy nie stwierdziłem żadnych spadków płynności animacji.

Spodziewałem się, że przy tak ogromnej wydajności, laptop będzie działał głośniej niż kosiarka, zepsuty bojler i traktor razem wzięte. Jak się okazuje, inżynierom ASUS-a udało się uzyskać doskonałe wyniki, dzięki czemu nawet w trakcie nocnych rozgrywek nie musisz przejmować się hałasem generowanym przez układ chłodzenia. Jeśli chodzi o matrycę, dzieło tajwańskiego producenta wypada bardzo dobrze, choć już nie tak doskonale, jak w przypadku wpakowanych weń wnętrzności. Chodzi o kąt widzenia, który jest raczej niewielki. Oczywiście w przypadku gier nie jest to wada, gdyż zazwyczaj (jak można domniemywać) siedzisz na wprost ekranu, jednak w sytuacji, w której do laptopa miałyby zasiąść dwie osoby, może być to już kłopotliwe. Cieszą matowa powierzchnia i brak często na siłę wpychanej przez innych producentów funkcji dotyku w matrycy, która w przypadku sprzętu dedykowanego graczom jest zwyczajnie zbędna. Wbudowane głośniki wydają z siebie ustatkowane tony, dzięki czemu nie trzeba podłączać żadnych zewnętrznych speakerów. Pod spodem natomiast znajdziesz mały subwoofer, który sprawuje się wyjątkowo dobrze. Wprawdzie zdecydowaną większość czasu spędziłem grając ze słuchawkami na uszach, aby nie przeszkadzać współlokatorom, to jednak miło, że ASUS zadbał również i o ten aspekt.

Po bokach obudowy znajdziesz niezbędne do normalnego użytkowania porty. Cztery gniazda USB 3.0, słuchawkowe oraz na mikrofon, a także sieciowe. Złącza HDMI, Thunderbolt oraz VGA/D-Sub pozwalające podłączyć dowolny monitor zewnętrzny. Napęd, w zależności od wyposażenia, to DVD lub Bluray. Jak nietrudno się domyślić, potężna wydajność nigdy nie będzie szła w parze z czasem pracy na baterii. ASUS G750 nie jest w tym aspekcie wyjątkiem. W przypadku najnowszej produkcji Kojimy komunikat o wyczerpującym się akumulatorze pojawił się już po niecałych dwóch godzinach, przez co zmuszony zostałem do podłączenia zasilacza. Jeśli chodzi o standardowe użytkowanie, sytuacja diametralnie się zmienia – urządzenie na spokojnie wytrzymuje ponad 6 godzin bez konieczności jego ładowania.

ASUS stworzył potwora, który sprosta oczekiwaniom nawet najbardziej wymagających graczy, gotowych wydać na sprzęt minimum 4 tysiące złotych (wersja, którą testowałem kosztuje tysiaka więcej). Bezsprzecznie G750 jest wart tych pieniędzy, ponieważ gwarantuje uruchomienie absolutnie każdej (nawet najnowszej) produkcji bez obawy o jakikolwiek zająknięcia. Jeśli zatem rozważasz zakup nowego sprzętu do grania, a przy okazji liczysz na komfort związany z mobilnością – lepiej nie trafisz.

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.

1 komentarz

  1. Mam inne wrażenia. Jestem użytkownikiem G750JW i po pierwsze – zapomnijcie o uruchomieniu Wiedźmina 3 na tych laptopach. Sprzęt kupiony rok temu za furę kasy i Wiedźmin działa tragicznie. Dramat. Plus problemy z baterią – 2 dni po zakupie pojechał do serwisu, bateria się nie ładowała. Częsta przypadłość. Poza tym jest spoko, ale z gatunku sprzętów stojących na biurku, na kolanach nie polecam.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*