Top 10… emocji gracza

Top 10 ustatkowany gracz

Gracz taki jak Ty nie tylko posiada dające morze satysfakcji hobby, ale również (jak mało kto) doznaje mnóstwa emocji bezpośrednio powiązanych z nierzeczywistymi światami. Każdy kolejny tytuł ma szansę na wyzwolenie całkiem innych stanów umysłu, a w wielu przypadkach można kontrolować lub odkrywać na nowo ulubione z nich. Czy wiesz, jakie są najczęściej występujące emocje fana wirtualnej rozrywki? Powinieneś! Wszak jesteś nim.

Każde pudełko z grą lub kopia cyfrowa to szansa na następną pokaźną dawkę euforii związanej z ulubionym hobby. Oczywiście nie zawsze pierwszym chwilom towarzyszą pozytywne odczucia; czasem jest to rozgoryczenie. Jednak w trakcie gry właściwej – wcześniej czy później – przeżyjesz większość z najczęściej występujących form emocji, z których zdecydowana większość zależy od Ciebie samego.

Ponadto wyczekując interesującej pozycji możesz wykonać wiele ruchów, aby przyjemność towarzysząca wirtualnym przygodom odgrywała pierwsze skrzypce podczas rozgrywki, eliminując do minimum szansę błędnego wyboru. Regularne śledzenie informacji na temat gry lub opisów pierwszych playtestów, czytanie wrażeń z zamkniętych pokazów tudzież oglądanie materiałów z rozgrywki może w dużym stopniu wyeliminować negatywne odczucia i sprawić, że zabawa będzie ze wszech miar udana. Naturalnym jest jednak, że czasami eksplozję endorfin zastąpi zawód, smutek lub przemożne poczucie źle wydanych pieniędzy. Na jaki wachlarz emocji może liczyć ustatkowany gracz? Dla mnie sprawa jest raczej jasna.

Radość (Dead Rising 3)

Uwielbiam tytuły z nieumarłymi w tle, więc w przypadku Dead Rising 3, wiedziałem czego się spodziewać. Zabawne, hurtowe wyżynanie hord zombie sprawiło mi sporo frajdy, nie tylko dlatego, że produkcja autorstwa Capcom Vancouver była dla mnie jednym z pierwszych tytułów jakie odpaliłem na Xboksie One. To marka zaliczana do sprawdzonej już serii, a tysiące wybuchających, przejeżdżanych czy rozrywanych na setki sposobów trupów niejednokrotnie sprawiło mi ogromną radość. Miodna, dynamiczna i płynna rozgrywka dostarczyła mi pokładów zadowolenia i czystej, nieskrępowanej uciechy. A przecież o to głównie w grach chodzi. O radość zmiksowaną z elementami fikcji.

Strach (Dead Space)

Lubię się bać. Podczas przemierzania ciasnych korytarzy planetołamacza Ishimura przypomniałem sobie z nawiązką czym jest pierwiastek strachu. Dziesiątki razy zdarzyło mi się podskoczyć na fotelu, przerazić wyskakującymi zza winkla nekromorfami i docenić ledwo słyszalne okropne odgłosy. Najlepsze jest jednak to, że kolejne podejścia do gry niejednokrotnie przekładały się na ciarki i mimowolnie jeżące się włosy na karku (mówię o grze w mieszkaniu ciemności i aplitunerem sparowanym z konsolą).

Oczekiwanie (Grand Theft Auto V)

Chyba nigdy nic nie będzie w stanie sprawić, że oczekiwanie na grę będzie większe i tak emocjonujące jak na poszczególne epizody serii GTA. Kilka razy oglądałem każdy zwiastun, gameplay i z euforią chłonąłem pojawiające się o niej nowe wieści. Im bliżej było czasu premiery, tym bardziej odczuwałem pozytywne cechy odliczania dni do poznania charyzmatycznej trójki bohaterów. Jak pokazało życie i średnia branżowych ocen opłacało się być cierpliwym.

Ciekawość (Uncharted: Drake’s Fortune)

Włączając przygody debiutującego poszukiwacza skarbów od samego początku rozgrywki dosłownie zżerała mnie ciekawość. Co będzie dalej? Czy Nate znajdzie swój wymarzony skarb? Jakie jeszcze wyjątkowe lokacje wraz z nim dane mi będzie zwiedzić? Mistrzowsko poprowadzona akcja, wciągający scenariusz, dowcipkowanie na wysokim poziomie i warte zapamiętania momenty (choćby przerdzewiały U-Boot zawieszony na wodospadzie w dżungli) sprawiały, że nie mogłem oderwać się od kolejnych rozdziałów. Następne odsłony Uncharted regularnie pomagały zaspokoić wciąż rodzące się pokłady ciekawości.

Niedosyt (The Order: 1886)

Oglądając kolejne, niezwykle klimatyczne materiały z The Order: 1886, miałem nadzieję na krótką aczkolwiek konkretną przygodę. Nie zawiodłem się, jednak ogromne uczucie niedosytu wpasowało się idealnie w chwilę po ukończeniu głównego nurtu fabularnego. Uproszczona rozgrywka, naprawdę krótka kampania czy też całkowicie schematyczne i niewykorzystujące potencjału walki z oponentami pozostawiły uczucie… głodu. Piękna oprawa graficzna i wyraźnie akcentowany klimat to jednak nie wszystko.

Uspokojenie (penetracja otwartych światów)

Gry sandboksowe mają u mnie pierwszeństwo. Penetracja otwartych światów, nieliniowe rozwiązania i odkrywanie kolejnych obszarów zawsze mnie koiło. Oczywiście tym podobne praktyki lubię kontynuować po zakończeniu wątku fabularnego. To właśnie wówczas odwiedzam nieodkryte wcześniej zakamarki teoretycznie dobrze znanych mi lokacji, lub znajduję kolejne przedmioty. Cudowne uczucie towarzyszyło mi podczas eksploracji Nowego Jorku w The Division lub podczas jeżdżenia bez większego celu po zakamarkach metropolii w GTA V.

Oczarowanie (Red Dead Redemption)

Odkąd pamiętam lubiłem oglądać westerny, więc owianą już legendą grę autorstwa Rockstar Games kupiłem w dniu premiery. Nigdy nie zapomnę pierwszych chwil spędzonych z Red Dead Redemption i mocarnego wręcz klimatu coraz bardziej odczuwalnego wraz z postępami w grze. Miażdżącą atmosferę tego otwartego, pięknego świata czuje się na każdym kroku, a odkrywanie kolejnych terenów, charyzmatycznej osobowości Marstona i kawałków fabuły dosłownie pochłania kolejne godziny spędzone z tym westernem. Jeszcze długo po ukończeniu wątku głównego cieszyłem się misjami pobocznymi, polowaniem na zwierzynę oraz zwykłym przemierzaniem kolejnych prerii. Zostałem oczarowany wirtualnym Dzikim Zachodem.

Frustracja (Homefront: The Revolution)

Po ogromnym rozczarowaniu pierwszą częścią Homefront, byłem przygotowany na chłodne, nijakie wręcz przyjęcie następnej odsłony o podtytule The Revolution. Po cóż komu ponowne rozgoryczenie? Niestety, premiera kolejnej amerykańskiej rewolucji na PlayStation 4 to smutny żart. Choć gra nie jest najgorsza a wiele wad pierwowzoru poddano stosownej korekcie, tak płynność rozgrywki woła o pomstę do nieba. Jak można wydać tak bardzo niegrywalną produkcję, w której nie ma szans zabić dwóch jednocześnie wyskakujących wrogów, gdyż gra klatkuje jak oszalała? Frustracja pojawiła się już na samym początku gry, zaś po kilku kolejnych misjach… dałem sobie spokój w nadziei na rychłe łatki poprawiające wydajność. Niestety po trzech miesiącach od premiery płynność rozgrywki wciąż pozostawia wiele do życzenia.

Zawód (Assassin’s Creed)

Choć jestem zagorzałym fanem serii Assassin’s Creed, do końca życia nie zapomnę ogromnego hype’u i równie nie mniejszego zawodu przygodami Altaira. Na złamanie karku biegłem do domu z kopią Assassin’s Creed w rękach, na którą czekałem miesiącami, będąc zauroczony nie tylko samą producentką gry ale również jej wieloma zachwalającymi wypowiedziami. Po trzech godzinach zabawy czar prysł jak mydlana bańka, nuda zabiła wszelkie oczekiwania a ja z zaciśniętymi zębami ukończyłem wątek fabularny. Na szczęście Assassin’s Creed II było już tym, na co tak bardzo czekałem…

Zaskoczenie (Star Wars: Battlefront)

Nigdy nie byłem wielkim fanem Gwiezdnych Wojen, więc produkcję Star Wars: Battlefront obsadziłem w kalendarzu premier jako tę przeznaczoną dla drugiego rzędu. Dostając możliwość darmowego kilkugodzinnego przetestowania strzelaniny, po zakończeniu zabawy bez zastanowienia pobiegłem po swoją kopię gry do sklepu. Choć zdaję sobie sprawę z zarówno pozytywnych, jak i negatywnych komentarzy pod adresem produkcji DICE, tak sieciowe starcia w klimatach Gwiezdnych Wojen zaskoczyły mnie tak bardzo, że cieszę się nimi regularnie po dziś dzień.


Jakie są Twoje uczucia związane z grami wideo? Czy zawsze jesteś w stu procentach przygotowany na pozytywy i negatywy danej produkcji, czy może zdarzają Ci się krytyczne wrażenia, psujące nieco ogólne doznania z wirtualnej zabawy?

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*