Warning: Undefined array key "HTTP_REFERER" in /var/www/html/ustatkowany/wp-content/themes/gauge/lib/inc/follow-items.php on line 84
Czego zabrakło "Rzecznym Najazdom" w Assassin's Creed Valhalla? | Ustatkowany gracz

Assassin's Creed Valhalla

Obserwuj
3

Dostateczny

5.4

Średnia ocen

Czego zabrakło „Rzecznym Najazdom” w Assassin’s Creed Valhalla?

assassin's creed Valhalla river raids

Od 16 lutego można za darmo wziąć udział w nowym trybie „Rzeczne Najazdy” w Asssassin’s Creed Valhalla. Warto się nim zainteresować?

Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak wielka jest przygoda w Assassin’s Creed Valhalla i po ok. 90 godzinach rozgrywki czekam na wiosenną wyprawę do Irlandii w pierwszym płatnym fabularnym dodatku. Tymczasem po darmowej zawartości w Festiwalu Yule, przyszła pora na kolejną aktualizację za free, tym razem z nowym trybem. Co takiego oferują „Rzeczne Najazdy” i czy wypada wrócić do przygody, aby ponownie palić, łupić i powiększać osadę?

Po ściągnięciu aktualizacji musisz udać się do Kruczej Przystani, aby spotkać się z Vagnem i jego załogą. Po krótkiej rozmowie o przyjaźni okazje się, że nowa postać może ujawnić ważne i ciekawe miejsca do łupienia na angielskich brzegach rzek. Zgadzając się, będziesz miał okazję ponownie grabić osady i obozy wojskowe z zapasów, zasobów, kosztowności, prowiantu i innych cennych łupów z Legendarną Zbroją Świętego Jerzego na czele. Po zbudowaniu nowego budynku w Kruczej Przystani będącego mieszkaniem dla Vagna i załogi, możesz wyruszyć do nowych, niezbadanych lokacji na kolejne najazdy.

Początek jest oczywiście łatwy ale z czasem płynąc w dół rzeki, wieści o najazdach, łupieniu i spalonych obozach szerzą się bardzo szybko i kolejne cele będą uprzedzone o zbliżającym się niebezpieczeństwie i lepiej przygotowane. Sam najazd wygląda podobnie jak w podstawowej grze i oprócz palenia i przelewu krwi, wypada ukraść to i owo, aby za te zasoby wybudować np. chatę dla najemników czy powiększyć pokład łodzi (i kraść jeszcze więcej). Oczywiście w skrzyniach możesz znajeźć także surowce, inne kosztowności czy poszczególne części wyjątkowego skarbu – wspomnianej wcześniej Legendarnej Zbroi Świętego Jerzego.

Podczas wypraw możesz dobierać sobie doświadczonych jomswikingów, którzy z każdym poziomem dostają premię bojową i mają możliwość przenosić jeszcze więcej prowiantu, pozwalającego przedłużyć czas danego najazdu. Można też znaleźć nowe umiejętności, które odblokujesz tylko podczas nowego trybu np. Pułapka Berserka, Okrzyk Bojowy czy zdolność Cios barkiem. Jeśli poniesiesz klęskę to wszystkie zrabowane przedmioty przepadają, więc lepiej rozważnie mierzyć siły na zamiary. Czy jednak to udany dodatek do Valhalli?

Po splądrowaniu kilkunastu klasztorów czy obozów w podstawowej wersji, miałem nadzieję na nieco więcej świeżości. Nowi gracze z pewnością lepiej bawili by się z tym DLC niż osoby, które ukończyły grę. Powtarzalność misji, brak konkretnych skarbów, podobne miejscówki i monotonia z tym związana skutecznie zniechęcają do dłuższej zabawy z nowymi najazdami. Zawartość skrzyń nie jest zbyt kusząca (oczywiście poza zbroją), a powtarzalność i brak większego wyzwania sprawiają, że do „Rzecznych Najazdów” szybko wkrada się nuda i powtarzalność przez wszystko wcześniej doskonale znane z podstawki. Jasne, jeśli ktoś lubi i mu mało po rozbudowie całej osady, dalej ulepszać chatę jomswikingów, upgrade’ować swoją łódź najazdową czy kupować od Vagna schematy przedmiotów ozdobnych to będzie zadowolony. Jednak trzeba uczciwie stwierdzić, że całość mogła wyglądać bardziej… kusząco i apetycznie.

Z drugiej strony oba wcześniejsze słowa prawdopodobnie zarezerwowane są dla dwóch płatnych rozszerzeń do Valhalli, czyli „Gniewu druidów” (wiosna) i „Oblężenia Paryża” (lato). Czy darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby? Rzecz w tym, że twórcy po wielu najazdach w Valhalli, dodali kolejne identycznie wyglądające rabunki i grabieże. Łupione kosztowności po skończeniu głównej przygody nie są już zbyt zadowalające, a ciągłe palenie osad też może się szybko znudzić. Pewnie jeszcze nie raz udam się na morską wyprawę, aby pokazać kto rządzi na angielskich ziemiach, jednak czuję spory niedosyt i chyba wolę dalej eksplorować wciąż niezbadane miejscówki i szukać nowych kosztowności w podstawowej grze.

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*