Recenzja gry Until Dawn

Until Dawn

Lubisz straszne historie? Ekipa Supermassive Games stworzyła wciągającą, interaktywną opowieść, która niejednokrotnie zjeży Ci włosy na karku.

– Stary, twój wujek ma zajebistą chatę!
– Dzięki. Zawsze przyjeżdżamy tutaj ze znajomymi podczas ferii zimowych.
– Hej, a gdzie jest wóda?
– Josh, ty jak zwykle tylko o jednym…
– No co? Chyba nie będziemy grać w Mahjong siedząc przed telewizorem? To gdzie ją znajdę, Tommy?
– W piwnicy. Tam też jest popychacz. Wszystko znajdziesz w chłodziarce pod schodami.
– Dzięki mordo! Dziewczyny, która chce mi pomóc? Zapewniam masę atrakcji, hehe!
– Jesteś obleśny…
– Wiem, ale i tak mnie kochacie, co?


– Porządna gorzała, nie powiem.
– Wujek sam ją pędzi. Ma aparaturę w skrytce.
– Serio?! Co ty mówisz! Pokażesz ją?
– Nie, chłopie. Nie ma na to najmniejszych szans.
– Nikomu nie powiemy!
– Nie! Koniec, kropka. Mam inną propozycję. Lubicie straszne historie?
– Pewnie masz na myśli te bazujące na wyjeździe grupy nastolatków do samotnej chaty w górach, w której zostają zaatakowani przez szaleńca z nożem? No pewnie!
– Ja chyba nie chcę tego słuchać…
– Przestań, Sandra. Jakby co, przytulę cię dla otuchy!
– Eeee…. Nie, dzięki. Poradzę sobie…
– W takim razie, słuchajcie… Ta chata nie od zawsze należała do mojej rodziny. Kilkadziesiąt lat temu doszło tutaj podobno do krwawej masakry.
– Jasne, Tommy. Jaja sobie z nas robisz?
– Nie, mówię całkiem serio!
– Ej, zaczynam się bać…
– I o to chodzi, Nikki! Dawaj dalej!
– Podobno pewnego dnia trafiło tutaj ośmioro nastolatków, którzy przyjechali walczyć z demonami przeszłości. Chodziło o to, że rok wcześniej doszło do ich osobistej tragedii, z którą postanowili uporać się z dala od zgiełku miasta.
– Ja pierdolę, nas też jest ośmioro! Inna sprawa, że trzeba być niezłym pojebem, żeby wracać w miejsce, gdzie straciło się kogoś bliskiego…
– To nie wszystko… Okazało się, że chata była obserwowana i wyjazd szybko zmienił się w krwawą łaźnię. Co ciekawe, wszystko zostało zarejestrowane przez poukrywane wszędzie kamery. Taśmy znaleziono później w piwnicy.
– I co na nich było?
– Nie oglądałem ich, ale podobno niezła rzeźnia. Gdy zaczęły się dziać niepokojące rzeczy, niczym w typowych amerykańskich horrorach, nastolatkowie rozdzielili się. Domyślacie się, co stało się potem?
– Ktoś wyrzynał ich w najlepsze po kolei?
– Zgadza się. Sceny ich śmierci podobno przyprawiały o gęsią skórkę. Na domiar złego, psychol który to nagrywał, dorzucił mrożącą krew w żyłach ścieżkę dźwiękową. Same ujęcia również wypadały ciekawie. Wiecie, takie w stylu Resident Evil – statyczna kamera i zmieniające się kadry. Jak sami widzicie siedząc tutaj, to miejsce jest niezwykle klimatyczne i pełne zakamarków, które tylko potęgują uczucie grozy. Jakość wyświetlanego obrazu była bardzo wysoka, przez co ciężko było oprzeć się wrażeniu, że jest się czynnym uczestnikiem tej makabry.
– To fakt, ta chata przyprawia mnie o dreszcze…

– No właśnie. W trakcie tej felernej nocy bohaterowie tego psychopatycznego show wciąż musieli dokonywać rozmaitych wyborów, od których wielokrotnie zależało ich życie. Pojęcie „efektu motyla” było tu mocno zaakcentowane. Podobno policjanci oglądający te krwawe materiały wielokrotnie zastanawiali się nad tym, co by było, gdyby którykolwiek z nastolatków zachował się inaczej, albo podjął inną decyzję. Wprawdzie każdy mówił, że dzieciaki poruszały się jakby były ciosane z drewna przez ostro najebanego drwala, ale nie ma się co dziwić – pewnie byli nieźle przestraszeni. W sumie im się nie dziwię…

– Kurwa… To wszystko brzmi jak dobrze wyreżyserowany film.
– Fakt. Tak też wyglądało. Kolejne sceny odkrywały tajemnice pokręconego umysłu psychopaty. Nastolatkowie szli po z góry ustalonej przez niego ścieżce, łatwo dając się wkręcić w szaloną grę. Na wielu ujęciach widać złoczyńcę czyhającego na nic nie spodziewające się ofiary. Ci, którzy to oglądali podobno mieli wrażenie, że oglądają dobrze wykonaną grę. A co gorsze, po skończonym seansie, ma się podobno ochotę na więcej.
– Jak to wszystko się skończyło?
– Nie wiem.
– Jak to nie wiesz?! Kurwa, narobiłeś nam smaka i co, koniec opowieści?
– Słuchajcie, prawdę powiedziawszy… mam te nagrania w piwnicy. Chcecie je zobaczyć?
– Naprawdę? Masz je?
– Mam, udało mi się je skopiować.
– Czekaj! Nie mówiłeś czasem, że to się działo dobrych kilkanaście lat temu?
– Nawet kilkadziesiąt, Josh.
– No właśnie, kilkadziesiąt. To jak dotarłeś do tych nagrań?
– To długa historia…
– Hej, ludzie! Udało mi się odpalić bojler w piwnicy. Patrzcie co znalazłem w szafce. Wygląda jak kamerka internetowa. Zauważyłem migającą diodę – chyba ktoś nas nagrywa.
– Co? Pokaż to!
– Ej, a gdzie jest Tommy…


Za kupnem tej gry przemawia ciekawa historia, oprawa audiowizualna oraz efekt motyla. Until Dawn zachęca również do ponownego jej przejścia.

Denerwuje jednak mało precyzyjne sterowanie oraz momentami przemycony infantylizm.

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*