Electronic Arts i DICE wysłuchali licznych głosów graczy, stawiając na konflikty zbrojne z przeszłości w nadchodzącej wielkimi krokami kolejnej produkcji spod swoich szyldów. Nadchodzi Battlefield 1 rzucony w mało znany okres I Wojny Światowej. Gracze się radują, spekulują i mają nadzieję na prawdziwie historyczną strzelaninę.
Zapowiedź Battlefield 1 nie tylko zaskoczyła, ale również dobitnie pokazała, że większość FPS-owej społeczności jest zmęczona futurystycznymi starciami. Mechy, egzoszkielety czy jetpacki zwyczajnie się przejadły. Gracze już wcześniej manifestowali chęć powrotu do dwóch konkurencyjnych strzelanin osadzonych w realiach II Wojny Światowej. Podczas gdy Activision wraz z z Call of Duty: Infinite Warfare postawiło na technikę i mechanizację, tak Electronic Arts dało zielone światło powrotom w przeszłość. Kto ostatecznie okaże się zwycięzcą tej jesiennej rywalizacji?
Battlefield 1 – mocne otwarcie, zaskoczenie i prawdziwa euforia
Od dawien dawna żaden pierwszy zwiastun nowej gry nie zrobił na mnie tak ogormnego wrażenia jak Battlefield 1 właśnie. Wydawca nie tylko zamienił cyfrę w tytule gry, ale postawił także na całkiem odmienny okres i środowisko, przy okazji efektownie sprzedając swoje wizje licznym zainteresowanym. I chociaż pierwszy, poniżej zamieszczony trailer trwa jedynie 80 sekund, jest to w mojej opinii wspaniale wykorzystany czas na promocję gry. Po jego obejrzeniu przez kilka chwil siedziałem w bezruchu, wewnętrznie radując się i nie mogąc uwierzyć, że to właśnie I Wojna Światowa będzie miejscem akcji wirtualnego konfliktu. Gracze na całym świecie w komentarzach pod zwiastunem byli ogromnie zaskoczeni, ale i cieszyli się, ciepło przyjmując tę informując. Z jednej strony ryzyko jest ogromne, twórcy igrają wręcz z ogniem ale z drugiej próbują słuchać konstruktywnych uwag i zachcianek znudzonych odbiorców.
Czego tam nie ma? Walki w okopach, czołgi, powietrzne starcia dwupłatowców, okręty, szarża kawalerii konnej i olbrzymi sterowiec. Ten właśnie klimat przemówił do wyobraźni graczy, podczas gdy nowoczesna wojna gwałtownie zeszła na drugi plan. Ponoć kampania będzie przedstawiona z perspektywy kilku bohaterów, a gracze będą mogli wziąć udział w walkach na froncie we Francji, w Alpach oraz na pustynnych terenach Arabii.
Magiczna moc tamtych czasów w Battlefield 1
Zapowiedź Call of Duty: Infinite Warfare nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Cieszyłem się jedynie z możliwości powrotu do Prypeci i niezapomnianej misji snajperskiej w odrestaurowanej części Modern Warfare. Tyle. Tutaj zaś po wchłonięciu pierwszych wzmianek o Battlefield 1 od razu przypomniałem sobie mocarne epizody w… Call of Duty: World at War. Ponownie zaiskrzyła iskierka nadziei na analogiczne przeżycia, tym razem w konflikcie z lat 1914-18. Widać jak na dłoni, że twórcy z DICE mają jasną koncepcję i plan uatrakcyjnienia działań wojennych w okresie I Wojny Światowej, gdyż – jak powszechnie wiadomo – nie jest to tak „atrakcyjny” czas jak następny światowy konflikt. Pierwszy trailer ujawnił jednocześnie czym programiści ze Szwecji mają zamiar zaintrygować odbiorców.
Jeszcze gorące zapewnienia mówią o 64 graczach w sieciowych rozgrywkach, co dobitnie obrazuje wielkie wirtualne, epickie bitwy z udziałem czołgów, okrętów i rozmaitego arsenału przeznaczonego dla zwykłego żołnierza. Pojawią się także łopaty, pałki, bagnety i granaty gazowe. Z kolei na niebie można spodziewać się widowiskowych pogoni dwupłatowców, efektownych uników czy atrakcyjnych zestrzeleń wroga. Oczywiście dostępna będzie szeroko pojęta destrukcja otoczenia, co z pewnością szalenie uatrakcyjni zabawę (np. zwiastunowe efektowne wbicie się samolotu w basztę). Jeśli powyższe będzie zaserwowane z grafiką utrzymaną w stylistyce Battlefronta, szykuje się jedna z najbardziej atrakcyjnych podróży w krwawą przeszłość.
CoD R.I.P., Battlefield rising?
Jesień ponownie zapowiada się emocjonująco dla fanów strzelanin. Na tę chwilę jeśli spojrzeć na zwiastuny obu tytułów, Battlefield 1 wlał wiele euforii w serca graczy, zaś nowa odsłona Call of Duty? Cóż… Ta zdążyła już zebrać sporo negatywnych opinii. Czyżby historyczne czasy były tak bardzo pożądane przez fanów FPS-ów? Battlefield 1 pojawi się na sklepowych półkach nieco wcześniej, bo 21 października, podczas gdy premierę Infinite Warfare ustalono na 4 listopada bieżącego roku. Wiadomo, że studio DICE planuje beta testy swojej strzelaniny, więc gracze będą mogli nieco wcześniej sprawdzić w akcji szwedzkiego shootera. Co okaże się głównym kąskiem gry – wciągająca kampania fabularna czy może ogromne, atrakcyjne sieciowo bitwy?
Choć zarówno wiele znanych serii, jak i nowo zapowiedziane IP mają już zaplanowane jesienne premiery, nie spodziewałem się, że w tym roku cokolwiek więcej będzie mnie w stanie zaskoczyć. A jednak, zapowiedź nowego Battlefielda okazała się strzałem w dziesiątkę, rozbudziła emocje, pozytywnie zauroczyła i – co najważniejsze – udowodniła, że opinie graczy są brane pod uwagę przez developerów tej doskonale zapowiadającej się produkcji. Futurystyczne opowieści owszem, ale… obecnie wyjątkowo mocno odczuwalne jest pragnienie powrotu do historycznych konfliktów zbrojnych.