Epic Games robi wszystko, aby zaistnieć w świadomości graczy. Cóż może być lepszą zanętą niż darmowe gry…
Nie byle jakie, szybko dodajmy. Po doskonałym What Remains of Edith Finch, z którym gorąco polecam się zapoznać, przyszła pora na Thimbleweed Park, przygodówkę point-and-click autorstwa studia Terrible Toybox, na którą czuwali Ron Gilbert i Gary Winnick. Grę można pobrać tutaj na platformę Epic Games do 7 marca – później jej miejsce zastąpi Slime Rancher.
Akcja tej nietypowej produkcji toczy się w tytułowym miasteczku, w którym dzieją się z gruntu niepokojące rzeczy. Przyjdzie Ci wcielić się w pięć różnych postaci (pomiędzy którymi będziesz się mógł jednak swobodnie przełączać) , rozwiązując przy okazji tajemnicę zagadkowego morderstwa pewnego mężczyzny.
Z całą pewnością z miejsca w oczy rzuca się interfejs gry, silnie nawiązujący do takich legend jak Maniac Mansion, czy Tales of Monkey Island, co nie dziwi, biorąc pod uwagę nazwiska, jakie czuwały nad tą produkcją. Co więcej, w grze zaszyty jest cholernie frustrujący poziom trudności, z którego każdy ustatkowany gracz po trzydziestce powinien być w pełni usatysfakcjonowany. Podobnie jak z pixel-artowej grafiki, która przeżywa obecnie swoją drugą młodość.
Nawet nie pytaj się czy polecam pobranie tej produkcji. Jeśli nie dla własnej satysfakcji, zrób to dla swojego dziecka, aby pokazać mu jaka przepaść dzieli takie produkcje jak Thimbleweed Park od chociażby najnowszych przygód Spider-Mana. Co może być dobrym punktem wyjścia do rozmowy, jak ewoluowały gry wideo od czasów duetu Gilbert-Winnick.