Czy konsolowiec z krwi i kości może przekonać się do „przeniesienia się w sam środek rozgrywki” grając na laptopie?
Przygodę z PC zakończyłem bardzo dawno temu na rzecz konsolowej frajdy. Przestawienie się nie było łatwe ale udało się i od wielu lat cieszę się zestawem do grania – konsola, pad, kanapa i wielki TV. Kiedy nadarzyła się okazja do przetestowania laptopa dla graczy, choć miałem pewne obawy, ostatecznie zgodziłem się, mając nadzieję na choćby chwilowy powrót do starych czasów.
W moje ręce po latach rozłąki, wpadła prawdziwa bestia – Acer Predator Helios 300. Kosmiczna specyfikacja jak na laptopa na papierze robiła wielkie wrażenie ale jak jest naprawdę? Czy laptop warty jest swojej ceny, ostatecznie oczarował mnie i można go polecić z czystym sumieniem?
Pierwsze wrażenie po rozpakowaniu paczki to jedno wielkie „wow”. Specjalne pudełko, materiałowe etui czy koperta z instrukcjami i naklejkami wraz z samym laptopem są wyśmienitą przystawką przed daniem głównym. Pakiet powitalny z pewnością wygląda tak jak wyglądać powinien i nie ma tu miejsca na kręcenie nosem. Do tego w pudełku znajduje się sporych rozmiarów zasilacz i to by było na tyle. Podświetlane logo Predatora na obudowie i futurystyczne kształty potrafią zauroczyć od samego początku obcowania, jednakże trzeba też wspomnieć o wadze (2,8 kg), która jest odczuwalna ale za to całkowicie uzasadniona (ale o tym później). Czym więc poraża Predator Helios 300 w środku? Specyfikacja sama w sobie po prostu budzi respekt:
- Sześciordzeniowy procesor Intel Core i7 dziesiątej generacji
- Karta graficzna NVIDIA GeForce RTX 2070 Max-Q
- pamięć RAM/SSD 32GB/2TB
- dysk 1TB SSD
- ekran 17 calowy o rozdzielczości 1920 x 1080 i odświeżaniu 240 Hz (czas reakcji 3ms)
- autorska technologia chłodzenia AeroBlade 3D czwartej generacji
Ogólny design trafił w 100 procentach w moje gusta, prezentując charakterystyczne, zadziorne i solidne, jak na Predatora przystało, wykończenia (świetny wygląd miejsc wentylatorów). Co jeszcze widoczne jest na pierwszy rzut oka? Niskoprofilowa klawiatura z podświetleniem i dwa zintegrowane klawisze Turbo i PredatorSense. Pierwszy umożliwia szybkie zwiększenie osiągów poprzez przełączenie przetaktowania i poziomu prędkości wentylatora, a PredatorSense to po prostu aplikacja narzędziowa. Turbo to świetny bajer ale po jego załączeniu chciałem łapać sprzęt, bo wydawało mi się, że za chwilę odleci. Praca wentylatorów jest wtedy bardzo „odczuwalna”, no ale coś za coś (np. lepsza stabilność). Z kolei po włączeniu PredatorSense masz ekspresowy dostęp do aplikacji, w której możesz zarządzać m.in. podświetleniem klawiatury (kilka opcji, w tym dynamiczne, statyczne, „bicie serca” czy „fala” – wygląda to rewelacyjnie), podkręcaniem osiągów czy sprawdzaniem np. temperatury „wnętrzności”. Jeden klik i po chwili masz dostęp do wielu konkretów.
A co ze złączami i możliwościami podłączenia? Po prawej stronie mamy USB typu C, port USB, HDMI i złącze mini DisplayPort. Lewa strona też na bogato, bo masz tu gniazdo blokady Kensington, port Ethernet, port USB i gniazdo słuchawek/głośników. Po odpaleniu ładuje się Windows 10 i co osobiście mnie oczarowało, to ostry jak żyleta obraz i szybkość pracy. Próbowałem nawet pracować na balkonie w godzinach porannych i muszę przyznać, że w porównaniu z moim obecnym sprzętem (Lenovo Ideapad 330 – akurat tutaj ciężko coś porównywać) różnica jest kolosalna. Oczywiście komfort nie jest wielki ale pracować się dało i to bez wielkich narzekań. Dysk SSD robi wyśmienitą robotę, wszystko ładuje się i przełącza ekspresowo, ciesząc nawet najbardziej wymagających odbiorców, czyli tych którzy korzystają z profesjonalnych programów.
Wbudowane głośniki potrafiły konkretnie współgrać z pozostałymmi urządzeniami – były głośne, a wydobywające się brzmienia czyste i zadowalające. Oczywiście jak na opinię audio laika i możliwości laptopa. Jak Helios 300 wypada podczas gamingowych sesji? Po odpaleniu polskiego Observera (wszystkie ustawienia na full) przez jakiś czas nie mogłem przystosować się do płynności rozgrywki, która aż „porażała” i była niesamowicie stabilna. Trochę musiało minąć czasu żebym przystosował się do klawiszy kierunkowych (mało miejsca), bo zdarzało mi się przyciskać co innego ale to już taka moja „wada” po latach spędzonych z padem w rękach. Graficzne wodotryski podczas przemierzania futurystycznego Krakowa i wysokie standardy sprzętu, pozwoliły na pełną klimatu i pozbawioną problemów rozgrywkę.
Choć sam sprzęt podczas pisania czy korzystania z prostych programów był cichutki (na biurku, bo na kolanach nie polecam go trzymać), to już w czasie grania raz na czas włączały się wentylatory (co jest oczywiście całkowicie normalne), głośno dając o sobie znać. Czasami te momenty chłodzenia były całkiem długie i wtedy można było odczuć mały dyskomfort, szybko zażegnany włożeniem słuchawek na uszy. Podobna sytuacja miała miejsce podczas sesji z Ruinerem, czyli szybka, stabilna i płynna rozgrywka na najwyższych ustawieniach (bez żadnych zgrzytów czy klatkowania nawet podczas konkretnych starć), była „urozmaicona” dość głośnym wentylowaniem bebechów. Naturalnie przy takiej specyfikacji i ustawieniach, wspomniane sytuacje musiały mieć miejsce, a wielkim plusem tego był ciepły ale niegorący laptop. Czy jest jakaś produkcja, w której nie sprawdziłby się Predator? Szczerze w to wątpię.
A co z wytrzymałością baterii? Normalna praca to jakieś 1,5-2,5 godziny żywotności, jednak czas ten drastycznie się zmniejsza podczas growej frajdy i wynosi ok. 1 godz. Prawda jest taka, że bez możliwości podłączenia do gniazdka, laptop na akumulatorze sprawdzi się podczas pracy czy oglądania filmu, bo już dłuższe szarpanie na full detalach zdecydowanie odpada.
Czy warto wydać pieniądze na Predatora? Zdecydowanie tak. Jeśli miałbym kiedyś zdradzić konsolowy styl grania, to Helios 300 byłby idealnym sprzętem do „tłumaczenia się” z takiego obrotu spraw. Rozgrywka jest bezproblemowa i płynna, praca przyjemna, a wszystkie operacje wykonywane są ekspresowo. Ekran elektryzuje rozdzielczością i kontrastem, specyfikacja jest zadowalająca jak na Predatora przystało, z powalającym i solidnym nowoczesnym designem i wystarczającą liczbą złączy.
Zastrzeżenia można mieć co do głośnej pracy wentylatorów podczas obciążenia, palcowania się obudowy, a większą wagę dało się odczuć w czasie przenoszenia Heliosa z pokoju do pokoju. Te niedogodności jednak bledną w starciu z oferowaną jakością i wspomnianymi możliwościami Predatora. Choć nie jestem PC-towcem, to myślę, że nawet najbardziej wymagający gracze docenią propozycję Acera i będą zadowoleni z użytkowania, oczywiście mając na uwadze laptopowe granie.