Lubię na zakończenie dnia włączyć grę na Nintendo Switch Lite. Na przenośnej konsolce przeważnie celuję w kolorowe platformówki czy przygodówki, jednak tym razem zrobiłem wyjątek. Psychologiczny horror Remorse: The List od razu wydał mi się interesującą propozycją na chwilową zmianę gatunku. Choć mały ekran nie jest idealnym rozwiązaniem do straszenia, to postanowiłem spróbować i gdyby nie problemy techniczne mogło to być udane handheldowe doświadczenie.
Niestety, wersja gry na Nintendo Switch pełna jest błędów wraz z jedną większą techniczną usterką uniemożliwiającą ukończenie gry. Wielka szkoda, bo prawdziwy survival i mroczny klimat są mocnym punktem Remorse: The List.
Akcja gry ma miejsce w węgierskim miasteczku Hidegpuszta, pełnym tajemnic i dziwnych miejsc. Bohaterem jest młody mężczyzna Adrian, który budzi się w magazynie znajdując jedynie tajemniczy list i latarkę. Jakie sekrety kryją opuszczone budynki, mroczne zakamarki ulic i jak wydostać się z tego okrutnego miejsca? Ponad cztery godziny rozgrywki oferuje wiele momentów grozy, starć z wyjątkowo obrzydliwymi przeciwnikami i przerażającą, surową atmosferę.
Koszmar bohatera na Switchu dodatkowo utrudniony jest sterowaniem i celowaniem w przeciwników. Trudno było przyzwyczaić się do celnego strzelania na agresywnie napierających wrogów, co wielokrotnie kończyło się śmiercią. Kolejnym problemem przemierzania pokręconych szaleństwem ulic są spadki płynności rozgrywki, wyjątkowo dokuczliwe w zręcznościowych sekwencjach, których na szczęście nie ma wiele w grze. Niestety tuż przed końcem jedna z usterek wykluczyła mi ukończenie mrocznej przygody, kiedy to podczas wielokrotnych prób, najpierw pojawiało się okropne klatkowanie obrazu, aby w późniejszym etapie za każdym razem zawieszać grę.
Jedynym rozwiązaniem w takiej sytuacji było resetowanie punktu zapisu ale kolejne próby zawsze kończyły się podobnie. Wielka szkoda, bo jestem fanem mrocznej i zagadkowej atmosfery doskonale znanej z serii Silent Hill, a takiej nie brakuje w Remorse: The List. Opuszczone ulice straszą same w sobie, atmosfera jest gęsta, ciemność gra tu pierwsze skrzypce, a każdy eksplorowany budynek tylko pogłębia doznania związane z chęcią przetrwania i ucieczki z tego wyjątkowo nieprzyjaznego miejsca. Adrian posiada mały plecak z ograniczoną liczbą miejsc i kilka razy musiałem wybierać arsenał, którym miałem walczyć.
Pistolet, strzelba, karabin czy pozostałe bronie z różnego typu amunicją sprawiały, że trzeba było usuwać przedmioty robiąc miejsce na te bardziej wartościowe czy przydatne np. do otwarcia drzwi. Ostrożne, rozważne dobieranie i korzystanie z ekwipunku to połowa sukcesu, bo drugą część stanowią starcia z przeciwnikami i uważna eksploracja odwiedzanych miejsc (blok mieszkalny, szpital, sklepy). Znalezienie zasobów pozwalających przetrwać wraz z rozwiązywaniem całkiem niełatwych łamigłówek to klucz do poznania kolejnych rejonów miasteczka.
Zagadki nie raz sprawiły mi trudność i wymagały nieco większego skupienia z kojarzeniem faktów czy zostawionych wskazówek. Z kolei wrogowie to najbardziej pokręceni oponenci z jakimi od dawna miałem do czynienia. Podobne wrażenia z ich spotkań miałem podczas grania w obie części przerażającej serii Outlast. Wygięte w dziwny sposób pokraki, szybko atakujące maszkary bez nóg, lewitujące okropieństwa czy agresywnie czołgające się stwory wiele razy sprawiły, że podczas walki miałem ciarki na całym ciele. Ucieczka na wiele się nie zdała, bo ponownie odwiedzana lokacja tylko kumulowała ohydne niebezpieczeństwa.
Dodatkową adrenaliną była wytrzymałość niektórych oponentów, kiedy to na ich unicestwienie wraz z niewygodnym celowaniem potrzeba było niemal dwóch magazynków. Wtedy każde wygrane starcie to słyszalnie spadający kamień z serca, chwila oddechu i nerwowe szukanie punktu zapisu. Graficznie Remorse: The List prezentuje się dobrze, oczywiście z zaznaczeniem, że to niskobudżetowy projekt. Trochę gorzej wypadały np. te same meble czy tablice ogłoszeniowe w różnych budynkach wrzucone metodą „kopiuj, wklej”. Takie „wpadki” są dziwne, bo przecież wymagają tylko nieco więcej pracy. Jednak większą uwagę poświęciłem przeróżnym okropnym dźwiękom i klimatycznej muzyce. Wycie, krzyki i jęki wydawane przez wrogów to naprawdę szokujące doświadczenie i chciałbym zobaczyć sesję nagrań z tych fragmentów.
Remorse: The List to prawdziwy survival horror mający zadatki na dobrą grę. Większe nakłady finansowe, dłuższe testy, nieco inne rozwiązania i dodatkowo poświęcony czas, mogły przyczynić się do ostatecznego sukcesu. W takim stanie nie mogę polecić tej gry, bo produkt nie spełnia podstawowych wymagań.
Stopniowo odkrywane wspomnienia otwierają bramę prowadzącą do pewnego domu ale opisana wcześniej usterka skutecznie stanęła na drodze do poznania zakończenia. Takie sytuacje to chyba najbardziej frustrujące doznania gracza i ciekaw jestem czy kolejne przejście gry wyeliminowałoby ten szczególnie dokuczliwy błąd. Tego chyba nigdy się nie dowiem, bo aktualnie w wirtualnej rozrywce liczy się dobra zabawa, a nie strata czasu na eksperymenty.