Podróż do lat 80-tych na wyciągnięcie ręki

Uwielbiam gry, które garściami czerpią z klasyki, nostalgii i składają hołd pionierom swojego gatunku. W lwiej części takich tytułów podczas rozgrywki wracają wspomnienia i tęsknota do minionych starych, dobrych czasów. Jedną z takich produkcji z pewnością jest platformówka Bzzzt, która od niemal roku jest dostępna na PC, a już 19 września pojawi się na Nintendo Switch. Właśnie na japońską platformę dostałem kod gry i ostatnie dni spędziłem z małym robocikiem mającym niezwykle ważną misję. Pikselowa przygoda okazała się niezwykle klimatyczna, a ja cieszyłem się z szalonej rozgrywki i powrotu do czasów kiedy miałem 10 lat.

W dalekiej przyszłości (4096 rok) w pewnym laboratorium doktor Emily i sławny profesor Norbert pracują nad ściśle tajnym projektem. Po katorżniczej pracy udaje im się wreszcie stworzyć robota ZX8000, posiadającego zaawansowaną sztuczną inteligencję. Niestety tęgie umysły nie cieszą się zbyt długo z ukończenia wynalazku, bo na ich drodze staje naukowiec Badbert będący po złej stronie mocy. Wróg ma swoje plany dotyczące robota związane z przejęciem władzy nad światem, jednak jak się okaże nie będzie to takie łatwe. ZX8000 zostanie wrzucony na głęboką wodę i rozpocznie swoją pierwszą misję od… ratowania świata.

Ciekawostką gry jest fakt, że odpowiada za nią jeden programista Karel Matejka znany jako Ko.dll. Twórca jest pasjonatem 8-bitowych komputerów i retro pikselowych platformówek i dlatego podczas krótkiej (2-3 godziny) ale szalonej przygody, starsi gracze dobitnie poczują klimat lat 80-tych i 90-tych. Wielka w tym zasługa genialnej ścieżki dźwiękowej autorstwa Martina Lindy, która jest absolutnie magiczna i dodaje konkretnego kopa w czasie zręcznościowych wygibasów. Często zmieniające się utwory potrafią tak wspaniale łączyć się z trudną rozgrywką, że będąc na początku gry nie mogłem doczekać się kolejnych etapów głównie w związku z muzycznymi akcentami.

Zabawa jest niezwykle prosta od strony mechaniki, bo w czasie rozgrywki głównie użyjesz lewej gałki i przycisku skoku. Choć nie znajdziesz tu zaawansowanych kombinacji przycisków znanych choćby z niedawno wydanego Prince of Persia: The Lost Crown, to przejście wielu etapów i tak będzie wymagało sporo zręcznościowego wysiłku. Znajdą się też ulepszenia robota jak podwójny skok, wślizg czy możliwość kilku skoków po uprzednim doładowaniu. W czasie misji ratowania świata poznasz też kreatywne podejście do poziomów, zmieniającą się mechanikę czy misje w bazie na Księżycu. Nawet latanie statkiem i strzelanie do wrogów jest znakomitą chwilową odskocznią od głównej zabawy i takich odskoczni doświadczysz zdecydowanie więcej.

Przemierzanie kolejnych platform, pokonywanie pułapek, unikanie laserów i wrogów to nie wszystko, bo pojawiają się też bossowie. Niestety walki z nimi nie były zbyt efektowne i angażujące, bo miałem nadzieję na nieco większe wyzwanie. Pamiętając większych przeciwników z innych tytułów, akurat ten aspekt rozgrywki mógłby być nieco lepiej wykonany. Z kolei niektóre etapy potrafiły sprawić, że chciałem rwać włosy z głowy, a to za sprawą normalnego poziomu trudności, który… posiada tylko jedno życie. Niestety wiele razy musiałem przełączyć się na łatwą rozgrywkę (trzy serduszka), bo hardcore’owy normal był dla mnie zbyt trudny. A przecież dodatkowo jest też rywalizacja czasowa i zbieranie złotych śrubek. Chcesz prawdziwych katowni? Nie ma sprawy. Po wybraniu szalonego poziomu będziesz miał siedem żyć na całą grę. Koszmar.

8-bitowa piękna grafika bogata jest w detale i realnie potrafi zauroczyć. Na kolorowych planszach wiele się dzieje i nie ma zbyt dużo czasu na myślenie, bo najważniejsze są spryt i umiejętności. Jak już zaczniesz bieg to potem trudno się zatrzymać i często tylko śmierć przerywa zabawę. Technicznie wszystko jest na zadowalającym poziomie i nie uświadczyłem żadnych problemów, zacięć czy większych błędów. Aż trudno uwierzyć, że jedna osoba jest odpowiedzialna za tak udany tytuł i trzeba zaznaczyć, że na każdym kroku czuć tu pasję do piksel artu, pragnienia powrotu do magii lat 80-tych czy wielkiej chęci pobudzenia wyobraźni aktualnych graczy.

Bzzzt to prawdziwy wehikuł czasu do lat 80-tych i kilka razy naprawdę czułem się jak młokos z wypiekami na twarzy zagrywający się w Giana Sisters na Commodore 64. W czasie rozgrywki hurtowo wróciłem wspomnieniami do River Raid, Boulder Dash czy Superfrog i to właśnie miał na celu twórca, za co mu ogromnie dziękuję. Młodsi gracze również powinni docenić ten tytuł i namacalnie dowiedzieć się jak wyglądał początek 8-bitowych platformówek. Dodatkowo gra dostępna jest w polskiej wersji językowej (napisy) i w przedpremierowej obniżonej cenie (39,99 zł), więc plusów nagromadziło się dosyć sporo. Poza tym Bzzzt to dobitny przykład jak pasja i umiejętności potrafią świetnie się uzupełniać, oferując niezapomnianą podróż w pikselową przeszłość.

Plusy

  • genialna muzyka
  • proste i precyzyjne sterowanie
  • zmieniająca się, kreatywna mechanika
  • trudno się oderwać
  • cena

Minusy

  • szybko się kończy
  • walki z bossami
5

Bardzo dobry

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.