Futurystyczny niewypał

Regularnie staram się puszczać oko do trybów multiplayer, choć od zawsze wolałem kampanie dla pojedynczego gracza. Coraz bardziej przekonuję się do multi i nawet polubiliśmy się z wyraźnym progresem na przestrzeni trzech lat. Po prezentacji najnowszego Battlefielda, widowiskowy trailer zrobił na mnie wielkie wrażenie i nakręcił hype. Pal licho, że twórcy odpuścili kampanię fabularną, bo cieszyłem się, że maksymalnie skupią się na sieciowych starciach i dopracują je na glanc. Niestety, na hurtowe rozczarowania blisko daty premiery nie musiałem długo czekać, a moje nadzieje i kosmiczne oczekiwania, momentalnie zmieniły się w gorzkie rozczarowanie.

Przedpremierowe echo

Grę dostałem na kilka dni przed premierą, więc w ten oczekiwany wieczór włożyłem piwo do lodówki i zaklepałem sobie kilka godzin na rozgrywkę. Po godzinie nieudanego łączenia się z serwerami musiałem spasować, jednak mimo zawodu i niedowierzania mój optymizm nie upadł. Kolejne dni to podobne, coraz bardziej irytujące sytuacje i znajomy już komunikat problemów z serwerami. Przed premierą tylko raz udało mi się połączyć i niecałą godzinę powalczyć, patrząc na to wszystko z całkowitym załamaniem.

W głowie pojawiało się coraz więcej myśli, co by było gdybym wydał prawie 500 zł na wcześniejszy dostęp i nie mógł grać? Tak się nie traktuje klientów i hojnych fanów serii. Po wydaniu serwerowe problemy zdarzały się już rzadko ale zastąpiły je różnej maści błędy techniczne, glitche i wyrzucanie z rozgrywki ale o tym za chwilę. Studio DICE wydało grę, która powinna być w produkcji jeszcze co najmniej pół roku bo rozmiar tej technicznej katastrofy autentycznie mnie przeraził.

Walczący z bugami

W Battlefield 2042 możesz nastawić się na trzy typy zabawy – All-Out Warfare, Hazard Zone i Portal. Jeśli chcesz wziąć udział w wojnie totalnej to pierwszy typ wraz z klasycznymi trybami Podbój i Przełamanie będzie najlepszym rozwiązaniem. Ogromne mapy, 128 graczy (PS5, Xbox Series X, na starszych konsolach połowa tej liczby), intensywne starcia na wielką skalę i… chaos. Przynajmniej dla początkującego, który może czuć się jak dziecko we mgle, szczególnie jeśli woli mniejsze mapy i krótsze mecze z mniejszą liczbą wojaków. Ciężko było się przyzwyczaić, bo poza rozmiarem mapy, korzystaniem z pojazdów czy szalonymi akcjami bardziej doświadczonych graczy, trzeba było stanąć twarzą w twarz z błędami dość przeróżnych typów. Moja postać wiele razy dziwnie zdeformowała się ale chociaż mogłem walczyć dalej, trzy razy wyleciałem poza mapę, miałem mnóstwo zdarzeń dotyczących detekcji kolizji, znikała mi broń i nie raz wywaliło mnie z meczu (pech chciał, że akurat miałem dobre wyniki). Sytuacja troszkę poprawiła się kiedy wyłączyłem opcję crossplay, ale nadal szału nie było.

W Podboju musisz pokonać przeciwników na danym sektorze (kilka mniejszych obszarów) i przejąć go. Więcej terenu to szybsze wyczerpanie się punktów wroga i ostateczna wygrana. Z kolei Przełamanie to atak i obrona obszarów, czyli jedna ekipa broni punktów a druga stara się je przejąć i zdobyć możliwość przejścia do następnego sektora. W obu przypadkach trzeba zarezerwować sobie sporo czasu i przygotować się nie tylko na częste śmierci ale też dziwne akcje. Biegniesz przez pół mapy i nawet nie wiesz skąd nadeszła śmierć, w starciu z pojazdami lepiej brać nogi za pas, a osobiste potyczki lepiej odsunąć na bok i skupić się na prawdziwych celach, bo to klucz do wygranej.

Po śmierci możesz wybrać miejsce respawnu lub określony pojazd i przygotować kolejny sposób na rozgrywkę. A ich jest sporo, bo możesz wylądować na dachu wieżowca, zasiąść za sterami latającej maszyny, znaleźć doborowe miejsce i jako snajper kosić nadciągające siły wroga lub zwyczajnie przedzierać się metr po metrze i walczyć na pierwszej linii. Długo mi zajęło przyzwyczajenie się i w miarę normalny udział w walkach, bo przełączałem się na tryb Hazard Zone.

Hazard Zone napakowane taktyką i adrenaliną

Przyznaję, że byłem najbardziej ciekaw tego trybu i w ogólnym rozrachunku nie zawiodłem się. Czteroosobowe ekipy (32 graczy na PS5, Xbox Series X) muszą zlokalizować dyski z danymi, zabrać je i ewakuować się. Warto, aby choć jeden z członków zespołu miał skaner dysków bo bardzo ułatwia to dotarcie do kapsuł i wykonanie zadania. Niestety, żeby nie było zbyt łatwo to w obszarze z dyskami mogą pojawić się inne ekipy graczy i wrogowie sterowani przez SI. Warto myśleć taktycznie, skradać się, osłaniać i być cierpliwym bo utrata życia i dysków boli tu szczególnie.

Starcia z reguły są krótkie ale intensywne i jeśli nie uda się przeżyć, to po zebraniu specjalnego laptopa można przywrócić członków do walki. Najlepiej skupić się na zbieraniu dysków i eliminacji oddziału przeciwnika, bo ewakuacje są dwie a jak już wygrać i uciec to z pełnymi plecakami. Walki przy nadlatującym statku są pełne adrenaliny i jeśli uda się odlecieć to satysfakcja jest ogromna. Za zdobytą kasę możesz nabyć nowy sprzęt czy atuty taktyczne (więcej amunicji, więcej miejsca na dyski i kasy za nie, szybsze uzdrowienie) i przed każdym z meczy dobrać wszystko wedle swoich upodobań. Tutaj nieco zawiódł system premiowania, bo jeśli wygrywasz to możesz się dobrze przygotować do starcia, jednak po kilku przegranych meczach ekwipunek świeci pustkami, a Ty biegasz po mapie z podstawowym karabinem.

Po wielkich bitwach i taktycznych starciach, warto zostawić trochę czasu na zakładkę z napisem Portal. Trzeci typ zabawy szczególnie docenią zagorzali fani serii, bo możesz walczyć z zawartością z Battlefield 1942, Battlefield: Bad Company 2, Battlefield 3 i obecnej gry. Szkoda, że zawartość na starcie to tylko po dwie mapy z każdej gry ale właśnie Portal okazał się ważnym punktem tego tytułu. Bitwy na starych, odświeżonych terenach cieszą i właśnie tutaj możesz stanąć do walki np. w drużynowym deathmatchu. Uwielbiasz Battlefielda i masz talent do tworzenia ciekawych rozgrywek? W edytorze możesz wybrać m.in. Podbój (64 graczy), Team Deathmatch, Każdy na Każdego czy Szturm, dobrać liczbę graczy, mapę i nawet swoje zasady. W jednym trybie walczyłem ze snajperami z nożem i 2 pociskami w karabinie na mapie z Battlefield 2042. Za każde zabójstwo otrzymywałem naboje, a frajda z zabawy była naprawdę przednia. Portal ma potencjał i oby twórcy go nie zmarnowali.

Specjalistów od groma

Satysfakcja ze strzelania jest duża, jednak deweloper na początek żywotności gry postanowił nie rozpieszczać w temacie giwer. Kilka karabinów, trzy snajperki czy dodatkowe typy to z pewnością za mało a nowy arsenał z pewnością będzie dodawany w kolejnych sezonach ale na premierę i tak powinien być zdecydowanie większy wybór. Z kolei wybór jest konkretny odnośnie nowości, czyli specjalistów, których jest aż dziesięciu. Każdy z nich posiada swoją umiejętność i specjalny gadżet, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby swobodnie dobierać pukawki dla danego specjalisty. Kombinezon wingsuit, linka z hakiem, apteczka, widzenie przez ściany czy dodatkowa ochrona to tylko niektóre z elementów specjalnych. Najlepiej umiejętności bohaterów sprawdzają się w Hazard Zone, jednak w każdym trybie, aby w pełni cieszyć się ich możliwościami, trzeba w grze spędzić trochę czasu.

Graficznie tytuł prezentuje się dobrze ale ogromne mapy wydają się nieco puste i wymuszają korzystanie z pojazdów, bo ciągle biegając można się naprawdę wirtualnie zmęczyć. Z kolei startująca rakieta, tornado, burza piaskowa, lodowate klimaty czy starcia pośród drapaczy chmur lub wraków statków umiejętnie potrafią urozmaicić zabawę i sprawić, że bitwa na każdej z map ma swoje zalety zarówno taktyczne jak i widowiskowe.

Lufa wydawcy przy skroni

Wygląda na to, że studio DICE albo przespało premierę Cyberpunka 2077 i nie nauczyło się na błędach innych albo wydawca nie zgodził się na opóźnienie premiery. W tak opłakanym stanie technicznym, Battlefield 2042 nie powinno się ukazać i kosztować tak wielkie pieniądze. Wydajesz kasę na droższą edycję i nie możesz zagrać przed premierą bo jest problem z serwerami? Mam wielką nadzieję, że gracze coraz częściej będą wyciągać wnioski po tego typu akcjach.

Gdyby twórcy poważnie traktowali klientów, powinni opóźnić wydanie, wyeliminować rażące błędy, dodać więcej zawartości bo gdyby nie Portal to licho to wygląda i skupić się na pracy przy grze a nie prezentowaniu oszałamiających trailerów. Teraz w wielu domach słychać głośny jęk gorzkiego rozczarowania, a mogło przecież być zupełnie inaczej. Cholera, do czasu eliminacji błędów, wracam do Halo Infinite, tam darmowy multiplayer może nie jest idealny ale technicznie wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku.

Plusy

  • Battlefield Portal
  • efekty pogodowe
  • ogromne, różnorodne mapy
  • Tryb Hazard Zone choć nieidealny to potrafi wciągnąć

Minusy

  • błędy, glitche, lagi - powtórz x 100
  • brak klasycznych trybów (poza Portal)
  • problemy z serwerami (większe przed premierą)
  • ogólnie mało zawartości
3

Dostateczny

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.