Call of Duty pozostaje – wraz z grami sportowymi – jednym z ostatnich bastionów corocznych wydawnictw. Nawet COVID-19 nie powstrzyma megahitu Activision przed ukazaniem się jesienią tego roku. Zgodnie z tradycją też najpewniej wiemy jeszcze przed ogłoszeniem, jak będzie się nazywać i o czym będzie nowa gra najpewniej studia Treyarch.
Rok temu dostaliśmy miękki „reboot” podserii Modern Warfare, który przedstawił nową inkarnację legendarnego kapitana Price’a. Wstępne wycieki i poszlaki sugerują, że w 2020 zobaczymy reset Black Ops. Marka zaliczała eskalację z gry na grę, aż dotarła do futurystycznej ściany – ma więc sens, że Activision chce nieco sprowadzić najpopularniejszą część franczyzy nieco na ziemię. Zaczęło się niewinnie, od tłita autorstwa Okami, który regularnie postuje wycieki na temat serii:
To oczywiście tylko mock-up, ale newsa szybko podłapały inne serwisy. Eurogamer, po konsultacji ze swoimi źródłami, już nawet nie spekuluje. W samym nagłówku stwierdza, że nowa część Call of Duty będzie nosiła podtytuł Black Ops: Cold War. Aż dwa podtytuły! Pikanterii doniesieniom dodaje najmłodsze rodzeństwo serii, battle royale’owe Warzone. Gracze dobrali się już do zawartości pozamykanych bunkrów i odkryli, że w środku znajdują się m.in. telefony, z których dobiegają rosyjskie dialogi, a także stacje kontroli broni nuklearnej.