Pokemon Go to aplikacja firmy Niantic Labs, o której dwa tygodnie temu niewielu w Polsce słyszało. A nawet jeśli w kuluarach o niej mówiono, dorośli gracze najpewniej pukali się w głowę, głośno argumentując wyświechtane racje. Jak pokazało ostatnich paręnaście dni, firma Nintendo (będąca kooperantem rzeczonej produkcji) nie tylko wzniosła się na wyżyny rozpoznawalności pośród grupy casuali, nie tylko odnotowała najlepszy giełdowy wynik od ponad 20 lat (akcje firmy wzrosły już o ponad 50% a tendencja jest wciąż zwyżkowa), nie tylko zdominowała praktycznie nasz kraj i pół świata… Przyczyniła się również (a może przede wszystkim) do matczynych łez radości.
O Pokemon Go mówią praktycznie wszyscy. Ostatnimi czasy Google Trends odnotowało więcej zapytań o Pokemony niż o wszechobecne w internecie porno, co nie tylko zaskakuje, ale dobitnie obrazuje skalę zjawiska. O grze Ninny piszą największe portale niezwiązane z grami wideo; jest ona podejmowana przez stacje radiowe, telewizyjne i różnorodne serwisy technologiczne. Ale wróćmy do podjętego wcześniej tematu.
Matka dziecka cierpiącego na autyzm, a pragnąca zachować anonimowość, zamieściła na Facebooku wpis (tagując przy okazji samo Nintendo), który jednoznacznie wskazuje na bezpośredni wpływ aplikacji na zachowanie jej syna. Punkt po punkcie opisuje kolejne stadia asymilacji z rówieśnikami, a następnie z całkowicie obcymi sobie ludźmi. A zważywszy na głęboki autyzm bohatera tego wpisu i jego dysfunkcyjność (objawiającą się m.in. wykluczeniem, zamknięciem w sobie, manieryzmami ruchowymi lub brakiem jakiejkolwiek komunikacji z otoczeniem), poniższy – bardzo wzruszający wpis – można uznać za argument wytrącający przeciwnikom gier wideo oręż z ręki.
Czytelnicy naszego bloga – jak pokazuje statystyka – są nie tylko osobami mającymi na karku ćwierćwiecze (i więcej), ale sami często są również rodzicami. Jeśli więc zaliczasz się do tego empatycznego grona, zamknij na chwilę oczy i wyobraź sobie swoje własne dziecko, które nie mówi… do którego w żaden sposób nie możesz dotrzeć… do którego w ograniczonym stopniu docierają bodźce zewnętrzne… które zamknięte w swoim świecie, nagle… krzyczy z radości, wykazuje aktywność ruchową, próbuje wraz z nowo poznanymi znajomymi integrować się dzięki grze wideo! Które wreszcie wychodzi na dwór a tym samym wtłacza z siłą pompy nadzieję w Twoje serce. Łzy same cisną się do oczu, prawda?
I choć jeszcze dzisiejszego poranka zastanawiałem się nad fenomenem rzeczonego tytułu, nie dowierzając zachowaniom niektórych jednostek, tak już wieczór kończę dodaniem do wpisu hashtaga #PokemonGO. Cholera, a niech grają nawet wszyscy! Jeśli tylko z takim, jak opisany, skutkiem!
PS: Pokemon GO na Androida pobierzesz pod tym adresem!