Zapinajcie pasy i łapcie czipsy, popcorn, marchewkę i hummus, naczosy czy cokolwiek lubicie chrupać podczas oglądania igrzysk. Szykuje się nam bowiem wojenka, która może bardzo wiele zmienić w cyfrowym świecie. Walczą w niej Epic i Apple.
Epic dokonał fundamentalnej zmiany w mikropłatnościach Fortnite: twardo obciął ich ceny o 20%. Miły gest w kierunku fanów najpopularniejszej gry? Nie do końca: Epic poluje tutaj na Apple i Google. App Store i Google Play pobierają prowizję za zakupy w swoich sklepach, również wirtualnej waluty. Firma Tima Sweeneya jest temu zdecydowanie przeciwna, więc postanowiła rozegrać gigantów i to w bardzo bezczelny sposób. Podczas kupna V-bucksów pojawia się okienko, w którym można wybrać metodę: albo płacimy mniej Epic, albo więcej „hostującemu” sklepowi.
Wybór jest banalny. Prowokacja się udała, bo Apple połknęło przynętę i… usunęło Fortnite z App Store. Na iOS nie pograsz już w battle royale. Ten krzyk, który słyszysz, należy do setek tysięcy dzieciaków oderwanych od ulubionej gry. Dokładnie takiej reakcji Apple chciało Epic, bo zaraz po usunięciu Fortnite ze sklepów pozwało Apple. Jest to o tyle ciekawe, że firma stojąca za iPhone’em znajduje się od dłuższego czasu na świeczniku z powodu rzekomych praktyk monopolistycznych. Usunięcie Fortnite może być idealnym argumentem po stronie Epic.
Epic chce całkowitego pozbycia się marży pobieranej przez obie firmy. Jeśli Apple przegra tę ryzykowną grę w tchórza, to może dojść do otwarcia ich sklepowego ekosystemu. Będzie ciekawie. A jak ciekawie? Epic wypuścił pastisz słynnej reklamy Apple „1984”.
