Oryginalne Ubongo jest grą, do której regularnie wracam, aczkolwiek – jak każda tego typu gra – po pewnym czasie przestaje dawać tę samą frajdę jak przy pierwszych rozgrywkach. Dlatego z szeroko otwartymi ramionami przyjąłem nową odsłonę podgrzewacza szarych komórek – Ubongo Extreme.
Testowana gra to znacznie mniejszy gabarytowo produkt, który podobnie jak karciana wersja mieści się w kieszeni. Zasady również nieco uległy zmianie, chociaż ich trzon pozostał ten sam – w jak najkrótszym czasie należy ułożyć konkretny kształt z dostępnych klocków. Różnica polega na tym, że tym razem są one zbudowane z sześciokątów.
Jak wygląda rozgrywka w Ubongo Extreme
W pudełku znajdziesz 32 dwustronne karty, przy czym wybrana strona definiuje poziom trudności rozgrywki. Na jednej stronie używasz trzech kafelków, a na drugiej – czterech. Daje to łącznie aż 64 wyzwania. Oprócz wspomnianych kart, Ubongo Extreme oferuje 32 klocki po 8 sztuk w czterech kolorach: szarym, żółtym, filetowym oraz czerwonym.
Zasady gry są banalnie proste. Karty układasz w czterech stosach, a obok nich płytki w tożsamych kolorach. Każdy z graczy (maksymalnie czterech) bierze jedną kartę i kładzie ją przed sobą. Następnie, na sygnał, wszyscy odwracają je i szukają wskazanych na obrazku kafelków, a potem starają się w jak najkrótszym czasie ułożyć płytki tak, aby zasłoniły białe pole złożone z sześciokątów. Ten, kto ułoży pierwszy, krzyczy „Ubongo!” i runda dobiega końca. Brzmi prosto, prawda? Ale bynajmniej proste nie jest! Szare komórki potrafią rozgrzać się do czerwoności. Czasami odnalezienie właściwej kombinacji zajmuje kilkanaście sekund, ale najczęściej trwa to dużo dłużej. Pikanterii dodaje fakt, że działasz pod presją czasu. Emocje czasami sięgają zenitu!
Wykonanie Ubongo Extreme
Ubongo Extreme wykonano na tyle solidnie, na ile pozwala to sama forma rzeczonego tytułu. Sugerowana cena to 50 PLN bez grosza, co jest uczciwą ofertą, zważywszy na doskonałą zabawę gwarantowaną przez grę Grzegorza Rejchtmana. Oczywiście nie należy zbytnio katować samych kart i uważać na kafelki, wówczas nie ma obawy o uszkodzenia.
Czy warto sięgnąć po Ubongo Extreme?
Zdecydowanie tak! Jest to świetna gra, gwarantująca doskonałą zabawę. Polecam ją nie tylko odbiorcom w założonym targecie wiekowym od 8 do 108 lat. W Ubongo Extreme grałem z moją 4,5-letnią córką, przy czym bez zachowania zasady „kto pierwszy, ten lepszy”. Dawałem jej kartę, płytki i prosiłem o ich prawidłowe ułożenie. Moja pociecha z wypiekami na twarzy kręciła nie tylko kafelki, ale także same karty, próbując odnaleźć właściwą kombinację.
Jeśli lubisz pogimnastykować swój umysł, Ubongo Extreme jest zdecydowanie dla Ciebie! Premiera już 31 marca.