Wychowałem się na konsolach, dlatego lubię proste rozwiązania. Zupełnie nie kręci mnie porównywanie poszczególnych podzespołów, aby móc wyciskać z gier maksimum ich możliwości. Dlatego jeśli mam już grać nie na konsoli, najchętniej sięgam po laptopa gamingowego. W ostatnim czasie miałem przyjemność sprawdzenia nowej generacji Lenovo Legion 5 Pro, którego wcześniejszą wersję testował u nas Piotrek.
Design i jakość wykonania
Biorąc Lenovo Legion 5 Pro do ręki, a właściwie – ze względu na wagę – w obie ręce, nie ma się żadnych wątpliwości: mamy do czynienia z konkretną maszyną. 2,5-kilograma robi wrażenie. Do tego dochodzi sporo ważący zasilacz. Warto więc podkreślić, że zestaw ten nie jest szczególnie przyjemny w transportowaniu. Ale to chyba jego jedyna wada…
Pod względem wykonania Legion 5 Pro prezentuje się wyśmienicie. Jeśli mieliście do czynienia z poprzednimi wersjami, poczujecie się jak w domu, ponieważ pod względem budowy i designu niewiele się zmieniło. Pierwsze, co rzuca się w oczy to nazwa “Legion” na pokrywie zamiast charakterystycznego kształtu z poprzedniej wersji.
Zrobiona z anodowanego aluminium obudowa prezentuje się świetnie i jest przyjemnie chłodna w dotyku. Inżynierowie na szczęście nie kombinowali z układem gniazd oraz portów. Jest ich w sumie 11, a najważniejszych 6 znajduje się z tyłu: RJ-45, USB-C 3.2 Gen 2 (DisplayPort 1.4, gniazdo zasilania 135 W), HDMI, 2 x USB-A 3.2 Gen 1 oraz gniazdo zasilania. Z prawej mamy przycisk przesłony kamery internetowej (genialne rozwiązanie), gniazdo słuchawkowe i mikrofonowe, USB-A 3.2 Gen 1, a z lewej USB-C Thunderbolt 4 i USB-C 3.2 Gen 2 (DisplayPort 1.4). To w zupełności wystarcza, aby do jednostki podłączyć wszystko, co jest niezbędne do zabawy.
Po uniesieniu pokrywy naszym ukazują się 16-calowa matryca, klawiatura z blokiem numerycznym oraz pokaźny touchpad. Jest dość surowo, ale to akurat – w mojej opinii – bardzo duża zaleta rzeczonego zestawu.
Podsumowując: Legion 5 Pro prezentuje się świetnie. Nie ma opcji, aby ktoś, kto zobaczy go na Waszym biurku nie zawiesił oka choćby na chwilę, aby potem bardziej się nim zainteresować.
Lenovo Legion 5 Pro w praktyce
Najważniejsze są “bebechy” więc od nich zacznę. Testowany egzemplarz oferował procesor Intel Core i7-17900H 12. generacji, 32 GB pamięci RAM oraz kartę graficzną Nvidia GeForce RTX 3070 Ti 8 GB GDDR6. To w zupełności wystarczyło, abym mógł cieszyć się w zasadzie każdym z ulubionych tytułów na maksymalnych ustawieniach grafiki. Jak wspomniałem we wstępie, od gier wideo oczekuję rozrywki, a nie dłubania w ustawieniach. Dlatego bardzo ucieszył mnie fakt, że Elden Ring hulał aż miło. Z resztą jak wszystko inne, co w międzyczasie zainstalowałem na ścigającym z absolutnie zadowalającą prędkością dysku.
Matrycę 16:10 da się odchylić pod kątem 130 stopni, dzięki czemu da się grać w niemalże każdych warunkach. Rozdzielczość 2560×1600 px i jasność 500 nitów jak dla mnie w zupełności wystarczyły, abym czuł się spełniony jako gracz. Tu warto zaznaczyć, że do laptopa podłączyłem kontroler dedykowany konsoli. Sprzęt bez problemu go wykrył i zainstalował, dzięki czemu nie musiałem się “męczyć” z myszką i klawiaturą.
Zintegrowane głośniki oraz kamerka w zupełności wystarczą do czatowania i wideorozmów, aczkolwiek nadal niezastąpione są porządne słuchawki. Owszem, da się grać oraz rozmawiać i bez nich, ale to jednak nie “to”. Szczególnie, że mikrofon jest umiejscowiony dość niefortunnie, bo tuż nad klawiaturą. W praktyce oznaczało to nieprzyjemne stukotanie w uszach moich rozmówców, gdy podczas konwersacji coś im pisałem na czacie.
Muszę wspomnieć o świetnym działaniu Legion 5 Pro poza gamingiem. Laptop świetnie poradził sobie z obróbką wideo oraz przetwarzaniem plików. “Obrobienie” niemalże 20-gigabajtowego pliku wideo (używam OpenShot) z nagraniem z sesji RPG zajęło mu niespełna dwie godziny, co w porównaniu do mojego “zwykłego” laptopa jest czasem fenomenalnym.
Czas pracy i głośność
Jak na porządnego gamingowego laptopa przystało, Legion 5 Pro przy maksymalnym obciążeniu szumi głośniej niż moja zmywarka, ale na szczęście tylko przez niewiele ponad dwie godziny, bo później bateria jest wyczerpana do zera. Oczywiście jest to absolutnie zrozumiałe. Warto jednak zaznaczyć, że przy wyłączonym zasilaniu baterię do pełna ładuje się w niecałą godzinę: petarda!
Choć system chłodzenia radzi sobie całkiem nieźle, Legion Pro 5 może działać jako całkiem udany piecyk, jeśli pogra się na nim dłużej, niż godzinę. Obudowa nagrzewa się dość mocno, ale zakładając, że sprzęt stoi wówczas na biurku – nie powinno to stanowić problemu.
Podsumowanie
Czy mogę polecić Lenovo Legion Pro 5? Z całą pewnością tak, o ile nie przerazi Was cena. Myśląc bowiem o tym sprzęcie trzeba się szykować na wydatek rzędu 8000 PLN.
Za te pieniądze dostajecie sprzęt turbo wydajny, który powinien spełnić oczekiwania nawet najbardziej wymagających graczy. Oczywiście biorących pod uwagę, że mamy do czynienia z laptopem, a nie jednostką stacjonarną. Mobilność jest tu bowiem ogromnym atutem.
Laptop jest niemalże pozbawiony wad, co czyni go bardzo atrakcyjnym sprzętem. Biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że istnieje możliwość jego późniejszej rozbudowy, tym bardziej mogę rekomendować jego nabycie.