Czy przygody rekina mogą cieszyć i być ciekawym doświadczeniem?
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Maneater, byłem dość sceptycznie nastawiony, bo przecież co może być ciekawego w opowieści o rekinie. No dobra, pożeranie ludzi może być intrygujące ale co dalej? Studio Blindside Interactive właśnie ludojada namaściło na głównego bohatera, wrzuciło go do całkiem niemałej wodnej mapy i dodało wiele różnych aktywności do wykonania. Czy udało się to wszystko posklejać w jedną, sensowną całość?
Od zera do bohatera
W Maneater jesteś rekinem, któremu podczas polowania zabito matkę. Młody bohater pała zemstą ale na to jeszcze przyjdzie pora, bo teraz jego głównym priorytetem jest przeżycie. Od samego początku przygody rekin musi liczyć tylko na siebie i pomału, stopniowo piąć się w górę łańcucha pokarmowego. Małe makrele, żółwie czy sumy to główne dania młodego ludojada ale im dalej w podwodną głębię, tym menu będzie bardziej różnorodne wraz z polowaniem na wytrzymałe drapieżniki alfa. Co jakiś czas rekin będzie musiał zmierzyć się z agresywnymi łowcami, co z pewnością dobrze przygotuje go na podwodne królowanie.
Teren do eksploracji to otwarte głębiny podzielone na kilka obszarów, w których poza zadaniami typu „zjedz 10 sumów”, „pożryj 10 ludzi” czy „wyeliminuj cel”, naprawdę jest co robić. Poznawanie historii danego obszaru, przedzieranie się przez nowe przejścia, „otwieranie” skrzyń z zasobami czy szukanie tablic rejestracyjnych pozwala dokładnie poznać tereny i solidnie przygotować się na niebezpieczne starcia. Kolekcjonerzy wszelakich przedmiotów i ich szukania z pewnością będą zadowoleni.
Pożeranie ludzi z przymrużeniem oka
Bardzo ciekawym rozwiązaniem są komiczne i ironiczne komentarze narratora w temacie rekina, uczęszczanych miejsc i ich historii czy innych przeróżnych sytuacji. Takie atrakcje sprawiają, że przygoda rekina nie jest ukazana na serio ale w bardziej luźny i zabawny sposób, a na mojej twarzy nie raz zagościł uśmiech. Przemierzając podwodne lokacje można natrafić na zatopione statki, wraki samochodów, szkielety wycieczkowiczów w ich łodzi, a nawet na rzeźbę wykonaną ze śmieci wyciągniętych z wody. Artysta kilkanaście lat wyjmował puszki i inne nieprzydatne rzeczy z wodnych głębin, tworząc swoje dzieło życia, a po jego śmierci grupka, niewrażliwych na sztukę, osób wrzuciła jego rzeźbę z powrotem do morskiej otchłani. Takich smaczków podczas wędrówki jest zdecydowanie więcej.
Jak wygląda samo polowanie na bezbronnych plażowiczów? W wodzie nie ma z tym problemów, ale ciekawiej i śmieszniej robi się jeśli rekin wyskoczy z wody i rzucając się po ziemi, będzie pożerał kolejne osoby. Bohater może kilka chwil być poza morskim otoczeniem i wtedy atakować swoje cele, które nie wiedzieć czemu czasami niespecjalnie garną się do ucieczki. Nieco mniej pozytywnie prezentuje się sama walka, bo ograniczono ją do wciskania jednego przycisku. Możesz też uderzać płetwą czy miażdżyć szczęką, jednak nie mają one zbytniej siły przebicia. Podczas starcia czasami zawodzi praca kamery i ciężko połapać się gdzie jest przeciwnik, a pojedynki z łowcami potrafią trwać wiecznie. Dawno też nie pamiętam, aby podczas zabawy kontroler był aż tak „morderczo katowany”.
inFamous Maneater
Podczas rozprawiania się z kolejnymi zastępami łowców, rekinowi wzrasta poziom niesławy, a samych polujących pojawia się więcej i są bardziej agresywni. Chcąc odpocząć po walce czy ulepszyć swojego ludojada, trzeba udać się do grot, będących swoistym azylem i pełną kolorów oazą spokoju. Gałęzie ewolucji wykonane są poprawnie i każda zdobyta umiejętność (szczęka, płetwy czy ogon) cieszy i pozwala z większą siłą walczyć z wrogiem. Ulepszenie sonaru (podświetla większy kawałek okolicy), bioelektryczna szczęka (razi wroga prądem) czy kościste płetwy (wirujący mikser destrukcji) pozwalają czuć się jak prawdziwy łowca głębin.
Na pochwałę zasługuje też oprawa audio, bo podwodne odgłosy wykonane są dbale, a muzyka podczas zmiennych wydarzeń na ekranie, potrafi z przytupem dać znać o sobie. Także graficznie Maneater prezentuje się poprawnie, czasami nawet urzekając podwodnym pięknem, urokliwymi zakątkami czy kolorami grot. Oczywiście nie jest to najwyższa liga ale do brzydoty też daleko jej brakuje. Choć samych błędów technicznych nie zauważyłem zbyt wiele, tak już spadki płynności rozgrywki pojawiały się częściej. Było to szczególnie uciążliwe podczas zajadłej i krwawej walki, a przecież na ekranie nie działo się zbyt wiele. Kolejna aktualizacja być może wyeliminuje te problemy i nie będą już przeszkadzać podczas starć.
Opowieść o rekinie nie jest wysokobudżetową produkcją i tak też trzeba na nią spojrzeć. Jednak po zliczeniu plusów i minusów, jawi się jako interesujące, dość niespotykane doświadczenie, idealne na krótkie posiedzenia. Nie wierzyłem w powodzenie tego specyficznego projektu ale ostatecznie twórcy mile mnie zaskoczyli.