Jako ustatkowany gracz powinieneś doskonale kojarzyć serię stworzoną przez londyńskie studio z głową sowy w logotypie, której pierwsza odsłona ukazała się na starym, poczciwym PlayStation. Przy okazji premiery WipEout Omega Collection przypomniały mi się dawne czasy…
WipEout
Gdy w napędzie konsoli Kutaragiego pierwszy raz zakręciła się płyta z produkcją Psygnosis, nie miałem pojęcia, że właśnie rozpoczyna się niezwykła przygoda, która trwać będzie po dziś dzień. WipEout powalał grafiką, a wydobywające się z głośników dźwięki urywały głowę przy samej kości ogonowej. Wgniatające w fotel poczucie prędkości sprawiało, że dzieło angielskiego studia zapadło mi w pamięci do tego stopnia, że specjalnie dla tej właśnie gry od czasu do czasu wyciągam z piwnicy PlayStation…
Spore kontrowersje wzbudzał plakat z kampanii reklamowej gry, na którym znana spikerka radiowa Sara Cox, ucharakteryzowana została na osobę po przedawkowaniu narkotyków. A musisz mieć świadomość, że niegdyś taka forma kontrowersji rzadko kiedy miała rację bytu. Za to mocno działała na wyobraźnię…
To, co nadal wzbudza we mnie największe emocje, to sentymentalny powrót do zarwanych nocy, w trakcie których podejmowałem wielokrotne próby pobicia osobistych rekordów na każdym z torów. Niezapomniany pozostaje również soundtrack, a w szczególności muzyka Chemical Brothers. Wypuszczony w 1995 roku WipEout był jednym ze startowych tytułów w bibliotece PlayStation. Życzę każdej konsoli, aby na launch dostawała produkcję, która złotymi literami wpisze się do kart historii gamingu.
WipEout 2097
Rok później wydano kontynuację, okraszoną dopiskiem 2097. Z perspektywy czasu, minęło dokładnie 45 lat od daty wydania pierwszej edycji. Mój kontakt z nią nastąpił wraz z włożeniem do napędu konsoli dysku „Demo One”, na którym oprócz rzeczonej gry znalazły się również inne kultowe pozycje (Crash Bandicoot, Destruction Derby 2, Die Hard Trilogy, Tekken 2 oraz robiące ogromne wrażenie, w pełni trójwymiarowe, polygonalne obiekty dinozaura i płaszczki). Wówczas męczyłem tytuł tak długo, że tor opanowałem do absolutnej perfekcji.
Po ponad dwudziestu latach nie jestem w stu procentach pewien, ale prawdopodobnie to właśnie od WipEout 2097 rozpoczęła się moja przygoda z serią. Pierwsza część zakręciła się w napędzie zaraz po tym, jak zapoznałem się z wersją demonstracyjną drugiej odsłony. Grafika totalnie rozwalała tamtego odbiorcę, a genialna ścieżka dźwiękowa do dzisiaj pozostaje jedną z moich ulubionych. „Firestarter” zespołu Prodigy już na zawsze będzie kojarzył mi się z opisywanym tytułem.
Wip3out
Trzecia odsłona serii wydana została w 1999 roku, jednak w moje ręce trafiła dopiero wersja wydana na Starym Kontynencie rok później, oferująca jako edycja specjalna dodatkowe funkcjonalności, chociażby w postaci automatycznego ładowania zapisanego na karcie pamięci stanu gry.
Ta z kolei przenosiła turniej do roku 2116, a tym co bez wątpienia przykuwało największą uwagę, była oprawa graficzna. Wip3out wyglądał znacznie lepiej, niż dwie poprzednie odsłony serii. Zmieniono wygląd HUD-u, co w mojej opinii nie było najlepszą decyzją. Ciekawostką natomiast był boost pochłaniający energię tarcz, ale dający w zamian potężne przyspieszenie. Miło wspominam również tryb eliminacji, w którym, oprócz ukończenia okrążenia, należało wykluczać oponentów z zawodów. Najważniejszy był jednak split screen i możliwość sprawdzenia swoich umiejętności z kompanem siedzącym na kanapie obok. Wówczas jeszcze bez zimnego piwa w tle.
WipEout Fusion
Dwa lata po debiucie PlayStation 2, wydano czwartą odsłonę serii (WipEout 64 z premedytacją pomijam). Ponieważ od premiery trzeciej części minęły trzy lata, do WipEout Fusion podszedłem z ogromnym entuzjazmem. Nawet dziś doskonale pamiętam… ogromne rozczarowanie, które towarzyszyło mi przez kilka godzin spędzonych z produkcją Sony Studio Liverpool.
Chociaż tytuł oferował sporo nowości względem poprzednich części, nie byłem w stanie złapać przysłowiowego bakcyla. Oprawa graficzna nie powalała na kolana, trasy były nazbyt długie, a momentami przesadzony poziom trudności sprawiał, że odechciewało się grać. Najciekawszym trybem był w mojej opinii Zone, w którym statek nieustannie się rozpędzał, a całość sprowadzała się do jak najdłuższego przetrwania.
WipEout Pure i Pulse
Wraz z premierą PlayStation Portable pojawiła się kolejna odsłona serii – WipEout Pure – której zwyczajnie nie mogłem ominąć. Akcję umieszczono w 2197 roku, czyli dokładnie sto lat po liderze mojego rankingu, czyli opisywanej wcześniej drugiej części serii.
Twórcy tak dostosowali interfejs użytkownika i oprawę graficzną, aby dobrze wpisywały się w możliwości konsoli przenośnej. Niestety, ultraszybkie wyścigi nie do końca nadają się na wyjścia w plener, a temu miała być przecież dedykowana PSP. Późniejsze trasy wymagały ogromnego skupienia; jeden błąd często oznaczał porażkę, co wywoływało niepotrzebną frustrację. W domowym zaciszu Pure sprawdzał się wyśmienicie, ale wówczas wolałem odpalać poprzednie części na ekranie telewizora.
Pulse pojawił się trzy lata później, dając możliwość wystartowania w turnieju odbywającym się w roku 2198. Powrócił tryb eliminacji, zapewniając niezapomniane emocje w trakcie szaleńczych wyścigów po dwunastu nieziemsko wykręconych torach i ich lustrzanych odbiciach. Niezwykle miłym dodatkiem była możliwość stworzenia własnych mazideł na antygrawitacyjnych bolidach, a także pobrania z sieci wzorów innych graczy oraz odpalenia własnej ścieżki dźwiękowej. Grę wydano także na PlayStation 2, jednak nie miałem okazji jej organoleptycznego poznania.
WipEout HD i Fury
Sony, jak każdy duży wydawca, doskonale wie, jak odcinać kupony. Tym sposobem powstał WipEout HD, będący jedynie (i aż) połączeniem Pure i Pulse wydanym na PlayStation 3. Jedynie, ponieważ odsłona ta nie oferowała niczego ponad wersje oryginalne. Aż, ze względu na oszałamiającą wówczas oprawę graficzną. Z wypiekami na twarzy brałem udział w doskonale mi znanych turniejach.
Fury było za to płatnym rozszerzeniem, które wywołało niemałe kontrowersje ze względu na wyświetlane w trakcie ładowania poszczególnych torów reklamy. Absurd sięgał tak głęboko, że nawet po załadowaniu całego wyścigu, musiałem czekać aż ta się zakończy. Ze względu na bardzo negatywny wydźwięk ze strony graczy, twórcy szybko wyłączyli ten „dodatek”. Co jednak najważniejsze, Fury oferowało dodatkowe osiemdziesiąt tras do pokonania, co było niezwykle satysfakcjonującym wynikiem.
WipEout 2048
Wraz z premierą PlayStation Vita w 2012 roku ukazała się jeszcze jedna odsłona gry, będąca jednocześnie prequelem całej serii. Widać to przede wszystkim w budowie tras, które łączą się z infrastrukturą miast i lokacji, w których akurat odbywają się zawody. WipEout 2048 pokazywał moc przenośnej konsoli Sony, oferując jednocześnie niezapomniane doznania estetyczne.
To, na co narzekałem przy okazji poprzednich przenośnych edycji, to przesadzony poziom trudności, który nie został dopasowany do sprzętu dedykowanego podróżom. Zdecydowanie zabrakło możliwości dostosowania wymagań stawianych przez grę do umiejętności odbiorcy. Bardzo miłym dodatkiem okazała się natomiast możliwość grania z użytkownikami PlayStation 3 posiadającymi WipEout HD. Dzięki temu społeczność graczy próbujących konkurować z ludźmi z całego świata znacznie się poszerzyła. Projekty torów zasługiwały na najwyższe uznanie, a zapamiętanie ich zawiłości niejednokrotnie było kluczem do osiągnięcia sukcesu. Sony musiało być jednak nie do końca zadowolone z finalnego produktu, ponieważ w tym samym roku, w którym wydano WipEout 2048, Studio Liverpool zostało zamknięte.
WipEout Omega Collection
Jako szczęśliwy posiadacz PlayStation 4 z utęsknieniem wyczekiwałem na premierę najnowszej odsłony serii. W czerwcu bieżącego roku marzenia się spełniły, choć nie do końca o takim WipEoucie marzyłem…
Ponownie odcięto kupony, wrzucając trzy opisywane wcześniej części do jednego worka i dostosowując technikalia do obecnych standardów. Tym sposobem ponownie mogłem sprawdzić swoje umiejętności w WipEout 2048, HD i Fury, a co za tym idzie, również Pure i Pulse, które tworzyły tę drugą pozycję. Muszę przyznać, ze choć doskonale pamiętam wszystkie trasy, ich ponowne przechodzenie w podciągniętej rozdzielczości przełożyło się na odpowiednią dozę satysfakcji. WipEout Omega Collection wygląda oszałamiająco i powinno być pozycją obowiązkową nie tylko dla osób nie znających serii od podszewki, ale także jej oddanych fanów.
WipEout Omega Collection zawiera w sobie właściwie wszystko, za co można kochać wspominaną tutaj serię. Dwadzieścia sześć tras w dziewięciu trybach, po których możesz ścigać się jednym z pięćdziesięciu bolidów, piękna oprawa uzupełniona przez świetny soundtrack, dzięki czemu doznania audiowizualne są niezapomniane. Gdyby dorzucić do tego w miarę rozsądną cenę, wychodzi produkt niemalże idealny.
Mam jednocześnie nadzieję, że powstanie zupełnie nowa, pełnoprawna odsłona serii WipEout, oferująca zupełnie nowe doznania. Takie, po konsumpcji których, będę mógł dopisać stosowne do artykułu zakończenie.