Nadrobione zaległości: Hogwarts Legacy i Kingdom Come: Deliverance

hogwarts legacy

Kto nie ma swojej kupki wstydu niech pierwszy rzuci wirtualnym kamieniem. Każdy z nas ma swoje gry, które świadomie pozostawił na później, przypadkowo ominął lub czekał na obniżkę ceny. Moje nadrabianie zaległości od dawna ma się dobrze, bo poza tytułami jakie dostaję do recenzji raczej nie kupuję gier w dniu wydania. I właśnie wtedy pojawia się czas na zmniejszenie kupki wstydu, która choć jest wielkich rozmiarów to systematycznie coś z niej ubywa. Promocje gier pojawiają się jak grzyby po deszczu, więc warto czasami skusić się na większą okazję i z chęcią zagrać w nieco starszą produkcję.

Koniec roku to trochę więcej wolnego czasu i tym samym okazja na nadrabianie zaległości co udało mi się dość skutecznie. W promocji dorwałem Hogwarts Legacy, Kingdom Come: Deliverance i dodatek „Mask of Darkness” do Prince of Persia: The Lost Crown.

DLC do Prince of Persia

Po ograniu na początku roku Prince of Persia: The Lost Crown postanowiłem zakończyć rok także z tą grą. Za grosze kupiłem fabularny dodatek „Mask of Darkness” i po wielu miesiącach od nowa musiałem „uczyć się” mechaniki rozgrywki, która akurat w tej grze jest wymagająca. Zapamiętanie wielu umiejętności, ciosów i trików jest podstawą przejścia danego levelu i zajmuje trochę czasu. Niestety na ten moment (ok. połowa dodatku) jestem trochę przerażony, bo DLC w mrocznych klimatach jest jeszcze trudniejsze niż podstawka, a powtarzanie danej sekwencji kilka/naście razy przestało mnie już bawić.

Dodatek podobnie jak gra prezentuje się rewelacyjnie zarówno pod względem grafiki jak i optymalizacji, a najlepszą frajdę będą mieli fani mrocznej przygody. Gra ma rozluźniać i choć pamiętam ile to razy rzucałem mięsem tocząc starcia z bossami, to akurat teraz wyłączyłem grę, aby nieco ochłonąć. Kumulująca się frustracja i chęć rzucenia konsolą (gram na Nintendo Switch) nie ma nic wspólnego z dobrą zabawą, ale mam nadzieję, że dam grze jeszcze jedną szansę, wyrobię skill i dokończę historię Sargona.

Kingdom Come: Deliverance

Cały branżowy świat mówił o zapowiedzi sequela Kingdom Come: Deliverance, więc uległem hype’owi i postanowiłem w końcu dać szansę pierwszej części. Pech chciał, że zdecydowałem się na wersję na Switcha (bo akurat na tej konsoli lubię ostatnio grać) i nie był to najlepszy wybór. Choć zrobić port na starą konsolę tak wielkiej i rozległej gry to spory wyczyn, to jednak Switch nie wyrabia już nie tylko odnośnie grafiki, ale co najważniejsze płynności rozgrywki. Port jest grywalny tylko podczas swobodnej eksploracji, bo jeśli dochodzi już do walki (nie daj Boże z wieloma wrogami) to jest wielki klops.

Niestety po kilkunastu godzinach zabawy musiałem dać sobie spokój, bo przez straszne spadki klatek na sekundę nie dało się hurtowo walczyć atakując jeden z zamków. Koszmarna płynność była jednym z powodów wielu porażek, ciągłego niezadowolenia i w końcu dałem sobie spokój. Jak już wcześniej pisałem, gry mają sprawiać frajdę i być odstresowujące, a w takim przypadku tylko pogłębiają zdenerwowanie i bezsilność. Szkoda, bo przygody Henryka mają swój niepowtarzalny klimat i wciągnęły mnie na amen. Być może zainteresuję się drugą częścią, ale tylko na mocnych platformach.

Hogwarts Legacy

Nigdy nie miałem nic wspólnego z książkami o Harrym Potterze i nie oglądałem filmów z tego uniwersum. Jednak po obejrzeniu kilku krótkich materiałów z rozgrywki Dziedzictwa Hogwartu zdecydowałem się dać szansę grze studia Avalanche Software. No i przepadłem jak kamień w wodę. Wspaniały wielki otwarty świat, baśniowy klimat, jedne z najlepszych misji pobocznych jakie grałem, magia i świetna optymalizacja na Nintendo Switch stawia ten tytuł wysoko na mojej liście. Mam już 40 godzin na liczniku i końca nie widać, właśnie odkryłem nowy obszar na mapie, a kolejne zadania i przeróżne aktywności pojawiają się w ilości hurtowej. Coś niesamowitego!

Hogwart to naprawdę wielki i niesamowity obszar ze wspaniałymi komnatami, zagadkami i tajemniczymi przejściami. Lokacje prezentują się rewelacyjnie, posiadają masę detali, każda sala ma swój klimat, a ruchome obrazy zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Biegając po korytarzach tego wyjątkowego miejsca jestem oczarowany ilością pracy włożonej przez twórców, a przecież poza Hogwartem jest jeszcze otwarty świat. Fani eksploracji i szukania przeróżnych fantów będą podwójnie zachwyceni, bo zbieranie w tej grze to prawdziwy zawrót głowy. Jeśli dodasz do tego udaną walkę, wiele różnych efektownych zaklęć, fantastyczną muzykę i baśniową atmosferę to kreuje się absolutny must-have nie tylko dla zwolenników Harrego Pottera. Warto dać szansę.

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*