Piękne grafiki, prosta mechanika, angażujące i różnorodne punktowanie, satysfakcjonująca regrywalność oraz kompaktowy rozmiar pudełka. Tak można w skrócie opisać Pachnący ogród, grę wydawaną przez Rebel. Już sama nazwa wskazuje niejako z jakim tytułem mamy do czynienia. Bo z czym może kojarzyć się ogród, który pachnie? W głowie pojawiają się raczej tylko przyjemne skojarzenia.
Pachnący ogród to efekt pracy kilkuosobowego zespołu. Za projekt gry odpowiadał Steve Finn, ilustracje wyczarowała Clementine Campardou, projektowaniem grafik zajął się Kim Robinson, wersję solo przygotował Keith Matejka, a całość nadzorował Eduardo Baraf. Wszystkie te nazwiska wymieniam, aby docenić świetną robotę jaką wymieniona grupa twórców wykonała.
Usiądź wygodnie i graj
Pierwszym co momentalnie rzuca się w oczy jeżeli chodzi o Pachnący ogród jest oprawa wizualna. Zarówno pudełko, instrukcja, karty (gdyż jest to karcianka) oraz pozostałe komponenty składają się w niezwykle miłą dla oka całość.
Przygotowując grę trudno oprzeć się chęci dokładnego przyglądania się niemalże każdej karcie. Wspomniana wyżej Clementine Campardou wykonała kawał kapitalnej roboty.
Kolory są bardzo intensywne, świetnie dobrane, a znajdujące się na kartonikach prezentacje różnych kwiatów czy bukietów to takie małe dzieła sztuki. Wszystko to powoduje, że ich zbieranie w trakcie rozgrywki jest podwójnie przyjemne.
Całości dopełnia bardzo krótki czas rozłożenia wszystich komponentów i niezwykle proste, jednakże unikające banalności zasady. W gruncie rzeczy już od pierwszych minut rzeczywiście można poczuć pewnego rodzaj odprężenie. Zupełnie jakbyśmy przebywali w swoim ogrodzie i planowali jego aranżację. Nie oznacza to jednak, że w Pachnącym ogrodzie czeka nas tylko i wyłącznie niczym nie zmącona sielanka.
Bądź najlepszym i najsprytniejszym ogrodnikiem
Bardzo silną stroną wydawanego przez Rebel tytułu (oprócz niepodważalnych walorów artystycznych) jest kilka sposobów punktowania oraz wysoka regrywalność. Zastosowana mechanika podkręcająca rywalizację oraz oferująca różne drógi do zwycięstwa w wystarczającym stopniu dba o to, aby rozgrywkom daleko było od nudy.
Jak już wspomniałem, naszym głównym zadaniem w Pachnącym ogrodzie jest kompletowanie kart. Należy to robić w taki sposób, aby zebrana kolekcja w jak najbardziej efektywny sposób punktowała na koniec. Ilość graczy wpływa na to jak wiele kart zostanie rozłożonych w obszarze gry. Na przykład w wariancie na 4 osoby będzie to 25 kartoników ułożonych w 5 kolumnach i 5 wierszach.
Cała partia składa się z 3 rund, w których gracze kolejno zabierają karty ze stołu, a następnie w puste miejsce po karcie stawiają swój pionek. Pionkami poruszamy się po kolumnach, w pierwszej turze zaczynając od lewej strony.
Pozycje pionków w danej kolumnie po wykonaniu aktualnego ruchu przez wszystkich uczestników determinują kolejność w następnym. Osoba znajdująca się najwyżej będzie pierwsza wykonywała swoją akcjię.
I jest to bardzo ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza przy większej ilości graczy. Jeżeli nie przemyślimy swojej decyzji i zbyt szybko skusimy się na jakąś kartę leżącą na samym dole kolumny, to w następnym ruchu będziemy działali jako ostatni gracz. Twórcy bardzo sprytnie podeszli do tematu właśnie na samym dole umiejszczając małe kartoniki tzw. pragnień, dzięki którym można zdobyć całkiem sporo ważnych punktów.
Zaprojektuj ogród według swojego pomysłu!
Wspomniane karty pragnień to na szczęście jednak tylko jedna z dostępnych opcji na dobry końcowy wynik. W ogrodzie znajdują się też karty z żetonami kamieni, a gracz z ich największą ilością po 3 turach otrzymuje bonusowe punkty.
Możemy też zdecydować się „pójść” w bukiety, czyli karty punktujące tylko wtedy kiedy uzbieramy odpowiednią kompilację dostępnych kwiatów, czasami wraz z rezydującymi na nich odpowiednimi owadami.
Jak ktoś nie jest specjalnym fanem dużej ilości kwiatów nie musi za bardzo rozpaczać. W swoim ogrodzie może zdecydować się umieścić dużo kamiennych rzeźb i w ten sposób budować przewagę nad rywalami. A jak komuś i tego będzie mało, swoją uwagę skupić może na specjalnych kartach nagród promujących wybrane zestawienia kart w danej rundzie.
Pachnący ogród oferuje też opcję rozgrywki solo. Przecież nie musi zawsze być tak, aby na łonie natury czas spędzać w większym gronie. Delektowanie się urokami własnoręcznie pielęgnowanej fauny też ma swoje niewątpliwe walory.
Trzeba jednak mieć na względzie fakt, że partie dla jednego gracza w tej niezwykle wizualnej grze potrafią być nie małą łamigłówką. W tym wariancie rywalizujemy z irytującą wroną, która za wszelką cenę stara się zepsuć nasze starania na drodze do stworzenia pięknego ogrodu.
A to będzie zabierać nam karty sprzed nosa, a to porozrzuca na grządkach stosy kamieni. Muszę przyznać, że mechanika działania automy jest w Pachnącym ogrodzie całkiem dobrze pomyślana i wykręcenie dobrego wyniku wcale nie jest prostą sprawą.
Pachnący ogród to przyjemna rozrywka niemalże dla każdego
Czy recenzowana karcianka ma jakieś minusy? Pod kątem wrażeń z gry (również tych wizualnych), poziomu interakcji między graczami, regrywalności, czasu rozgrywki (około 30 min) czy jakości wydania trudno się do czegoś konkretnego przyczepić.
Może sama instrukcja w paru miejscach mogłaby być bardziej precyzyjna i poparta lepszymi objaśnieniami graficznymi. Oraz wydaje mi się, że nie koniecznie dokładnie przemyślana została dolna granica wiekowa ustalona na poziomie 14+. Wydaje mi się, że już 12 latkowie (a nawet i delikatnie młodsi adepci planszówek) spokojnie dadzą sobie z Pachnącym ogrodem radę.
Tytuł wydawany przez Rebel z pewnością nie zauroczy fanów rozbudowanych rozgrywek. Jeżeli jednak znane są Wam takie pozycje jak np. Ekosystem, Point Salad czy Sushi Go i dobrze się przy nich bawicie, to Pachnący ogród również powinien przypaść Wam do gustu.