Slavic Game Jam 2015, czyli gamedevowa impreza odbywająca się na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej, na której miałem przyjemność gościć, zapowiadana była jako wydarzenie bez precedensu. Miał to być polski odpowiednik Nordic Game Jam – (prawdopodobnie) największego tego typu przedsięwzięcia na świecie. Jak wyszło? Co nie zagrało, co rozczarowało, a co jest godne naśladowania?
Przede wszystkim pochwalmy inicjatywę. Początkowo wyglądało to bowiem z perspektywy mediów nieco… wizjonersko, aczkolwiek pozyskanie kolejnych sponsorów zaowocowało m.in. standami z konsolą Xbox One rozstawionymi na korytarzach uczelni oraz drobnymi giftami, jakie można było otrzymać podczas rejestracji. Gwoździem programu opisywanej imprezy był 48-godzinny hackaton, którego celem było stworzenie gry (tematyka w pełni dowolna), chociaż przyznać również trzeba, że organizatorzy zadbali o plenerową integrację (bezalkoholową dodajmy, wszak był to teren państwowej uczelni) oraz interesujące wykłady w aulach.
Klikając w link możesz zapoznać się z produkcjami powstałymi podczas Slavicu, które twórcy już wgrali na uczelniany serwer, a którymi chcą pochwalić się przed gamedevowym (i nie tylko) światem. Nie są to oszałamiające produkcje AAA, jednak biorąc pod uwagę, że ich mechanika, animacja i skrypty powstały w zaledwie 2 dni, aż chce się gromko przyklasnąć umiejętnościom zapisanych na wydarzenie uczestników.
Pomimo faktu, że ambasadorami projektu zostali SOS Sosowski (życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!), Thom Kaczmarek (jeden z głównych organizatorów poznańskiego Game Industry Conference) oraz Michał Marcinkowski (założyciel Transhuman Design) zaś całości przyświecała kooperacja z Microsoftem, zdarzyło się słyszeć narzekania na wolne łącze internetowe, które w znacznym stopniu utrudniało pracę przybyłych osób. Ponadto – chociaż tutaj zdania są mocno podzielone – dowiedziałem się, że akademicki klimat jednym przypasował w stopniu znacznym, innych zaś nieco odstraszał. Chociaż przyznać trzeba, że mocno industrialne, niezależne od globalnych wydawców feromony były nie tylko mocno wyczuwalne, ale przez niektóre zespoły chyba nawet oczekiwane…
W ogólnym rozrachunku, gdyby spróbować tę odsłonę wydarzenia zamknąć w liczbach, otrzymamy 206 uczestników składających się na 51 drużyn, 48 stworzonych gier i ponad 140 wchłoniętych pizz. Jak widzisz, całkiem przyzwoicie.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć o podium. Najważniejsze pozycje zajęły Just Do Eat!, PRESS PLAY oraz Naughty Granny (odpowiednio trzy pierwsze miejsca), aczkolwiek należy podkreślić, że podczas tej imprezy każdy uczestnik był wygrany. Bo umówmy się, postronni czytelnicy Ustatkowanego Gracza poświęciliby ten czas na odpoczynek od pracy, zabawę z dziećmi w rodzinnym gronie czy wypicie dobrej wódki. Patrząc zatem przez taki pryzmat, twórcom nawet najgorzej ocenionej produkcji należy się miejsce na podium!