Wrażenia po testach myszki Razer DeathAdder V2 Pro mógłbym w zasadzie streścić w jednym, maksymalnie dwóch zdaniach. Kapitalna precyzja działania połączona z rewelacyjną ergonomią oraz czasem pracy w trybie bezprzewodowym to bez wątpienia najsilniejsze strony tego peryferium. A bardzo pozytywny odbiór produktu pomniejszany jest w zasadzie tylko przez dosyć wysoką cenę.
Rozpoczynając swoją przygodę z DeathAdder V2 Pro byłem przekonany, że będę miał do czynienia z produktem o wysokiej jakości. W końcu mówimy o marce, która na rynku radzi sobie bardzo dobrze już od dłuższego czasu. Rzeczywistość potwierdziła tylko fakty, a wraz z wersją V2 Pro doczekaliśmy się myszy, której nie powstydziłby się żadnej gracz… z odpowiednio zasobnym portfelem.
Profesjonalizm i elegancja od pierwszego kontaktu
Razer ewidentnie pokłada wielkie nadzieje w swoim najnowszym dziecku, i taki sam przekaz chce komunikować klientom. Widać to już po sposobie zapakowania testowanego sprzętu.
Opakowanie, oprócz oczywiście testowanej myszy (schowanej w miłym w dotyku, czarnym woreczku), zawiera półtorametrowy kabel usb, instrukcję, adapter USB oraz krótki list od CEO Razera, Min-Liang Tana w kilku słowach prezentujący najważniejsze cechy DeathAdder V2 Pro. Bez dwóch zdań całość prezentuje się naprawdę gustownie i robi bardzo dobre wrażenie.
Przyjemność, wydajność i ergonomia pracy
Co istotne, pierwsze pozytywne wrażenia nie słabną również z chwilą podłączenia testowanego sprzętu do laptopa. Bardzo zaskakujące jest to jak dobrze produkt Razera „leży” w dłoni, wszystkie przyciski znajdują się w komfortowym zasięgu palców, a karbowana powierzchnia rolki i świetnie działający mechanizm skokowy wręcz zachęcają do częstego scrollowania. Dłuższa zabawa z DeathAdder V2 Pro jest pod względem minimalizacji zmęczenia ręki czystą przyjemnością.
Dzieje się tak również z uwagi na bardzo małą wagę V2 Pro. Wydawać by się mogło, że ciężar akcesorium tej wielkości (12,7 cm długości, 4,3 cm wysokości, 6,2 cm szerokości) powinien być znacznie bardziej odczuwalny, jednak tak się nie dzieje. Mysz współgra z ręką bardzo dobrze, a poczucie kontroli w trakcie operowania nią na podkładce jest niezwykle satysfakcjonujące.
To samo dotyczy czasu pracy w trybie bezprzewodowym. Razer wraz z V2 Pro udostępnił zarówno połączenie za pomocą Bluetooth jak i WiFi. Najdłużej bez kabla operuje pierwsza opcja – mysz traciła w ten sposób tylko kilka procent mocy na około 7-8h pracy. Korzystanie z WiFi (2,4GHz) w większym stopniu obciąża wbudowany akumulatorek, jednak nie są to wartości którymi należałoby się martwić. Kilkadziesiąt godzin (i to bliżej 100) jest wynikiem jak najbardziej realnym. Ponowne ładowanie możliwe jest oczywiście po podłączeniu myszy do komputera za pomocą dołączonego kabelka USB, jednak można też dokupić firmową stację dokującą.
Muszę w tym miejscu jednak zwrócić uwagę na pewną nieścisłość w przekazie kierowanym przez producenta. Otóż w dołączonej do zestawu notce znajduje się informacja, iż testowana mysz dedykowana jest zarówno prawo jak i leworęcznym graczom. Na stronie www natomiast Razer wskazuje, że z DeathAdder V2 Pro korzystać mogą tylko osoby praworęczne. Patrząc na to jak urządzenie jest wyprofilowane i sam należąc właśnie do tej grupy stwierdzam, że zdecydowanie bliższe prawdy jest to co możemy przeczytać na stronie internetowej.
Indywidualizacja wyglądu oraz ustawień – nie ilość, ale jakość
Jeżeli chodzi o peryferia współpracujące ze sprzętem komputerowym jestem bez dwóch zdań zwolennikiem minimalizmu. Im coś świeci bardziej, najeżone jest masą przycisków, a kształt wydaje się być efektem dziwnych snów konstruktorskich, tym mocniej mnie do siebie takie urządzenie zniechęca. Tworząc DeathAdder V2 Pro na szczęście firma Razer nie poszła tą drogą.
Dołączone oprogramowanie daje możliwość konfiguracji własnych ustawień (zarówno pod kątem koloru luminacji na obudowie jak i funkcji przypisanych do przycisków), a także zapisania do 5 różnych ich wersji w pamięci V2 Pro. Wydaje się to być wystarczającym rozwiązaniem dla tych, którzy szukają podobnych możliwości.
Precyzja, precyzja i jeszcze raz…cena
Prawdziwą wisienką na torcie jest jednak to jak nowa DeathAdder sprawdza się praktyce. Sensor optyczny Focus+ z czujnikiem osiągającym 20000 DPI oraz niemalże doskonała responsywność przycisków sprawiają, że używanie tej myszki robi różnicę bez względu na to czy przeglądamy internet, pracujemy na pakiecie MS Office, czy też ogrywamy ulubione tytuły.
DeathAdder V2 Pro jest jednak akcesorium stricte gamingowym i właśnie pod tym kątem sprawdzałem ją najintensywniej. W Day of Defeat: Source urządzenie Razera sprawiło się celująco. Dawno nie czułem tak dużej kontroli nad kursorem i przyciskami, a mysz była dosłownie przedłużeniem mojej dłoni. Także w bardziej „spokojnym” tytule jakim jest Frostpunk poruszanie się i nawigowania po ekranie była przyjemnością najwyższych lotów. Istotne jest przy tym to, że na wspomniane wrażenia prawie wcale nie wpływał fakt, czy V2 Pro działała na kablu czy bezprzewodowo. Delikatne przycięcia w funkcjonowaniu były widoczne w trakcie pracy przez Bluetooth, natomiast tryb WiFi sprawował się nadzwyczaj dobrze.
Po ponad 2 tygodniach testów uważam, że DeathAdder V2 Pro jest myszą niemalże idealną. Niewątpliwie najlepszą w porównaniu do wszystkich dotychczasowych z jakich kiedykolwiek korzystałem. Jakość jaką oferuje jest niepodważalna, natomiast cena jaką firma Razer sobie za nią życzy jest dosyć wysoka. Jeżeli jednak wydatek rzędu 600 zł za mysz nie jest dla kogoś przeszkodą, to DeathAdder V2 Pro jest produktem, który można brać w ciemno. Zdecydowanie polecam.