Każda gra potrzebuje czegoś, czym skusi potencjalnego gracza i utrzyma jego uwagę. Nie chodzi bynajmniej o Hitchcockowskie trzęsienie ziemi, ale o te rzeczy, które pozwolą graczowi zadomowić się w wirtualnym świecie. To ma być nitka, po której gracz ma podążyć za kłębkiem i dotrzeć do tego, co ważne. Stąd zresztą fiksacja wielu studiów na punkcie efektownych prologów, często kosztem końcówki gry. Dobrą ilustracją tej potrzeby jest gatunek gier strategicznych 4X (eksploracja, ekspansja, eksploatacja oraz eksterminacja). Charakteryzują ją często turowy format, dużo cyfr i tabelek, zazębiające się podsystemy, nierzadko umowna szata graficzna i mnogość często abstrakcyjnych sposobów na zwycięstwo. Dlatego gry te zwykle znajdują sobie raczej dość konkretną niszę odbiorców gotowych na zanurzenie się w te mało przyjazne tytuły; a jeśli to nie wystarcza, idą w kierunku uproszczenia wielu mechanik. Koronnym przykładem jest piąta część kultowej Cywilizacji Sida Meiera, gdzie doszło właśnie do ogołocenia tytułu z pewnych komplikacji, a następnie na przywróceniu ich w dwóch dodatkach…
Francuskie Amplitude Studios wciąż próbuje odświeżyć strategię 4X, mieszając ją z roguelikiem (kapitalne Dungeon of the Endless) i RPG-iem (Endless Legend), wszystko podlewając jednym z najbardziej wyjątkowych światów w grach wideo. Najnowszym efektem tych starań jest Endless Space 2. Muszę przyznać – dawno nie widziałem gry, która tak dobrze zarzucałaby „przynętę”.
Nieskończone piękno
Zaczyna się od muzyki i motywu głównego „Memories of the Lost”. Powolny ambient przechodzi w zlewające się ze sobą chóry i syntezatory, przypominające jakby odgłos sonaru, by później zaatakować sekcją dętą, jakiej nie powstydziłoby się najlepsze fantasy. FlybyNo, aka Arnaud Roy, to bez dwóch zdań pierwsza piątka najlepszych współczesnych kompozytorów soundtracków do gier. Zachwycające jest to, w jaki sposób Francuz łączy orkiestrowe aranżacje z elektroniką, harfę z wręcz chiptune’owymi bitami. Niezwykły świat serii Endless, w którym mieszają się inspiracje czystym fantasy z science-fiction spod znaku Star Treka wiele straciłby na swoim magicznym charakterze bez utalentowanego kompozytora. To zresztą pierwszy „haczyk”, na który złapie się pewnie wielu graczy.
Następnym jest design interfejsu. Gry 4X nie są w stanie uniknąć morza cyferek, bo przytłaczanie gracza to ich konik, wychodzący z samych założeń gatunku. Nie inaczej jest w Endless Space 2, które bazuje na znanym z innych gier Amplitude systemie FIDSI (Food, Industry, Dust, Science, Influence) czyli zasobów, które wydajesz na rozwój gałęzi imperium lub wykonywanie konkretnych czynności. To jednak ledwie podstawa całej rozgrywki, bo uwagę trzeba zwracać na różne typy specjalnych surowców potrzebnych do konstrukcji budynków czy statków; nie mówiąc już o żonglowaniu poszczególnymi populacjami i siłą roboczą. Nie ma ucieczki przed pilnowaniem przyrostów i wydatków. Na szczęście z pomocą przychodzi wygodny i czytelny interfejs użytkownika. Jego nawigacja jest banalnie prosta; prawym przyciskiem myszy wygodnie cofasz się do poprzednich ekranów, a jedno pociągnięcie kółkiem płynnie przemieszcza Cię pomiędzy widokiem galaktyki w różnej skali, dając dostęp do wielu informacji ekonomicznych czy politycznych. Łatwo jest zrozumieć ikony, dosłownie każdej opcji towarzyszą czytelne i zrozumiałe tooltipy, w dodatku gra umiejętnie przypomina Ci o czynnościach, o których mogłeś zapomnieć przed zakończeniem tury i konsekwencjach Twoich decyzji. Nie ma też zalewania gracza tysiącem informacji i symboli na raz. Zamiast tego, Endless Space 2 woli uczyć, gdzie te informacje może znaleźć, kiedy są faktycznie potrzebne.
W większości gier 4X, wybrana frakcja determinuje przede wszystkim dostępne unikalne jednostki oraz pomniejsze cechy, które czynią daną nację mniej lub bardziej uzdolnioną w konkretnej dziedzinie. Endless Space 2 nadaje tej decyzji o wiele więcej ciężaru, bo wybór rasy zmienia kompletnie tempo i charakter każdej gry. I tak drzewopodobni Unfallen dosłownie muszą roztaczać swoje korzenie pomiędzy poszczególnymi układami słonecznymi za pomocą specjalnych statków, nim mogą je zasiedlić. Mafiozi i okazjonalni handlarze Lumeris wydają walutę, by zasiedlać nowe planety – mogą je również po prostu kupić od innych graczy, wymuszając stałą akumulację kapitału. Każdą z frakcji gra się fundamentalnie inaczej i stawiane są przed nimi kompletnie inne wyzwania ekonomiczne i ekspansyjne, dzięki czemu Endless Space 2 udaje się uniknąć monotonii towarzyszącej często następnym sesjom w tytułach 4X, zwłaszcza w początkowych fazach rozgrywki.
Budowanie świata Endless największym atutem serii
Amplitude ma po prostu fajne pomysły na swój świat i jego mieszkańców. Moi ulubieńcy, Riftborn, pochodzą z równoległego wymiaru, w którym myśl i forma są tym samym – uniwersum Endless Space 2 dosłownie infekuje ich rzeczywistość i wymusza zaadaptowanie do nowego świata. Pozyskiwanie nowych jednostek populacji oznacza wyciąganie ich z rodzinnego wymiaru, co stanowi ciekawą wariację na temat klasycznego dla science-fiction motywu kosmicznej diaspory.
Ta „organiczność” gameplayu to ostatnia, najlepsza przynęta na niedzielnych graczy. Trzon Endless Space 2 może i rozgrywa się w tabelkach, ale gra w świetny sposób opakowuje te obliczenia, ułatwiając złapanie bakcyla. Bardzo dobrym pomysłem, który pojawił się jeszcze w Endless Legend są questy. Zamiast typowej kampanii, każda frakcja posiada nieliniowy wątek składający się z liczby zadań do wykonania – od skolonizowania danej planety po wyeliminowanie konkretnego zestawu statków – oraz zadania poboczne, które wykonać może dowolna frakcja. Równie często napotyka się też na losowe wydarzenia, podczas których dokonać musisz wyboru pomiędzy kilkoma opcjami; determinuje to otrzymane bonusy bądź kary, a także czynności do wykonania. Tego typu mini-questy to oczywiście nie nowość, robił to już chociażby ubiegłoroczny Stellaris, ale Endless Space 2 wyróżnia się dobrze napisanymi opowieściami dołączonymi do owych questów. Innym ważnym i wyróżniającym się systemem jest zarządzanie senatem, w którym non-stop rozgrywa się walka o władzę pomiędzy szeregiem opcji politycznych – militarystów, ekologów i pacyfistów.
Każdy układ planetarny wchodzący w skład Twojego imperium skłania się ku konkretnej ideologii, na co wpływają m.in. decyzje z poszczególnych zadań oraz to, ku jakim strukturom skłaniasz się na poszczególnych planetach. Układ sił w senacie pozwala na wydawanie różnych edyktów, ale jeśli nie masz do dyspozycji przedstawiciela konkretnej partii, system może obrócić się przeciwko Tobie. W zależności od danego systemu politycznego, gra pozwala również sterować wyborami poprzez mniej lub bardziej szemrany sposób, choćby przez poparcie konkretnego ugrupowania. Chciałbym, żeby Amplitude zrobiło RPG z krwi i kości; mają do tego i fantastyczny świat, i wspaniałą smykałkę.
To, co w Endless Space 2 wypada najsłabiej jest jednocześnie bolączką większości gier tego gatunku: walka i dyplomacja. Walka podzielona jest na lądową i kosmiczną – w obu przypadkach determinuje ją suma potęgi Twoich sił i… szczęścia. Możesz najwyżej wpłynąć na ogólną taktykę obraną przez Twoje jednostki i rozmieszczenie sił w przypadku walk okrętów wojennych. Niby rozumiem, dlaczego gry 4X unikają większego rozbudowania tej części gameplayu, ale musi istnieć jednak lepsza, mniej nudna metoda na rozwiązywanie tych konfliktów. Eksterminacja galaktyki w skali makro jest rozwiązana doskonale, jednak dyplomacja wypada tak sobie głównie przez jej stosunkowo spartańską mechanikę, nie dorastającą do pięt świetnemu systemowi senatu oraz mimo wszystko AI przeciwników.
Muszę przy tym wszystkim Cię ostrzec. Endless Space 2 dobrze zwabia gracza do swojego świata, ale nie należy tego traktować jako sugestii, że to gra przystępna. To hardcore’owe 4X, pełne skomplikowanych systemów, tysięcy zależności i tabel, więc w oczywisty sposób nie jest to gra dla każdego. Produkcja Amplitude to jednak dobra propozycja, jeśli chcesz spróbować złapać bakcyla – zwłaszcza, że Francuzi słynną z oddania swoim grom oraz fanom, więc część wymienionych nierówności może jeszcze ulec wygładzeniu. No i uwierz mi na słowo. Syndrom JJT (Jeszcze Jednej Tury) działa tu w najlepsze!
Endless Space 2 buduje piękny świat, żeby zwabić gracza w sidła wciągającej strategii 4X.
Ta gra zasługuje na lepiej rozwiązaną walkę i mądrzejszą AI – bez nich wciąż czuć pewien niedosyt.