Stołeczny Latający Dziki Wieprz ostro pracuje nad kontynuacją przygód Wanga. Mieliśmy okazję sprawdzić wczesny build gry Shadow Warrior 2. Wiedzieć musisz, że na czwarty kwartał bieżącego roku powinieneś czekać bardziej niż na Świętego Mikołaja. Pokuszę się nawet o stwierdzenie nieco nad wyrost, że produkcja Flying Wild Hog ma szansę na nowo zdefiniować pojęcie dynamiki w grach z gatunku FPS.
Biorąc pod uwagę każdy aspekt gry, jaki mieliśmy okazję przetestować palpacyjnie, są przynajmniej cztery powody, dla których powinieneś czekać na premierę rzeczonej gry. Ostrzegam jednak, tekst jest długi. Rozsądnie więc będzie otworzyć zimne piwo i rozsiąść się wygodnie w fotelu, zanim zabierzesz się za lekturę.
Powód #1: Shadow Warrior 2 ma Wybuchable!
Choć rozgrywka opiera się niemalże w całości na ostrym napierdalaniu do wszystkiego co się rusza, twórcy zaimplementowali weń szczątkową fabułę, skutecznie zachęcającą gracza do wykonywania tak głównych, jak i pobocznych misji. Pięć lat o wydarzeniach z pierwszej części gry, światy demonów i ludzi zespoliły się. Jak nietrudno się domyślić, nie wszyscy są z tego powodu usatysfakcjonowani. Wang ma jednak w to wyjebane, sympatyzując z obiema rasami, w zależności od tego, który układ akurat bardziej mu odpowiada. Tym sposobem, będziesz wykonywał misje zlecane zarówno przez ludzi, jak również istoty pochodzące z innego wymiaru.
Zadania podzielono na trzy rodzaje. Pierwsze popychają wątek fabularny do przodu. Drugie są z nim związane, jednak nie są obowiązkowe. Trzecie natomiast to rozmaite zlecenia, za wykonanie których bohater przytuli walutę niezbędną do kupna uzbrojenia i różnorodnych ulepszeń broni. W trakcie misji będziesz miał kilka pomniejszych zleceń do wykonania. Będą to np. wyeliminowanie wskazanego osobnika lub odnalezienie cennego artefaktu. W udostępnionej nam na potrzeby testu grywalnego kodu misji było to m.in. odszukanie wielkiego, czarnego penisa z jajami wielkości dorodnych arbuzów. Jego zaprojektowanie było zresztą pierwszym zadaniem nowo zatrudnionej koleżanki. Cóż, nikt nie obiecywał, że gamingowa developerka to rzecz prosta niczym…
Warto zaznaczyć, że mimo dość wczesnego etapu developementu, Shadow Warrior 2 wygląda bardzo dobrze. Animacja jest płynna, efekty świetlne pieszczą organ wzroku, zaś koncepcje poziomów, wyglądu broni i kreacji oponentów wypadają pierwszorzędne. Na uznanie zasługuje również system obrażeń, który już teraz robi stosowne wrażenie, ale jak się dowiedzieliśmy – programiści niestrudzenie pracują nad jego rozwojem. Najefektowniej wyglądają dziury powstałe wskutek posłanego w kierunku wroga ołowiu. Demony nie robią sobie nic z faktu, że w klatce piersiowej mają otwór wielkości ludzkiej głowy. Jeśli wszystko pójdzie z planem, efekt dziury – jak sami nazywają go twórcy – zostanie rozbudowany do tego stopnia, że da się przez taki krwawy przelot puścić strzałę we wroga stojącego za plecami uszkodzonego już potwora. Przyjemnie wyglądają także ochłapy mięsa pozostawiające krwawe ślady. Gdy jednym strzałem urwiesz adwersarzowi głowę istnieje spora szansa, że na tynku pozostanie mokra, szkarłatna plama. Potężne wrażenie zrobiły na nas zmienne warunki pogodowe, a w szczególności szalejąca nocą burza. Lejący się z nieba deszcz, błyskawice rozświetlające na chwilę okolicę i jarzące się w ciemności ślepia demonów – uwierz mi, zostaliśmy rozpieprzeni na atomy za co chwalimy stołeczne studio po raz pierwszy.
Niejednokrotnie kluczem do sukcesu, czyli w tym konkretnym wypadku przetrwania, będzie wykorzystywanie elementów otoczenia. W trakcie eksploracji natrafisz na wiele obiektów, które potraktowane odpowiednią dawką ołowiu eksplodują. Warto zaznaczyć, że są w sumie cztery rodzaje efektów, jakie wspomniane mogą wywoływać. Pierwszy z nich to tradycyjny wybuch, dodatkowo podpalający przeciwników. Drugi to zamrożenie, dzięki któremu nie dość, że uszkodzisz wrogo nastawione do siebie demony, to jeszcze je spowolnisz. Trzeci z nich to kwas, który konsekwentnie (przez określony czas), będzie trawił zdrowie demonów zaś na koniec pozostaje prąd, który efektownie przysmaży każdego, kto tylko będzie miał pecha zostać nim porażonym.
Shadow Warrior 2 pozwoli na konstruowanie niezwykle efektownych akcji z udziałem otoczenia. Wyobraź sobie moją minę, gdy najpierw ściągnąłem na siebie uwagę kilkunastu demonów, wbiegłem do wąskiej alei pełnej beczek, a następnie jednym celnym strzałem posłałem ich wszystkich w zaświaty. Na koniec podziwiałem pokaz sztucznych ogni w akompaniamencie eksplozji i ryku konających potworów, gdyż okazało się, że w jednej z beczek ulokowane zostały fajerwerki. Od razu przypomniały mi się słowa pułkownika Kilgore’a: „Uwielbiam zapach napalmu o poranku”.
Powód #2: Shadow Warrior 2 ma Zniszczable!
Choć Wang to dziarski wojak z krwi i kości, każdy kto stanie na jego drodze może liczyć na rozmaite niespodzianki, uwzględniające m.in. soczysty wpierdol i kilogram ołowiu wystrzelony w niecałą sekundę. W opisywanej grze jedyną słuszną taktyką jest działanie w myśl zasady „najlepszą obroną jest atak”. To Ty jesteś łowcą, nie odwrotnie! Dynamika starć jest jednak momentami przytłaczająca… Gdy zaczyna się batalia (choć w nomenklaturze bliżej jej do rzezi…), posoka wiadrami wylewa się z ekranu; gdy jednak starcie dobiegnie końca, oczom bohatera ukazuje się konkretnie zdewastowane otoczenie i walające się wkoło wnętrzności. Interesującym jest jednak fakt, że szatkowanie oponentów nie nudzi się nadmiernie, a każdorazowo daje sporą satysfakcję. Chwalimy więc Flying Wild Hog po raz drugi!
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że przeciwnicy są odpowiednio urozmaiceni, a w dodatku każdy z nich występuje w kilku wariantach i wykorzystuje unikalne, przypisane sobie cechy. Dla przykładu, przypominający meduzę Serpent potrafi w mgnieniu oka rozmnożyć się do trzech osobników. Z kolei Claw to niepozornie wyglądająca poczwara, potrafiąca jęzorem unieruchomić naszego herosa, po czym z zapałem maniaka, uparcie wlec w swoją stronę. Niektóre osobniki mają jednak tendencję do szybkiego wkurwiania się, co skutkuje mutacją w Talona, czyli wielką niczym szafa trzydrzwiowa mojej świętej pamięci babci, oślizgłą górę mięsa, wściekle atakującą protagonistę. Na domiar złego, trafiają się stwory obdarzone dodatkowymi atrybutami jak chociażby żywiołem ognia. Co ciekawe, gdy pierwszy raz trafiłem na sporych rozmiarów przeciwnika, byłem przekonany, że to boss. Okazało się jednak, że do czynienia mam ze „standardową” wariacją wroga…
W trakcie eksploracji poziomu nie sposób było nie zauważyć królików, wesoło pląsających na porośniętej trawą łące. Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował zrobić z nich pasztetu. Wszak to prawdziwy rarytas. Nic nie cieszy bowiem tak, jak ubicie królika szczególnie wówczas, jeśli ten rości sobie bezzasadne pretensje o pozornie dedykowaną mu część poletka… Biedne stworzenie! Nie miało z napotkanymi realiami najmniejszych szans.
Młócka jest wciągająca do tego stopnia, że szybko zapomnisz się o małżonce strofującej Twoje pociechy, wykonywanej pracy i stygnącym obiedzie. Czy wspominałem, że Shadow Warrior 2 będzie umożliwiał grę w trybie kooperacji? Nie? To wspominam.
Powód #3: Shadow Warrior 2 ma Wspinable!
Niezwykle ciekawie prezentują się mapy, które będą generowane losowo. Każdy poziom, będzie składał się z dwóch – jak to sami określają twórcy – klocków, do których wrzucone zostaną predefiniowalne elementy. Tym sposobem, każde kolejne przejście Shadow Warrior 2 będzie nowym doświadczeniem. Sprawdziliśmy to na własnej skórze. Udostępniony poziom ukończyliśmy trzykrotnie, nie mogąc zapamiętać ścieżki jego przejścia; ta była bowiem przy każdym kolejnym podejściu inna. Co więcej, elementy otoczenia również transformują się w najlepsze. Za przykład niech posłuży most w niewielkiej wiosce, który za pierwszym razem był prezentował się nad wyraz solidnie, następnie był częściowo zniszczony, aby przy ostatniej próbie zniknąć całkowicie.
Eksploracja otoczenia jest bardzo przyjemna, ponieważ umiejętności Wanga są mocno ponadprzeciętne. Podwójny skok pozwala mu dostawać się na wysoko położone obszary mapy oraz przeskakiwać nad rozpadlinami. Dodatkowo może on wspomagać się dashowaniem, możliwym również w powietrzu. Jest ono szczególnie istotne w trakcie starć z licznie występującym oponentem. Gdy rozejrzysz się po okolicy mimowolnie zauważysz charakterystyczne punkty, pozwalające na szybkie przemieszczanie się po mapie. Odpowiednio zaznaczone gzymsy, drabiny i ustawione kaskadowo budynki aż proszą się o wykorzystanie.
System sterowania będzie mocno rozbudowany, za co jego twórcy zgarniają kolejną pochwałę. Jego opanowanie zajmuje dłuższą chwilę, jednak po nauce dostępnych zagrań, zwiedzanie map oraz walka stały się dużo bardziej przyjazne. Musisz bowiem wiedzieć, że Wang dysponował będzie rozmaitymi umiejętnościami, dającymi mu skuteczną przewagę nad wałęsającymi się tu i ówdzie demonami. Pierwszą z nich będzie leczenie. Drugą – kinetyczne pchnięcie idealnie nadające się do podrzucania wybuchowych beczek wprost pod nogi przeciwników. Trzecia zdolność to niewidzialność, doskonale nadająca się do przemykania za plecami wrogów lub ataku z zaskoczenia. Niezwykle ciekawie prezentuje się również efekt postrzegania świata w sytuacji, gdy bohater pozostaje niedostrzegalny. Otoczenie staje się podejrzanie szare, a wrogowie emanują pomarańczowym blaskiem. Ostatnia moc to przyzwanie kolców zadających wprawdzie niewielkie obrażenia, ale na moment unieruchamiających adwersarzy. Korzystanie z powyższych dogodności kosztuje manę, więc musisz rozporządzać nimi racjonalnie. Do tego dochodzą specjalne ataki mieczami. Możesz wykonać potężne pchnięcia, cisnąć eterycznym ostrzem lub wykonać efektowny młynek wokół własnej osi.
Powód #4: Shadow Warrior 2 ma Zbierable!
Choć największą satysfakcję daje szatkowanie demonów mieczami, w sequelu przygód Wanga dostępny będzie dostępny pokaźny arsenał broni palnej. Począwszy od zwykłego pistoletu, przez karabiny, UZI, shotguna, na wyrzutni rakiet kończąc. Każda zaś będzie miała trzy warianty – starożytny, obecny i nowoczesny, przy czym różnice nie będą kończyły się wyłącznie na prezencji arsenału. Wybraną broń będziesz mógł odpowiednio dopakować, montując w niej maksymalnie trzy specjalne upgrade’y, wpływające na statystyki oręża. Zwiększysz szybkostrzelność, obrażenia, dodasz efekt żywiołów etc. Niestety, każdy kij ma dwa końce, więc za podnoszeniem jednych cech idą spadki pozostałych, więc większą siłą rażenia przypłacisz wolniejszym przeładowaniem. Power-upy da się również instalować w zbroi. Muszę przyznać, że menu początkowo było jednak mało intuicyjne, przez co chwilę mi zajęło, zanim w pełni opanowałem armaturę ulepszeń. Jak się jednak dowiedziałem, programiści wciąż pracują nad tym elementem. Zauważyłem również nieaktywne zakładki, o których jednak nikt nie pisnął ani słowa…
W trakcie eksploracji terenu natrafisz na skrzynie z amunicją, bronią oraz amuletami zwiększającymi ich statystyki. Zbierania jest niemało, przy czym nie ma większego sensu nacierać na napotkany przedmiot, gdyż te zostały podzielone na kategorie. Szybko zorientujesz się, że najsłabszych kijem nie powinieneś dotykać, jeśli na podorędziu masz ich epickie odpowiedniki. W grze znajdziesz również magiczne monility, regenerujące zdrowie, manę i amunicję.
Stołeczna ekipa puszcza oko w kierunku graczy wrzucając do Shadow Warrior 2 całą masę swoistych easter eggów. Minigun o nazwie Raven, artefakt o nazwie Złocista Chryzantema, czy też gorzała z imieniem Lemmy w nazwie to tylko pierwsze z brzegu przykłady. W finalnej wersji gry tym podobnych nawiązań do popkultury i znanych pokoleniu starszych graczy klasyków ma się znaleźć całkiem sporo.
Właśnie dlatego czekamy na Shadow Warrior 2
Miałem okazję testować przynajmniej kilkanaście wczesnych wersji gier z opisywanego gatunku. Muszę uczciwie jednak przyznać, że dotychczas żaden z nich nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak tytuł Flying Wild Hog. Owszem, trafiały się okazjonalne problemy z fizyką i detekcją kolizji, czasami coś się wysypało, a niektóre atrybuty wyposażenia bohatera nie działały prawidłowo, jednak premiera gry została przewidziana na czwarty kwartał bieżącego roku, co daje twórcom sporo czasu na optymalizację kodu i eliminację tym podobnych błędów.
Trzymam za opisywaną produkcję kciuki do tego stopnia mocno, że aż bieleją kłykcie. Shadow Warrior 2 ma szansę konkretnie namieszać w ostatnim kwartale 2016 roku.