O Razer Wildcat pisałem we wrześniu ubiegłego roku. Wreszcie, po siedmiu miesiącach oczekiwania, gamepad tajwańskiego producenta sprzętu dla graczy trafił w moje ręce. Chociaż sami jego twórcy podkreślają, że tworzony był z myślą o e-sportowcach, powinni się nim zainteresować również standardowi użytkownicy Xboksa One oraz komputerów osobistych.
Wydając ponad 600 PLN (średnia cena Razer Wildcat w sklepach internetowych wynosi 639 PLN) masz prawo spodziewać się najwyższej jakości i dbałości o najdrobniejsze szczegóły. Razer, mając tego świadomość, dostarcza produkt, który powinien spełnić oczekiwania najbardziej wymagających odbiorców. Całość zamknięto w gustownym opakowaniu, w którym znajdziesz eleganckie etui zabezpieczające kontroler przed uszkodzeniami i pozwalające na bezpieczny transport. W środku drzemie zaś prawdziwy dziki kocur, którego jednak najpierw musisz nieco udomowić.
Razer Wildcat dla majsterkowiczów
Po wyjęciu kontrolera z etui możesz go od razu podłączyć do sprzętu, na którym na co dzień grasz i cieszyć się ulubionymi tytułami w zupełnie nowy sposób. Bardzo ważną informacją, z punktu widzenia domowych użytkowników, jest fakt, że Wildcat jest gamepadem przewodowym, pozbawionym akumulatora. Jeśli jesteś zatem przyzwyczajony do absolutnej swobody, będziesz musiał się przestawić. Decyzję o rezygnacji z baterii inżynierowie Razer tłumaczą przede wszystkim zdecydowanie większą stabilnością działania oraz niemalże zerowymi opóźnieniami. Do tego dochodzi też redukcja wagi. Urządzenie jest znacznie lżejsze niż większość standardowych kontrolerów, zamykając się w dokładnie 262 gramach przy podpiętym kablu. Dla porównania – oryginalnie dołączony do Xboksa One gamepad waży 348 gramów.
Konieczność grania na kablu nie jest, według mnie, żadnym utrudnieniem. 3-metrowy przewód pozwala na swobodne użytkowanie nawet w większych salonach. Pamiętasz czasy PSX-a i długość kabla od oryginalnego gamepada?
Jak wspomniałem, z Razer Wildcat możesz korzystać natychmiast po otworzeniu opakowania. Twórcy zalecają jednak dodatkowe wspomaganie w postaci specjalnych naklejek, znacząco poprawiający komfort użytkowania. Tu zaczynają się schody, ponieważ ich instalacja wymaga odrobiny wprawy i cierpliwości, gdyż dokładne ich dopasowanie nie jest prostym zadaniem. Na szczęście możesz wielokrotnie próbować, ponieważ zaraz po zdjęciu folii ochronnej klej łapie na tyle słabo, że bez problemu da się zdemontować nakładki i wykonać drugie podejście. Dodatkowo, możesz nałożyć specjalne covery na gałki analogowe, dzięki którym Twoje kciuki będą lepiej się ich trzymały.
Razer Wildcat dla gadżeciarzy
Wyciągając kontroler na imprezie możesz spodziewać się przykucia uwagi innych graczy. Dodatkowe funkcjonalności, o których napiszę za chwilę, to jedno. Twórcy postarali się jednakże również o bardzo efektowny design. Razer Wildcat wygląda niesamowicie, szczególnie po zamontowaniu nakładek. Choć, co oczywiste ze względu na wsparcie platform Microsoftu, jest łudząco podobny do standardowego kontrolera dołączanego do Xboksa One, inżynierom udało się zaszczepić w nim mikroskopijny pierwiastek zajebistości, który sprawia, że nikt nie ma wątpliwości, jakiej klasy produkt ma przed oczami.
Gamepad wykonano z dbałością na najdrobniejsze szczegóły. Wysokiej jakości tworzywo sprawia, że nic nie trzeszczy, a jego użytkowanie jest nad wyraz komfortowe. Wszystkie przyciski działają bez najmniejszego zarzutu, natomiast dodatkowe bumpery i triggery umieszczone zostały w łatwo dostępnych miejscach przy jednoczesnym zadbaniu o to, aby nie zostały wciśnięte przypadkowo.
Razer Wildcat dla wymagających graczy
Gwoździem programu są bez wątpienia cztery dodatkowe przyciski oraz możliwość zaprogramowania kontrolera pod własne potrzeby. Dwie pary wspomnianych już bumperów i triggerów docenią przede wszystkim profesjonalni gracze, chociaż mogą się one przydać również zwykłym zjadaczom chleba. Triggery charakteryzują się bardzo małym skokiem, dzięki czemu w shooterach okazują się niezastąpione. Jeśli jednak uznasz, że nie są Ci potrzebne, bez problemu możesz je schować, odkręcając dołączonym do zestawu wkrętakiem małe śrubki, a następnie wciskając je w obudowę i zabezpieczając specjalną zapadką. Co ciekawe, dzięki dwóm specjalnym suwakom, możesz uruchomić funkcję Hair Trigger, skracając wysokość spustu o 72%, co znacząco wpływa na czas niezbędny np. do oddania strzału. Bumpery również działają jak złoto, zapewniając błyskawiczną reakcję na Twoje działania.
Jeśli rozważasz zakup Razer Wildcat musisz wiedzieć, że jest on dopuszczany w oficjalnych rozgrywkach turniejowych, a co za tym idzie, nie oferuje tworzenia makr oraz mapowania kombinacji. Nie licz zatem na przewagę np. w Mortal Kombat. Dodatkowym przyciskom możesz przypisać funkcje domyślnie podpięte pod pozostałe klawisze. Tylko i aż tyle, ponieważ w Gears of War Ultimate Edition mogłem grać bez konieczności zdejmowania kciuków z drążków odpowiedzialnych za poruszanie i rozglądanie się. Pod triggerami miałem walkę wręcz i krycie się, a bumpery wykorzystywałem do zmiany broni. Z kolei w Black Ops III pod spustami ustawiłem przeładowanie oraz atak wręcz, zaś bumpery służyły do skoku i kucania. Oczywiście w każdym shooterze najlepiej jest przypisać strzelanie pod dodatkowe trigerry, które są bardziej czułe. W Forza Motorsport 6 dodatkowe buttony doskonale sprawdziły się przy manualnej skrzyni biegów. Rozgrywka w trzecim Wiedźminie stała się również przyjemniejsza, gdy pod spusty przyporządkowałem ataki, a bumpery odpowiadały za wykorzystanie mikstur. Wildcata sprawdziłem na kilkunastu produkcjach i muszę przyznać, że po powrocie do tradycyjnego kontrolera, szybko zatęskniłem za sprzętem Razera.
Samo programowanie przycisków jest banalnie proste, dzięki czemu bez trudu możesz korzystać z tej funkcji nawet przy kilkukrotnej zmianie aktualnie ogrywanego tytułu. Co więcej, dostępne są dwa profile, więc po zapamiętaniu ulubionych kombinacji, możesz się między nimi przełączać jednym klawiszem. Wszystko dzięki panelowi Quick Control, znajdującemu się pod prawym analogiem i d-padem. Oprócz konfigurowania klawiszy, możesz dzięki niemu wyciszyć mikrofon oraz regulować wolumen dźwięków. Niestety, o ile w przypadku Xboksa One, wszystkie funkcje działają bez zarzutu, tak na PC zabawa dźwiękiem i mikrofonem nie wchodzi w grę. Twórcy oczywiście zapewniają, że rzeczone wkrótce zostaną aktywowane.
Dla kogo Razer Wildcat?
E-sportowcy bez wątpienia powinni zainteresować się testowanym urządzeniem, ponieważ możliwość przypisania dodatkowym czterem przyciskom dowolnych funkcji z pozostałych klawiszy daje ogromną przewagę na placu boju. Wyższość nad tradycyjnym kontrolerem jest zatem oczywista. Nie bez znaczenia jest też cena Razer Wildcat, która najpewniej skutecznie odstraszy graczy traktujących elektroniczną rozrywkę jako nic ponad możliwość przyjemnego spędzania czasu. Jeżeli zaliczasz się do właśnie tej grupy i przy okazji dysponujesz wolnymi środkami na koncie możesz rozważyć nabycie Wildcat. Bez wątpienia będzie długo służył, a pojęcie komfortowego grania nabierze zupełnie nowego znaczenia.
SPECYFIKACJA TECHNICZNA:
– 2 wielofunkcyjne bumpery Hyperesponse na uchwytach
– 2 wyjmowane wielofunkcyjne triggery Hyperesponse
– 4 przyciski akcji ABXY w technologii Hyperesponse
– 4 przyciski na panelu Quick Control
– Opcjonalne hamulce trigerów pozwalające zwiększyć szybkość
– Analogowe nowoczesne joysticki
– Port audio 3,5 mm dla wyjścia stereo i mikrofonu
– Opcjonalne gumowe nakładki na pad
– Kabel spustowy
– Futerał
– Odłączany kabel micro-USB w oplocie o długości 3 m
– Wymiary: 106 mm (długość) x 156 mm (szerokość) x 66 mm (wysokość)
– Waga (bez kabla): 260 g
Urządzenie do testów otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Razer.
Fotografie sprzętu na potrzeby testu wykonał Piotr Kochanowski.
mafiamix
brakuje porównania do np. Elite Contollera który jest trochę tańszy i oferuje znacznie więcej. Cały artykuł śmierdzi mi recenzją na życzenie a to dlatego że brakuje werdyktu który by mówił czy warto inwestować w pada czy może jest lepsza alternatywa.
Ustatkowany Gracz
Dziękujemy za Twoją opinię, aczkolwiek ciężko nam zrozumieć, jaki związek ma brak jednoznacznego werdyktu z tekstem sponsorowanym – wszak opinię wydaliśmy jednoznaczną w samym tekście. Czujemy się jednak w obowiązku poinformować, że na Ustatkowanym Graczu mogą pojawić się teksty sponsorowane; wówczas jednak zostaną odpowiednio oznaczone.
mafiamix
przy takich tekstach chcę czuć że jesteście krytyczni, potraficie zganić i pochwalić. Niestety tak wiele jest tekstów sponsorowanych że jak trafiam na kolejny tekst o sprzęcie dostarczonym dzięki uprzejmości to od razu mam obawy o to samo czyli o fakt że recenzja nie będzie nazbyt krytyczna. Produkty Razer’a są dobrze znane i praktycznie zawsze najwyższej jakości ale cena to „zawsze” minus urządzeń Razer’a (tego w tekście zabrakło a wydaje mi się to bardzo oczywistą rzeczą) tym bardzie że jest na rynku produkt który wydaje mi się i lepszy i tańszy. Nie zrozumcie mnie źle nie chcę robić afery ani dyskredytować tekstu wręcz przeciwnie, z racji tego że od jakiegoś czasu śledzę Wasz serwis chciałbym aby teksty o sprzęcie pozbawione były tego co czuć w innych serwisach. Trudno mi też ocenić jak jest na prawdę dlatego piszę że to moje obawy tym bardziej że faktycznie produkt może być na tyle dobry że nie ma wad ale cena to byłby dla mnie przynajmniej sygnał że „wiecie jak jest”. Może niepotrzebnie to piszę bo wszystko jest okej ale piszę szczerze jak niestety wychowały mnie inne serwisy. Pozdrawiam:)
Ustatkowany Gracz
My Ciebie również pozdrawiamy, serdecznie dziękując za opinię. To dzięki również konstruktywnej krytyce zmieniamy serwis na lepsze!
Karol Muszyński
Przyznam ze firma Razer kojarzy mi sie juz tylko z fajnym designem. Niestety od dluzszego czasu jakosc maleje wprost proporcjonalnie do wzrostu ceny za ich produkty. Ok myszka/klawiatura/pad wygladaja super, leza spoko w dloni, ale jak sprzet, ktory jest niby profesjonalny (e-sportowy) psuje sie po 2 miesiacach to chyba cos jest nie tak. Mialem 2 deathaddery, w kazdym padal scroll jak i guziki. Na ktorejs recenzji czytalem, ze po rozebraniu myszki okazuje sie, ze komponenty sa „noname” (pewnie jakas chinska tandeta). Klawiatura Lycosa, klawisze wytarly sie praktycznie po miesiacu… Pad Razer Onza, prawy analog przestal dzialac, Pad Razer Sabertooth guziki dosc szybko przestaly plynnie reagowac. Raz dzialaly raz nie. Zaznaczam ze dbam o swoj sprzet i tylko ten producent poki co zawiodl mnie z jakoscia. No niestety Razer marnuje swoj potencjal na naprawde dobre produkty. Maja fajny design, dobre pomysly z chociazby dodatkowymi guzikami na padzie. Ale najlepszy to maja marketing, dalem sie nabrac na ich etykietke PRO kilka razy.
podsumowujac, czekam na recenzje po 2-3 miesiacach normalnego uzytkowania. Albo niech ktos otworzy pada i sprawdzi co w nim siedzi 🙂 bo 600zl za truchlo ktore sie rozleci po 3 miesiacach to 550zl za duzo 😛