Nastolatka Max Caulfield, jej życiowe perypetie i niespotykana moc cofania czasu na długie godziny przeniosły mnie do spokojnego Arcadia Bay. Nadmorska mieścina posiadała wiele sekretów wraz z tym największym, czyli zaginięciem Rachel Amber. Interesująca historia, ogromna moc bohaterki i zapadające w pamięci momenty sprawiły, że Life is Strange odniosło sukces, a twórcy z Dontnod Entertainment długo nie zastanawiali się nad produkcją sequela. Programiści wiedząc, że na następny ich ambitny projekt będziesz musiał poczekać nieco dłużej, postanowili uśmiechnąć się w kierunku fanów gry, a tym samym zlecając prace nad Life is Strange: Before the Storm ekipie z Deck Nine.
Na pierwszy epizod (z zaplanowanych trzech) elektryzująco zapowiadającego się prequela, nie trzeba było długo czekać. Developer postanowił ukazać losy nastolatek przed zaginięciem jednej z nich. Niestety tym razem nie dane jest pokierować losami Max, gdyż opowieść skupia się na jej przyjaciółce, zbuntowanej Chloe Price. Co się stało „przed burzą”? Kim była Rachel? Jaką rolę odegrała w przyjaźni nastolatek i dlaczego zaginęła?
Cofnięty czas
W Before the Storm ukazano wydarzenia z perspektywy Chloe, więc moc zabawy czasem odgrywająca tak ogromną rolę w poprzedniej części, w tej już nie występuje. Nie jest to jednak przesadnie wielkim minusem, dzięki czemu szybko zapomina się o tym urozmaiceniu, szczególnie że developer dodał coś w zamian. Poznając osobowość Chloe w Life is Strange, twórcy skupili się na pyskatej i zbuntowanej naturze głównej bohaterki, implementując słowną mini-grę. Riposty, słowne przepychanki, docinki czy trafiające w sedno odzewy głównej bohaterki, wypowiedziane w określonym czasie, mają pomóc w ostatecznym osiągnięciu celu. Jakich argumentów użyje napalona nastolatka, żeby wejść na koncert ulubionej kapeli? Czy po zatargach słownych z ojczymem można sprawić, że racja będzie po Twojej stronie?
Akcja prequela ma miejsce trzy lata przed wydarzeniami poznanymi w oryginale, a cały pierwszy odcinek to nic innego jak spokojne, nawet dość ślamazarne wprowadzenie do, mam nadzieję, intrygującej opowieści. Chloe nie jest tak bardzo krnąbrna i niepokorna jak to będzie miało miejsce później, a to z uwagi na śmierć ukochanego taty. Młoda bohaterka nie dość, że jest przybita tak tragicznym obrotem spraw, to w dodatku nie ma się komu wyżalić, nie ma z kim, najzwyczajniej w świecie, porozmawiać. Akurat Max wyjeżdża do Seattle zaś sam kontakt z nią gwałtownie się urywa. Buntowniczka stara się więc odnaleźć sens życia przy Rachel Amber. Tak zaczyna się ich bliska znajomość…
Przyjaźni czas
…przeplatana dobrymi i gorszymi momentami oraz temperamentem bohaterek, co zapowiada interesującą relacje bohaterek. Już pod koniec odcinka wpadają na szalony pomysł zwiastujący rozkręcenie nazbyt powolnej akcji. Fani Life is Strange szybko odnajdą się w świecie gry, odwiedzając znane miejsca i poznając charakterystyczne postaci drugiego planu. Niestety w epizodzie „Awake” próżno szukać trudnych wyborów czy szalenie znaczących wydarzeń, więc bardziej wymagający gracze muszą dać szansę twórcom się rozkręcić. To najzwyklejsze wprowadzenie, ukazanie nowej osoby i jej problemów, ponowne zachłyśnięcie się klimatem pięknych lokacji oraz udręki życia codziennego. Byłem i jestem oczarowany ogólną atmosferą Life is Strange, więc nie miałem większych problemów z asymilacją i narzekaniem na przydługi wstęp.
Nie można jednak powiedzieć, że Before the Storm znacznie różni się względem poprzedniczki. Nie odnotowałem graficznych wodotrysków, animacje postaci mogłyby być lepsze ale… akurat w tym projekcie nie chodzi o miano najładniejszej gry roku. Całość równoważy muzyka, doskonale intensyfikując przedstawiane wydarzenia i nasilając klimat całej opowieści.
Co nas powstrzymuje?
Dziewczyny kończą epizod z przytupem, więc wypada oczekiwać trudniejszych wyborów i bardziej zaplątanej intrygi. Osobiście lubię raz na pewien czas odpocząć od zwariowanych produkcji i dać się ponieść spokojniejszym doznaniom, jakie gwarantuje ciekawa fabuła, zachwycające postacie i troski szarej codzienności. Na tę chwilę jest nieźle ale głęboko wierzę, że w oczekiwaniu na pełnoprawny sequel, Before the Storm nie raz jeszcze wywoła choć w połowie takie emocje jak hurtowo serwował oryginał. Twórcom z Deck Nine udało się zachować czar i ducha pierwowzoru; teraz jedynie potrzeba rozkręcenia akcji, większej ilości zapadających w pamięć dialogów tudzież trudnych decyzji.
Niecałe trzy godziny spędzone z Chloe i jej troskami w Arcadia Bay uważam za dobry wynik. Oczywiście można skończyć epizod szybciej lub jeszcze bardziej intensywnie chłonąć każdą lokację, potęgując doznania. Znając już wcześniej pyskatą nastolatkę ufam twórcom, że kolejne dwa odcinki nabiorą odpowiedniego tempa, a Chloe wraz z Rachel Amber dostarczą graczom wielu emocji. Takie ukojenie w oczekiwaniu na Life is Strange 2 biorę w ciemno.
Drugi epizod zatytułowany A Brave New World ukaże się już 19 października bieżącego roku na PlayStation 4, Xboksa One i komputery klasy PC.
Before the Storm zachowało ducha oryginału, Chloe sprawdza się w roli głównej bohaterki, muzyka doskonale potęguje doznania a całość ponownie cieszy. Tak po prostu.
Graficznie nie powala, tempo akcji nie usatysfakcjonuje każdego, szczególnie że brak jest spektakularnych wyborów moralnych.