50 Clues. Leopold jest karcianą grą, która rozgrzeje Twoje szare komórki do czerwoności. To po pierwsze. Po drugie, musisz wiedzieć, że tytuł dotyka bardzo, ale to bardzo trudnego tematu.
Na 50 Clues. Leopold składają się trzy oddzielne gry, przy czym stanowią one zamkniętą całość. Historia kręci się wokół Marii – kobiety zamkniętej w psychiatryku. Ta, choć przez podawane leki ma luki w pamięci wie, że król Leopold nie umarł w 1909 roku. Jego dusza bezustannie przenosi się pomiędzy ciałami nowych ofiar.
Sama opowieść stanowi jedynie tło i – w mojej opinii – niekoniecznie trzyma w napięciu. Boli to tym bardziej, że jak wspomniałem wyżej, 50 Clues. Leopold ze względu na występujące w niej dzieci, niekoniecznie trafi we wszystkie gusta. Co jednak nie zmienia faktu, że jej przejście daje mnóstwo satysfakcji.
Z góry przepraszam za niewielką ilość zdjęć, ale mógłbym przez przypadek zepsuć Ci zabawę.
50 Clues. Leopold – jak grać
50 Clues. Leopold właściwie nie ma zasad. Całość sprowadza się do rozwiązywania zagadek logicznych, które ostatecznie prowadzą do wielkiego finału. Tu warto zaznaczyć, że gry nie da się nie skończyć. Wszystko jest kwestią czasu, a nie podejmowania właściwych decyzji.
Siadając do gry warto uzbroić się w kartkę i ołówek, a nawet nożyczki (spokojnie, nie będziesz ciął kart, przyp. red.). Do gry niezbędne jest też urządzenie z dostępem do internetu, ponieważ w trakcie zabawy na stronie dedykowanej rzeczonemu tytułowi wpisuje się wydrukowane wcześniej kombinacje liczb lub specjalne kody posuwające historię do przodu. Na niemalże każdej karcie umieszczono liczbę na czerwonym lub czarnym tle. Te pierwsze zawsze występują w kombinacjach (3+3 cyfry), które należy wpisywać w polu o odpowiednim kolorze. Drugie nie mają określonej długości. Każdorazowo są to minimum trzy cyfry, ale górna granica nie jest wyznaczona. Na kartach znaleźć można również numery w białych ramkach. Są to oznaczenia kart, które od razu możesz dobrać z talii. Może się zdarzyć, że na stole będziesz miał odkrytych wiele kart, co dodatkowo wzmaga poczucie zagubienia. Warto podkreślić, że choć mechanika właściwie przez całą rozgrywkę się nie zmienia, zagadki są tak skonstruowane, że nie ma mowy o nudzie.
Jak sprawdza się to w praktyce? Bardzo dobrze. Łączenie przedmiotów, faktów i tropów daje sporo satysfakcji. Operowanie znajdowanymi po drodze rzeczami jest raczej oczywiste. Sprawa ma się zupełnie inaczej w przypadku zagadek logicznych. Tutaj będziesz musiał się nieźle namęczyć, ponieważ większość z nich wymaga nieszablonowego myślenia. Oczywiście zdarzają się momenty rodem z point and clicków wydawanych w latach dziewięćdziesiątych (akcja ze zmywaczem do paznokci), które należy traktować z przymrużeniem oka, ale nie wpływają one negatywnie na odbiór całokształtu. Jeśli zdarzy się, że utkniesz, zawsze możesz skorzystać z podpowiedzi. Początkowo są to drobne sugestie naprowadzające na właściwy trop, ale ostatecznie możesz dostać rozwiązanie “na tacy”.
50 Clues. Leopold wystawi Cię na próbę, a potem oceni
We wstępie wspomniałem, że 50 Clues. Leopold nie każdemu może się spodobać. Wszystko przez to, że w kilku miejscach sceny dotyczą dzieci. Najczęściej niestety martwych. Jest więc oczywistym, że po ten tytuł sięgać powinny tylko osoby dorosłe.
Na końcu otrzymujesz procentową ocenę, która odzwierciedla jak dobrze poradziłeś sobie z poszczególnymi wyzwaniami. Jak podkreślają sami twórcy – zdecydowanie ważniejsze jest tu precyzyjne myślenie, aniżeli czas. Co za tym idzie, metoda prób i błędów – owszem – doprowadzi Cię do końca, ale nie licz wówczas na dobrą notę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że w kilku miejscach gra liczy Ci czas, nieco sztucznie wywołując presję. Dlaczego sztucznie? Ponieważ nie jest to odliczanie do zera, a zwykłe liczenie czasu. Co za tym idzie, tak naprawdę czas ukończenia tej zagadki nie niesie za sobą żadnych konsekwencji poza obniżeniem oceny końcowej. Lepiej by było, gdyby w zależności od tego, czy udało się podjąć właściwe działania, czy też nie, sięga się po odpowiednią kartę.
Przejście całej trylogii zajęło nam około pięciu godzin, przy czym kilka razy korzystaliśmy z podpowiedzi, ponieważ za cholerę nie wiedzieliśmy co zrobić. Ostatecznie skończyliśmy z wynikiem 59%, 79% i 76%. 50 Clues. Leopold da się ukończyć w pojedynkę, przy czym zdecydowanie polecam grę w większym gronie, ponieważ wówczas daje ona znacznie więcej satysfakcji. Kilkukrotnie zdarzało się, że tylko jedno z nas widziało rozwiązanie.
50 Clues. Leopold to dobrze wykonany thriller
Słowa uznania należą się wydawnictwu Albi za jakość wykonania 50 Clues. Leopold. Karty są grube i wytrzymałe. W zasadzie nie ma możliwości, aby doszło do przypadkowego uszkodzenia produktu. Świetnie wypada stylistyka. Całość utrzymano w bardzo stonowanych barwach, a jedynym wyróżnikiem jest czerwień, najczęściej występująca w postaci krwi.
Dla niektórych potencjalnych odbiorców barierą nie do przeskoczenia może okazać się cena. Za każdą z trzech części 50 Clues. Leopold trzeba zapłacić około 60 PLN, co ostatecznie daje kwotę niemalże 180 PLN. To nawet nie dość, ale bardzo wysoka cena, jak za karciankę, w dodatku właściwie jednorazową. Współczynnik replayability w 50 Clues. Leopold wynosi równe zero, ponieważ po przejściu nie ma sensu ponownie jej zaczynać. Nie ma tu kilku zakończeń, czy wątków pobocznych do pominięcia. Co jednak ciekawe, każde wydanie uruchamia się wpisując specjalny klucz schowany na spodzie wieka. Umożliwia on 30-krotne przejście gry. Tym sposobem, po przejściu śmiało możesz wystawić grę na aukcji i odzyskać część zainwestowanych weń pieniędzy. Jeśli “pójdziesz po bandzie” i sprzedasz za połowę ceny, ostatecznie zapłacisz za całość niecałe 90 PLN. A to już jest bardzo uczciwa cena.
Podsumowanie
50 Clues. Leopold zapewnił nam niemalże pięć godzin doskonałej zabawy. Jeśli lubisz gry, w których trzeba ruszyć głową, nawet się nie zastanawiaj, tylko leć do sklepu i kupuj. Najlepiej zaopatrz się na początku w pierwszą część. Dzięki temu będziesz miał pewność, że gra Ci się spodoba. Jeśli tak, śmiało bierz się za kolejne dwie – doskonała rozrywka gwarantowana.