Layers of Fear rodzimego Bloober Team niejednokrotnie zjeżyło mi włosy na karku, sięgając w najgłębsze zakamarki mojego umysłu. Dlatego z wielkim entuzjazmem sięgnąłem po Inheritance – dodatek, w którym poznałem historię obłąkanego artysty i jego rodziny z perspektywy… córki. Czy warto zmierzyć się z demonami przeszłości?
W Inheritance przyjdzie Ci się wcielić w dorosłą już dziedziczkę nie do końca normalnego malarza, która postanowiła wrócić do budzącego grozę domostwa. Czuje, że to jedyny sposób, aby móc zapomnieć o tym, jakie piekło zgotował jej ojciec. Zapowiada się intrygująco, jednakże w trakcie krótkiej wizyty w zdemolowanym domu nie dowiesz się wiele więcej, niż da się domyślić już w samej wersji podstawowej gry.
Inheritance – przeklęte dziedzictwo
Chcąc zmierzyć się z traumatyczną przeszłością, dziewczyna chwyta za latarkę i rozpoczyna zwiedzanie doskonale jej znanych pomieszczeń. Bez wątpienia najmocniejszą stroną dodatku jest tło fabularne, w dużej mierze zapisane na nielicznych notatkach, które będziesz mógł odnaleźć w trakcie eksploracji domu. To z nich dowiesz się tego, co sądzili o zwariowanym artyście znajomi i jego najbliższe otoczenie, a dzięki rysunkom dziewczynki zrozumiesz, czego musiała doznawać, gdy na jej oczach rozgrywał się rodzinny dramat.
Przeszukiwanie zdemolowanych pokoi przeplatane jest pokręconymi flashbackami, pokazanymi z perspektywy dziecka. O ile jednak w Among the Sleep sprawdzało się to bardzo dobrze, tak w Inheritance autorom niestety nie do końca udało się stworzyć odpowiedni klimat. Najprostszym przykładem jest otwieranie drzwi. W produkcji Krillbite, chcąc dostać się do zamkniętego pomieszczenia musiałeś tak konszachtować, aby zawczasu odszukać dowolne podwyższenie, chociażby krzesło (aby z kolei móc sięgnąć do włącznika; wszak tam również byłeś dzieckiem). W grze autorstwa Bloober Team nie ma takiej konieczności, ponieważ – choć to niemożliwe – bez problemu sięgasz do klamek i wysoko umieszczonych obiektów.
Koszmar pędzlem malowany
Same wycinki wspomnień podane są w oryginalny sposób, choć nie sposób oprzeć się uczuciu deja vu. Meble zmieniające swoje kształty, znikające ściany, pojawiające się znikąd przedmioty to standard. Szkoda tylko, że w trakcie całej przygody wystraszyłem się… tylko raz. Zdecydowanie brakuje tu implementacji pierwiastka strachu, który sprawiłby, że Inheritance pozostanie w pamięci na dłużej. Gra bardziej pasuje do dramatu, aniżeli horroru, ponieważ wydarzenia przedstawione w dodatku są nie tyle straszne, co przygnębiające i skłaniające do refleksji. Być może jestem już za stary, aby bać się skrzypiącej podłogi i podejrzanych szmerów, a być może twórcy użyli ich w niewłaściwy sposób. Uczucia niedosytu dopełnia czas gry. Końcową scenę zobaczyłem zaledwie po godzinie, a zaznaczyć muszę, że starałem się odnaleźć możliwie najwięcej ukrytych notatek. Sytuację ratuje nieco fakt, że domostwo można zwiedzać w dowolny sposób. Okazało się, że aby dojść do finału nie trzeba zajrzeć w każdy kąt.
Oprawa, na podobieństwo oryginału, wypada zadowalająco, jednak już na pierwszy rzut oka widać, że developer nie podszedł do zadania z takim pietyzmem jak w przypadku pierwowzoru. Owszem, jest ładnie, ale mogłoby być lepiej. Eksploracja pogrążonej w egipskich ciemnościach rezydencji daje sporo satysfakcji, jednakże twórcy nie wykorzystali potencjału drzemiącego w zabawie światłem i cieniem. Udźwiękowienie natomiast ponownie budzi mieszane uczucia. O ile muzyka i dźwięki otoczenia budują psychodeliczny i melancholijny klimat, tak monologi poszczególnych postaci wywołują jedynie uśmiech politowania. Główna bohaterka nie brzmi jak osoba doświadczona przez życie. Komentując kolejne wspomnienia zwyczajnie nie pasuje do swojej roli.
Od dodatku, szczególnie takiego, za który muszę zapłacić choćby 5 EUR, oczekuję czegoś więcej niż godziny gameplayu i rozwinięcia wątku głównego z wersji oryginalnej. Niestety, Inheritance nie oferuje nic ponad to. Jeśli bardzo podobało Ci się Layers of Fear, ostatecznie możesz sięgnąć po to DLC. Nie oczekuj jednak rewelacji.