W dniach 3-5 czerwca 2016 miałem przyjemność odwiedzić Pixel Heaven – największą imprezę dedykowaną komputerom retro w Polsce. Skłamałbym gdybym napisał, że i Ty na moim miejscu nie poczułbyś satysfakcji z obcowania z tysiącami przybyłych na imprezę ludźmi. Że o komputerach pamiętających czasy Twojego dzieciństwa nie wspomnę.
Bo widzisz, to jest tak… Kiedy cztery lata temu Robert Łapiński – organizator, ster, żeglarz i promotor opisywanego przedsięwzięcia – podjął się próby zainteresowania ludzi komputerami z czasów, w których sam się wychował – nie przypuszczał prawdopodobnie, że przerodzi się to w niemalże narodowy ruch. Że na Pixel Heaven będą przyjeżdżać ludzie nie tylko z Polski, ale i zza granic naszego kraju… że największe portale technologiczne w Polsce będą wspominać o tym fakcie… Siła tej imprezy tkwi oczywiście po części w nostalgii za starymi czasami, ale również w możliwości spotkania na żywo znajomych, z którymi na co dzień masz styczność jedynie przez internet.
Pixel Heaven 2016, czyli co w retro piszczy
Nostalgię, chęć powrotu do czasów, które wracają jedynie na zlotach tego typu oraz radość z obcowania np. z oryginalnymi flipperami było czuć na każdym kroku. Ta pielęgnowana przez cały rok siła wybucha z mocą aktywnego wulkanu, pokrywając zainteresowanych kurzem wspomnień. Owszem, doskonale jest wpaść na panele dyskusyjne tudzież rozmowy moderowane z najbardziej rozpoznawalnymi personami świata gier (tegoroczne Pixel Heaven odwiedzili m.in. John Hare, bracia Olivier, Ben Daglish oraz Petro Tyschtschenko), wspaniale jest zderzyć się z wiarą w sukces drzemiącą w małych studiach, ale siłę napędową imprezy stanowią ludzie, których kojarzysz z filmów na YouTube, tysięcy znaków przelanych w internecie, z amatorsko spisanych kodów lub z rozmów po sieci. Nie zabrakło oczywiście legend polskiej sceny, z których wymienić należy m.in. Piotra Mańkowskiego (znanego obecnie z roli redaktora naczelnego magazynu PIXEL, aczkolwiek człowiek ten miał swój wkład m.in. w powstawanie Secret Service), Marcina Borkowskiego (szefował niezapomnianym Top Secretem w latach 1992-1996 biorąc na średnio okazałą klatę czasy świetności pisma) czy też Adriana Chmielarza – człowieka-legendę, od najmłodszych lat parającego się grami wideo, szefującemu obecnie nowemu (po Zaginięciu Ethana Cartera) projektowi o bliżej nieokreślonej nazwie, jednak z wbudowanym w świat storytellingiem i fotogrametrią. To zresztą ostatni z wymienionych podsumowując tegoroczną imprezę napisał na swoim Facebooku: „Kiedy dobre gry umierają, trafiają do Pixel Heaven.” Nie sposób się z nim nie zgodzić.
Ten retro zlot to jednak nie tylko miejsce spotkań i prezentacji sprzętu młodszym odbiorcom (nie zabrakło bowiem rodziców w dziećmi pragnących pokazać, w co grało się w latach pamiętających długie kolejki, gumy Kaczor Donald i nieśmiertelny Pewex). To również interesujące prelekcje gości, rozdanie nagród polskim twórcom gier, które zyskały w opinii odbiorców (każdą z nich możesz przetestować lub przybić piątkę z zespołem ją przygotowującym). To wreszcie średniej jakości piwo, nadgorliwa ochrona, koszmarnie duszne pomieszczenia i nagłośnienie warte funta kłaków, aczkolwiek wiedzieć musisz, że wspomniane minusy dodaję niejako z dziennikarskiego obowiązku. Ot, piłem piwo w dusznym pomieszczeniu, w którym nie tylko niewiele słyszałem, ale i nie spodobałem się ochronie pilnującej z nadgorliwością gorszą od faszyzmu terenu zajezdni autobusowej. W ogólnym jednak rozrachunku nieliczne uchybienia, których nie wyeliminuje się całkowicie na wydarzeniu takiej skali, toną w morzu pochwał kierowanych pod adresem organizatora.
Cieszy fakt, że na imprezę ściągają zarówno starsi PESEL-em, jak i młodzi pasjonaci elektronicznej rozrywki, z czego ostatni coraz częściej już nie tylko w charakterze jedynie odwiedzających, ale również wystawców. Młodsze pokolenie szturmem rozbija bastiony meandrów oprogramowania, w wyniku czego powstają produkcje pisane przez 20-latków. Jak nic historia rozwoju polskiego gamedevu zatoczyła koło. Wszak nie tak dawno nastolatkami byli przytoczeni w poprzednich akapitach jegomoście…
Czas leci do przodu, polska branża gier ewoluuje, a Pixel Heaven – co paradoksalnie wychodzi mu na dobre – stoi w miejscu. Taki już bowiem urok retro sprzętów i starszych produkcji sygnowanych logotypem Mirage, Metropolis Software lub Psygnosis. W tym chyba jedynym znanym mi przypadku, ten kto perfidnie spogląda w przeszłość nieustannie się… rozwija.
Zdjęcie w headerze relacji jest własnością strony benchmark.pl, za udostępnienie którego serdecznie dziękujemy!