Komiks Raz i na zawsze jest jedną z tych serii, których kontynuacji wyglądam ze zniecierpliwieniem. Dokładnie tak było z trzecim tomem, który – podobnie jak dwa poprzednie – jest ostrą jazdą bez trzymanki, gdzie mityczne stwory spotykają się z legendarnymi postaciami.
Bridgette, Duncan i Rose muszą zrobić wszystko, aby pokrzyżować plany Merlina. Nie będzie łatwo, ponieważ ten jest bardzo zdeterminowany, a co najważniejsze – jego plany wykraczają daleko poza wszelkie wyobrażenia zwykłych śmiertelników. Będziecie mieli okazję zobaczyć Zielonego Rycerza i jego grę (absolutnie zajebista scena), smoka, a nawet Lancelota szukającego Elaine. A na deser dostaniecie… smoka. Świetnym zabiegiem są niewielkie odstępstwa od oryginalnych opowieści, dzięki którym udało się je sprytnie wpleść w historię Duncana i jego babci.
Komiks raz i na zawsze – ostra jazda na centaurze
Historia nie dość, że nabiera jeszcze większego rozpędu, to serwuje twist, który zwyczajnie wgniata w fotel. Muszę przyznać, że Kieron Gillen ponownie konkretnie mnie zaskoczył. Na taki zwrot akcji w ogóle nie byłem gotowy – szacun! W brutalną walkę o losy świata świetnie wpasowują się wątki romantyczne, tak bardzo charakterystyczne dla legend arturiańskich.
W komiksie Raz i na zawsze może nie zakochałem się od pierwszego wejrzenia jak wspomniana wyżej Elaine w Lancelocie, ale kreska Dana Mory już od pierwszego tomu zrobiła na mnie wrażenie, a z każdym kolejnym artyście udawało się mnie pozytywnie zaskoczyć. Podobnie jest i tym razem. Jego styl idealnie oddaje pomysły Gillena. Klimat jest tu specyficzny, ale co do jednego nie ma wątpliwości: w tej grze stawką jest coś znacznie więcej, niż kilka złamanych serc. A jak już ktoś się komuś do serca dobiera, Mora odpowiednio to ilustruje. Największe wrażenie zrobiły na mnie pojedyncze, zajmujące całe strony kadry. Gdy na scenę wkraczali straszliwie wypaczony Galahad, czy wspomniani Zielony Rycerz i smok nie sposób było nie zrobić sobie dłuższej pauzy. A do tego genialny obraz Artura na tronie. Mistrzostwo świata.
Trzeci tom kończy się sceną, która nie pozostawia żadnych wątpliwości: w kontynuacji będzie się działo. W serii ukażą się jeszcze dwa tomy i mam szczerą nadzieję, że autorzy nie spuszczą z tonu. Czekam na czwarty tom!