Smutną tradycją jest, że filmy inspirowane grami wideo nie są produkcjami, dla których warto iść do kina. 11 stycznia na sklepowe półki trafiła książka Assassin’s Creed, będąca oficjalną powieścią filmu o tym samym tytule, którego premiera odbyła się niecały miesiąc wcześniej. Ekranizacja jednej z największych marek Ubisoftu nie okazała się jednak tak dobra, jak zakładali jej twórcy. Czy słowo pisane wzięło górę nad okiem kamery?
Już sam fakt, że za powieścią stoi Christie Golden pozwalał mieć nadzieję, że książka Assassin’s Creed: Oficjalna powieść filmu będzie lepsza od niego samego. Nie wiem, czy jesteś już po seansie produkcji z Michaelem Fassbenderem, Marion Cotillard i Jeremy Ironesem w rolach głównych, ale jeśli nie, pod żadnym pozorem nie oddawaj się najpierw lekturze; wówczas ekranizacja okaże się klapą większą niż ta, o której wspominali recenzenci tuż po wyjściu z kina.
Książka Assassin’s Creed a obraz Justina Kurzela
Christie Golden pisząc oficjalną powieść trzymała się ogólnego zamysłu reżysera, jednak znacząco ubarwiła skrypt, wrzucając doń dodatkowe sceny, dialogi oraz, co najważniejsze, wyjaśniając pobudki, którymi w pewnych sytuacjach kierowały się postacie. Oglądając obraz Kurzela nawet w połowie nie przeżywałem perypetii bohaterów jak miało to miejsce w trakcie lektury.
Książka Assassin’s Creed: Oficjalna powieść filmu nie jest zwykłym przeniesieniem scen z wielkiego ekranu na papier. To znacznie ulepszona wersja obrazu. Bez wątpienia niebagatelne znaczenie ma tu pióro autorki, która w niezwykle sugestywny sposób ukazała odwieczny konflikt między asasynami a templariuszami.
Templariusze, asasyni i Jabłko Edenu
Historia kręci się wokół trwającego od stuleci konfliktu między bractwem asasynów i zakonem templariuszy. Obie frakcje toczą bój o losy świata, a decydujące znaczenie może mieć artefakt o nazwie Jabłko Edenu, zawierający w sobie narzędzie do podporządkowania sobie całej ludzkości, pozbawiając jej wolnej woli.
Callum Lynch, główny bohater, a zarazem potomek jednego z najzdolniejszych asasynów – Aguilara de Nerha – musi stawić czoła potężnej organizacji Abstergo, która siłą wrzuca go w wir wydarzeń dziejących się w Andaluzji roku 1491. Dzięki retrospekcji, templariusze będący właścicielami korporacji, chcą zlokalizować wspomniane Jabłko Edenu i raz na zawsze rozprawić się z bractwem. Wszystko to możliwe jest dzięki maszynie nazwanej Animus, pozwalającej, dzięki zsynchronizowaniu kodu DNA Calluma i Aguilara, dokładnie odtworzyć wspomnienia przodka, a tym samym naprowadzić na trop artefaktu.
Twoja krew nie należy do ciebie
To, co udało się zarówno reżyserowi, jak i Christie Golden, to bez wątpienia wykreowanie w świadomości widza i czytelnika poczucia, że asasyni to prawdziwe maszyny do zabijania, a niemalże każdy, kto stanie im na drodze, jest niczym gadareński wieprz. Nie do końca natomiast czuć powagę całej sytuacji. Gra toczy się o losy ludzkości, co niestety nie do końca da się zauważyć w trakcie przedzierania się przez kolejne strony powieści, o filmie w ogóle nie wspominając.
Czuć też niedosyt, jeśli chodzi o samą fabułę i brak wyraźnych twistów. Mało tego, wiele wątków jest bardzo przewidywalnych, jednakże ponownie zwalam to na karb scenariusza, którego autorem nie jest przecież autorka powieści.
Poruszaj się w cieniu, by służyć światłości
Stworzenie udanej adaptacji obrazu jest sporym wyzwaniem. Szczególnie, gdy oryginał nie powala na kolana. Christie Golden stanęła na wysokości zadania, jednak nadal czuć, że bohaterom w wielu scenach brakuje pierwiastka ludzkiego. Ich zachowania i reakcje są przejaskrawione, ale zakładam, że taki był zamysł scenarzysty.
Ponieważ wcześniej miałem wątpliwą przyjemność obejrzenia filmu, w trakcie lektury niestety doskonale wiedziałem, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. Na szczęście ponadprzeciętny warsztat Golden sprawił, że czytając recenzowany tytuł bawiłem się bardzo dobrze. Spojrzenie na dobrze znane wątki z zupełnie innej perspektywy, gdy poznałem dokładnie przemyślenia biorących w nich udział postaci, dało odmienny – jeśli chodzi o całokształt powieści – obraz. Przede wszystkim książka Assassin’s Creed: Oficjalna powieść filmu zawiera w sobie znacznie większą dawkę dramaturgii, aniżeli film. Lekturę polecam zdecydowanie bardziej, niż seans w kinie czy przed telewizorem.
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Michał Strąkow
Oprawa: miękka
Wymiary: 140 x 209 mm
Liczba stron: 400