Marcin wybiera swoje Top 5 2024 roku

marcin top 5

Przyszedł czas na krótkie podsumowanie ulubionych tytułów z 2024 roku. W ubiegłym roku miałem nieco odmienną tendencję, gdyż poza nowościami nadrobiłem sporo tytułów z poprzednich lat z Hogwarts Legacy na czele.

Oczywiście nie udało się zagrać we wszystkie warte uwagi tytuły i wiele musiało powiększyć, i tak już wielkich rozmiarów, kupkę wstydu. Mowa tutaj o odświeżonej wersji Alone in the Dark, Banishers: Ghosts of New Eden, Silent Hill 2 Remake, Life is Strange: Double Exposure czy jednej z najbardziej oczekiwanych premier Indiana Jones i Wielki Krąg. Wyjątkowo miałem też chrapkę na produkcje w wirtualnej rzeczywistości takie jak Metro Awakening VR czy Alien: Rogue Incursion i po świetnych recenzjach obu gier coraz częściej myślę o zakupie gogli.

Oto moje Top 5 2024 roku, ale jak zawsze zaznaczam, znalazły się tam gry, które sprawiły mi najwięcej frajdy, bo właśnie o to chodzi w naszej pasji.

horizon zero dawn remastered

5. Horizon: Zero Dawn Remastered

Niezwykle przyjemnie było wrócić na postapokaliptyczne obszary w Horizon: Zero Dawn. Odrestaurowane przygody Aloy to nie byle remaster i warto docenić ulepszenia jakie zostały wprowadzone. Dla mnie Zero Dawn to wciągający, żyjący i niebezpieczny świat okryty tajemnicą związaną z upadkiem cywilizacji. Teraz starzy gracze mają sposobność na podróż z rudowłosą bohaterką na miarę sequela, a nowi odbiorcy będą zachwyceni postapokaliptycznym otwartym światem owianym tajemnicą. Wszystkie poprawione aspekty rozgrywki (płynność, grafika, animacje)wskazują, że studio Nixxes Software chciało dorównać sequelowi pod względem wizualnym i to mu się udało. Roślinność jest bardziej bujna, drzewa i woda wyglądają ładniej, biega więcej zwierząt do upolowania, śnieżna zawierucha robi robotę, a stroje bohaterki to już prawdziwe materiałowe arcydzieła. Warto zainteresować się tym remasterem.

4. Nikoderiko: The Magical World

Nikoderiko: The Magical World to platformówka czerpiąca wiele inspiracji od klasycznych tytułów, ma swoje świetne akcenty, ale i potrafi niezwykle umiejętnie połączyć wszystko tak, aby nuda odeszła w zapomnienie. Dla mnie jest to chyba najbardziej pozytywne zaskoczenie ubiegłego roku i zwyczajnie lubię, kiedy czekając na wysokobudżetowe produkcje raz na czas trafiają się takie rodzinne rarytasy. Kolorowa piękna szata graficzna i wiele znanych platformowych motywów świetnie się uzupełniają, tym bardziej, że poziom trudności nie sprawi, że będziesz rwał włosy z głowy. Owszem zdarzały się trudniejsze momenty, ale ogólnie bardzo miło spędziłem czas z Niko i jego towarzyszką Luną.

3. Call of Duty: Black Ops 6

W życiu pewne są tylko trzy rzeczy – śmierć, podatki i coroczna premiera nowego Call of Duty. Nie inaczej było w 2024 roku kiedy w ręce graczy trafiło Black Ops 6. Trzeba przyznać, że jest to wyjątkowo udana produkcja, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Efektowna i pełna akcji kampania dla pojedynczego gracza, wciągający i jeszcze szybszy multiplayer i udane zmagania z umarlakami potrafią na długo przyciągnąć przez ekran. Pamiętam jak z Jackiem śmialiśmy się z coraz większych plików GB kolejnych odsłon serii, ale tym razem twórcy poszli o krok dalej. Nie tylko pobijają rekordy GB pobranymi plikami, ale też podczas całej rozgrywki, nie ważne czy grasz w kampanię czy multi, musisz być podłączony do internetu i… jeszcze coś nowego. W czasie zabawy gra cały czas pobiera olbrzymie ilości danych (bodajże 12 GB na dwie godziny), więc jeśli nie posiadasz stałego łącza, grasz gdzieś poza domem lub zwyczajnie chciałbyś korzystać z transferu smartfona musisz liczyć się z ekspresowo „znikającymi” GB. Totalnie tego nie rozumiem.

2. Prince of Persia: The Lost Crown

Długo czekałem na kolejne przygody ze świata Prince of Persia i wreszcie nadszedł ten dzień. The Lost Crown okazało się wyjątkowo długą, udaną przygodą z rewelacyjną grafiką, świetną optymalizacją, klimatem, łamigłówkami i konkretnymi bossami, których pokonanie sprawiało wiele frajdy. Dodatkowo rozgrywka na przenośnym Nintendo Switch sprawiała, że walki mogłem toczyć poza domem czy późnym wieczorem leżąc w łóżku. Wiele umiejętności Sargona efektownie pomagało w starciach, a szukanie skarbów potrafiło wciągnąć na amen. Z kolei akcję na morzu zapamiętam na długo wiele razy wydając z siebie gromkie „wooooow”. Pomimo przedpremierowych narzekań na bohatera czy komentarzy o „mobilnej” odsłonie kolejny raz przekonałem się, że warto samemu sprawdzić grę, a dopiero potem wypowiadać się na jej temat. Pod koniec roku skusiłem się na mroczny dodatek „Mask of Darkness”, ale jeszcze bardziej wymagające zręcznościowe motywy sprawiły, że na tę chwilę odbiłem się od gry.

1. The Outlast Trials

Mam wielką frajdę kiedy gry wideo sprawiają, że buzuje adrenalina i szybciej bije serce. Dlatego z wielką radością sięgam po takie serie jak Outlast. Pierwsze dwie części pokazały jak powinno się straszyć w grach wideo, wielokrotnie miałem ciarki na plecach, a niektóre koszmarne sceny wciąż mam przed oczami. Nie inaczej było z kooperacyjnymi doznaniami w The Outlast Trials, choć przyznaję, że miałem obawy co do takiej formy straszenia. Nic z tych rzeczy. Twórcy wiedzieli co robią i jak ma wyglądać ich makabra w wieloosobowej rozgrywce. Red Barrels nigdy nie przebierało w środkach i podobnie jest w ich najnowszym tytule. Nie ma tu taryfy ulgowej, żadnych półśrodków czy obaw o cenzurę. Mało tego, jest jeszcze bardziej brutalnie niż możesz to sobie wyobrazić. Jasne, że po kilkudziesięciu godzinach próby w zgranej ekipie nie będą tym czym były na początku, ale właśnie dla tego czasu warto dać szansę najnowszej propozycji z serii Outlast. Adrenalina i przemoc to absolutnie światowa półka i niespotykane doznania.

Oczywiście starałem się też nadrobić zaległości i w ubiegłym roku udało mi się zagrać w gry z poprzednich lat. Wspaniale będę wspominał zagrożenie i strach w Alien: Isolation, bo jest to rewelacyjna odsłona z tego uniwersum. Polubiłem wiejskie klimaty w Kingdom Come: Deliverance, choć optymalizacja na Nintendo Switch to wielka porażka, ale numerem jeden było Dziedzictwo Hogwartu, które porwało mnie atmosferą, baśniowością, magią, kunsztem twórców i zadaniami pobocznymi, z których inne studia powinny brać przykład. Dobrze spożytkowany czas.

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*