Motorola G100 – test

Motorola G100, według zapewnień producenta, oferuje możliwości szerokie jak nigdy dotąd. Wszystko się zgadza. Poza ceną…

Bez bicia przyznaję, że od dłuższego czasu jestem fanem Motoroli. Właściwie każdy dotychczas testowany model oferował doskonały stosunek jakości do ceny. Decydując się na test Motorola G100 oczywiście sprawdziłem ile trzeba za niego zapłacić. 2500 PLN sprawiło, że moje oczekiwania względem rzeczonego poszybowały w górę.

Motorola G100 – jakość wykonania i design

Zanim przejdziemy do „bebechów”, słów kilka o wyglądzie i jakości wykonania. Motorola G100 prezentuje się bardzo elegancko.

Motorola G100 test

Front to wyświetlacz o przekątnej 6,7 cala. Prawą stronę zarezerwowano dla przycisku zasilania będącego jednocześnie czytnikiem linii papilarnych oraz przyciski regulacji dźwięku. Lewa strona to z kolei slot na karty SIM oraz dodatkową pamięć i przycisk asystenta Google. W dolnej krawędzi umieszczono port ładowania USB-C, wejście minijack, głośnik mono (tak, zapomnij o stereo) oraz mikrofon. Najlepiej prezentują się plecki. Tutaj znajdziesz aż cztery soczewki oraz dwie lampy – standardową oraz ring flash, dzięki której zdjęcia makro wyglądają znacznie lepiej. Umieszczono tutaj również mikrofon do funkcji audio zoom.

Całość wykonana jest bardzo solidnie. Dosłownie czuć, że ma się do czynienia ze sprzętem z wyższej półki. Niestety zachwyty nad Motorola G100 kończą się w moim przypadku właśnie na kwestiach estetycznych.

Pełna specyfikacja Motorola G100

Motorola G100 w działaniu

Motorola G100 działa bez zarzutów. Oferuje stabilną pracę oraz komfortowe użytkowanie – chociażby dzięki always-on-display (możliwe jest nie tylko podglądanie powiadomień, ale również odpisywanie bez potrzeby odblokowywania urządzenia) oraz gestom Moto.

Sprzęt robi również z miarę dobre zdjęcia i pozwala cieszyć się nawet najbardziej wymagającymi aplikacjami. Akumulator 5000 mAh umożliwia swobodne użytkowanie przez dwa dni. Wszystko to jednak nadal standard. Problem w tym, że cena nie jest standardowa. W skrócie: Motorola G100 nie oferuje właściwie niczego, za co warto wybulić 2500 PLN.

Motorola G100 test

Lista zarzutów jest dość długa. Po pierwsze, ładowanie. Brak bezprzewodowego ładowania da się przeboleć, ale funkcja TurboPower to zaledwie 20W, więc nadal nic ponad przeciętność. Po drugie, wyświetlacz. Za dwa i pół tysiąca oczekiwałbym czegoś więcej niż IPS LCD o przekątnej 6,7”, rozdzielczości 2520 x 1080 px i odświeżaniu 90 Hz. Aż prosi się o porządny AMOLED. Po trzecie, zdjęcia. Główny aparat oferuje 64 Mpix, aparat ultrawide ma 16 Mpix, natomiast aparat makro 2 Mpix. Z przodu są dwie soczewki: 16 Mpix i szerszy 8 Mpix. Serio? Za 2500 PLN? Najgorsze w tym wszystkim jest niezaprzeczalny fakt, że tak naprawdę wyższe parametry nie są większości użytkowników potrzebne. Jednakże płacąc tak duże pieniądze za smartfon chcę czuć, że daje mi coś więcej oprócz ładnego wyglądu i standardowych funkcji, które znajdę w modelach tańszych o ponad 1000 PLN.

Nie jestem ready na Ready For

Motorola G100 oferuje funkcję Ready For, dzięki której urządzenie można, dzięki załączonej przejściówce, podłączyć do dużego ekranu. Wszystko fajnie, ale jej działanie pozostawia wiele do życzenia.

Już po kilkunastu minutach pracy z Ready For aparat niemiłosiernie się nagrzewał. To, oczywiście, skutkowało spadkiem stabilności jego działania. Mało tego, spora część aplikacji w ogóle nie chciała działać.

Motorola G100 test

Dla kogo Motorola G100?

Nie pamiętam kiedy miałem problem z odnalezieniem grupy docelowej testowanego urządzenia. Szczerze, nie wiem komu mógłbym polecić Motorola G100. Gdyby kosztowała 1500 PLN – każdemu. Ale kosztuje znacznie więcej, co w mojej opinii nie wróży jej sukcesów na polskim rynku smartfonów.

Plusy

  • Wygląd
  • Ring flash w aparacie makro
  • Gesty Moto
  • Szybkie działanie

Minusy

  • Cena, która przyćmiewa wszystkie zalety
3

Dostateczny

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.