Wirtualny synonim epickości

Luty miał być dla mnie miesiącem wyjątkowym i takim był. Najpierw przeżyłem kawał niezapomnianej przygody w Dying Light 2, a potem ze swoją kolejną wyprawą wytrwale czekała już bohaterska Aloy. Świetnie bawiłem się z Horizon Zero Dawn i wiele obiecywałem sobie po nadchodzącym sequelu, mając nadzieję na pierwsze konkretne wypróbowanie technicznych możliwości PlayStation 5. Tak też się stało, bo Forbidden West dosłownie czaruje klimatem, graficznym wykonaniem, wielkim otwartym światem, wybornymi muzycznymi akcentami i interesującą opowieścią.

Od pierwszych minut zostałem po prostu wessany przez świat pełny wrogich maszyn i kolejny raz chciałem być częścią tej walki o ludzkość i świat. Po ponad 40 godzinach na zachodnich terenach tak bardzo zostałem porwany klimatem, że odpaliłem ponownie Zero Dawn i ukończyłem zaległy dodatek The Frozen Wilds. To chyba wystarczająca rekomendacja wyjątkowości tego sequela, a po resztę wrażeń zapraszam poniżej.

Futurystyczna kumulacja nieszczęść

Forbidden West to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń jakie miały miejsce po udanej bitwie z maszynami w Zero Dawn. Niestety, zmęczona walką Aloy nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek bo okazuje się, że niebezpieczne SI nie zostało do końca wyeliminowane i kilka miesięcy po porażce już knuje nowy sposób zniszczenia cywilizacji. Całe szczęście, że rudowłosa wojowniczka nie jest już zagubionym wyrzutkiem ale prawdziwą bohaterką i obrończynią ludzkości. Gdzie tylko się pojawi wzbudza zachwyt, jest witana z honorami i często jest ostatnią nadzieją w życiowych problemach napotykanych postaci. Oczywiście przy jej boku nadal znajdują się mężni Varl i Erend, co z pewnością dodaje jej otuchy i nie pozwala osamotnionej przystąpić do kolejnej niebezpiecznej przygody.

Jeśli nie grałeś w pierwszą część to krótkie wprowadzenie sprawi, że nie będziesz całkowicie we mgle, ale żeby w pełni cieszyć się tą wirtualną opowieścią najlepiej jednak dać szansę Zero Dawn. Aloy wyrusza na zachodnie ziemie, aby znów eksplorować zaginione metropolie, osady plemion, podziemne kotły czy zwyczajnie w wolnej chwili podziwiać kapitalne krajobrazy. Mapa ponownie jest rozległych rozmiarów i na początku nieco przeraża, aby z upływem czasu prezentować kawałek po kawałku ukryte pod mgłą nowe, coraz ciekawsze lokacje. Z pewnością długo nie zapomnę podwodnego zwiedzania upadłego Las Vegas czy tajemniczych ruin San Francisco. A takich smaczków jest o wiele więcej…

Maszynowe sterty złomu

Do znanych z pierwszej części maszyn dochodzą oczywiście nowe, jeszcze bardziej charakterystyczne i niebezpieczne, śmiercionośne jednostki. Pod tym względem możesz nastawić się na kilka niespodzianek na swojej drodze czy cholernie efektowne starcia z bossami. Mechaniczny wąż, podwodna bestia, ogromny żelazny mamut czy patrolujący niebo wytrzymały Solarptak to tylko niektóre z technologicznie zaawansowanych koszmarów. Roboty prezentują się wyśmienicie i na pierwszy rzut oka ich bojowy charakter podcina nogi, ale wystarczy tylko przeskanować stwora fokusem i można dowiedzieć się o nim więcej wraz ze słabymi punktami. Ile to razy napociłem się podczas walki, zmieniałem taktykę i arsenał, aby na koniec odetchnąć z ulgą i poczuć wielką satysfakcję.

Walka jest trudna, wymagająca taktyki i możesz przygotować się na wiele pośmiertnych ekranów wczytywania, które na szczęście trwają zaledwie kilka sekund. Dobrze dobrana broń, przegląd otoczenia, korzystanie ze zwolnienia czasu, celne oko i uniki liczone w setkach to recepta na zamianę groźnej mechanicznej bestii w kupę złomu. Aloy podczas wędrówki na zakazane zachodnie ziemie, choć jest już pewną siebie prawdziwą wojowniczką to wciąż się uczy i ciągle doskonali.

Za zdobyte punkty doświadczenia i wykonywanie misji będziesz gromadził punkty umiejętności, aby potem z rozwagą wydawać je w sześciu drzewkach. Tak, dobrze przeczytałeś nie jednym czy dwóch ale sześciu, które odpowiadają m.in. za walkę wręcz, zdrowie, skradanie czy panowanie nad maszynami. Od Ciebie zależy na czym skupisz się w pierwszej kolejności a co upgrade’ujesz w późniejszych etapach zabawy. Aloy może dłużej używać skupienia, strzelać wieloma strzałami, ciszej skradać się, naprawiać maszyny czy mieć większy pożytek ze znalezionych surowców. Po ukończeniu wątku głównego tylko jedno drzewko udało mi się zapełnić i wciąż mam wiele umiejętności do odkrycia.

Chciałeś next-gena? Aloy ratuje nie tylko świat!

Jeśli nie kupowałeś PlayStation 5 z uwagi na brak prawdziwie nowogeneracyjnych produkcji to teraz możesz już z czystym sumieniem składać zamówienie. Forbidden West wielokrotnie zapiera dech w piersi i to nie tylko kapitalnymi widokami czy ekranami wczytywania danych, które niemal nie istnieją. Każdy kawałek zwiedzanych miejscówek wygląda wyjątkowo, lokacje pełne są detali, a wygląd ubioru postaci i mimika twarzy to absolutny majstersztyk. Wiele razy przecierałem oczy ze zdumienia, kiedy w scenkach przerywnikowych podziwiałem chorobliwie wręcz szczegółowe projekty strojów postaci i, co najważniejsze, realistyczne twarze nie tylko Aloy ale też każdej z napotkanych osób. W żadnej grze nie widziałem tak „żywych” aktorów i tak realistycznej, wręcz filmowej grafiki. Takie wirtualne cuda wraz z ogólnym graficznym pokazem siły PS5 sprawiają, że futurystyczna przygoda odbierana jest jeszcze bardziej namacalnie.

To nie koniec bo napotykane na drodze do celu maszyny również prezentują się doskonale. Kolorowe, dopracowane z pełną precyzją pancerze, efekty nakładanych żywiołów czy poruszanie się tego miłego dla oka żelastwa sprawiało, że kolejne rodzaje mechanicznych wrogów były swego rodzaju, przynajmniej na początku, dość przyjemnym wydarzeniem. No ale co powiesz na misję na wysokiej górze, kiedy musisz zdominować latającą maszynę i po zrobieniu tego, nie odlatujesz na niej ale stajesz na urwisku i podziwiasz zachód słońca niczym z bajki, dodatkowo upiększony genialną wkładką muzyczną. Potem wsiadasz na ten przyjazny już dla Ciebie mechaniczny środek transportu i szybujesz gdzie tylko chcesz, podziwiając z góry piękne zakątki tej przyszłości z koszmarów. Nieprawdopodobne i tak bardzo wciąga.

Podczas nawet wielkich starć z udziałem kilku maszyn, rozgrywka zawsze była płynna i nie uświadczyłem odczuwalnych spadków klatek na sekundę. W czasie bitwy możesz więc maksymalnie skupić się na wrażliwych punktach przeciwnika, dobieraniu broni i celowaniu, nie martwiąc się o kiepską optymalizację. Kolorowy świat i jego odkrywanie nie było by tak namacalnie doświadczalne, gdyby nie wspomnieć o muzycznych akcentach. Nuty kolejnych kawałków mocno wpadają w ucho i wręcz idealnie komponują się w opowieść z „Aloy’s Theme” na czele. Wyjątkowo doceniłem muzykę i w czasie pisania tej recenzji nie mogłem oprzeć się, aby włączyć sobie soundtrack i wspominać niektóre misje ciesząc uszy znanymi już numerami od kilku kompozytorów.

Epicki Zachód

Rudowłosa obrończyni nie tylko trafia do wielu ruin, osad czy górskich etapów ale też eksploruje podziemne kotły, dominuje potężne Żyrafy, nurkuje a nawet zakłada bazę. Podwodne lokacje również potrafią zauroczyć, część z nich nie jest mała i można znaleźć tam wiele skarbów. W bazie natomiast można odpocząć, przynieść przydatne przedmioty, pogadać z ekipą czy na spokojnie przygotować się do kolejnych starć. Warto zainteresować się też atrakcyjnymi misjami pobocznymi bo lwia część z nich to długie, udane i ciekawe zadania. Właśnie dzięki nim odkryjesz nowe miejsca na mapie, napotkasz interesujące postaci, sprawdzisz się w boju z kolejnymi maszynami, zyskasz dużo doświadczenia i punktów umiejętności.

Fani szukania fantów także nie będą narzekać bo do zgarnięcia są nagrania audio, notatki tekstowe czy wiele innych znajdziek, pozwalających na dogłębne poznanie tego wyjątkowo intrygującego świata. Podczas wędrówki wiele razy będziesz musiał skakać, wspinać się, szukać drogi wyjścia czy wykorzystywać elementy otoczenia, aby przejść dalej. Tutaj wiele razy musiałem powtarzać dane sekwencje bo Aloy nie skoczyła tam gdzie chciałem czy miała problem ze wspinaczką do celu.

Znacznie gorzej wypadła za to jakość techniczna produkcji, bo podczas kilkudziesięciu godzin wiele razy Aloy była niewidzialna, zacięła się w bojowej pozycji, wypadła poza mapę czy musiałem restartować zadania od punktu zapisu. Ponownie widać, że tytuł został wydany trochę za wcześnie i nie było już czasu na bardziej skrupulatną eliminację niedoróbek i błędów. Ten proces już tradycyjnie będzie poprawiany miesiącami w postaci kolejnych aktualizacji. Nie można za to doczepić się do polskiej wersji językowej, która wykonana jest poprawnie (Aloy i przyjaciele) i brak jest większych potknięć.

Horizon Forbidden West to sequel niemal idealny. Poprawia potknięcia pierwszej części i wzorowo ulepsza inne aspekty jak np. zdolności Aloy. Choć nie ma tu miejsca na rewolucje to takie gadżety jak linka z hakiem, szybowanie na lotni, wybuchające oszczepy czy podwodne lokacje sprawiają wiele frajdy. Postaci i ich kwestie również poprawiono, bo są bardziej „ludzkie”, zapamiętywalne i potrafią zaciekawić gracza swoimi opowieściami czy problemami. Jestem niemal pewny, że ponad 40 godzin w świecie Aloy (wątek główny to ok. 26 godzin) to nie wszystko i jeszcze nie raz wrócę na zachodnie ziemie, szczególnie że zostało jeszcze wiele do odkrycia i zdobycia. Studio Guerrilla Games ponownie pokazało swoje ogromne umiejętności i światową klasę serwując epicką kontynuację, którą szczególnie docenią fani Aloy. Wreszcie PlayStation 5 ma swoją perełkę, wirtualny magnes i pozycję, dla której warto kupić sprzęt Sony. Teraz już tylko wypada maksymalnie się nią cieszyć i czekać na kolejny potencjalny hit z God of War w tytule.

Plusy

  • next-gen pełną gębą
  • niespotykany klimat
  • wielki i zróżnicowany świat
  • scenki przerywnikowe i zdumiewające modele postaci
  • genialna oprawa audiowizualna
  • czas rozgrywki
  • wciągające misje poboczne
  • polska wersja językowa

Minusy

  • błędy techniczne
  • sterowanie w sekwencjach zręcznościowych
5

Bardzo dobry

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.