Po kilkunastu godzinach z Valhallą z pełną świadomością napiszę, że przygody wikingów wessały mnie bez reszty, chcę więcej i cieszę się z kolejnych kilkudziesięciu przede mną.
Dwa lata przerwy z pewnością narobiły sporo apetytu na kolejne przygody zabójców w kapturach, szczególnie że mitologia nordycka, wikingowie i szukanie nowego domu na angielskich ziemiach przyciągały fanów serii jak magnes. Osoby odpowiedzialne za tworzenie trailerów i marketing ponownie odwaliły kawał świetnej roboty, z miesiąca na miesiąc coraz bardziej nakręcając graczy na nordycką opowieść.
Wreszcie nadszedł ten dzień i na sześć dni przed premierą dostałem swoją recenzencką kopię gry. Jako, że nie mam byt szybkiego łącza, bardzo ucieszyłem się z możliwości grania już po ściągnięciu 15 GB z 45 GB danych. Niestety będąc ustatkowanym graczem, tatą i osobą mającą mało czasu na granie, nie udało się ukończyć przygód Eivora w tym czasie i stąd postanowiłem napisać krótki tekst pełny pierwszych wrażeń.
Po ogromnej Odyssey miałem małe wątpliwości co do Valhalli, jednak dwa lata przerwy, setting i wikiński klimat zrobiły swoje. Początek gry to pewne ważne i tragiczne wydarzenie w życiu bohatera, a pierwsze kilka godzin to planowanie zemsty. Sama wyprawa do Anglii w poszukiwaniu lepszego życia ma miejsce po ok. pięciu godzinach rozgrywki, a początek rozgrywa się w Norwegii. Ogólnie Valhalla wydaje się mniej skomplikowana i bardziej przystępna dla gracza.
Oczywiście wszystkiego ponownie jest natłok i można na początku czuć się jak dziecko we mgle ale miałem wrażenie być jakby mniej przytłoczony wszystkim niż było to w Odyssey. Tym razem za punkty doświadczenia dostajesz punkty umiejętności i dzięki nim stajesz się coraz bardziej potężny w ukrytym ogromnym drzewku, ze stopniowo odsłaniającymi się kolejnymi jego gałęziami. Siłę bohatera określają punkty mocy i właśnie dzięki nim będziesz mógł swobodnie poruszać się po całej mapie – każdy rejon ma sugerowany poziom mocy.
Eivor może dzierżyć w jednej ręce topór, a w drugiej tarczę. Oczywiście można zamieniać bronie wedle swojej taktyki i zamiast obronnego stylu, można trzymać także drugą cięższą broń. W ekwipunku możesz wymieniać poszczególne elementy pancerza, zajrzeć do sakwy (elementy do zbierania, runy, zasoby, materiały rzemieślnicze), czy sprawdzić ilość zebranych materiałów (skóra, ruda żelaza, tkania). Umiejętności podzielone są na niebieskie (atak dystansowy), żółte (działania w ukryciu) i czerwone (atak wręcz), a zdolności przypisywane do przycisków to podział na walkę dystansową (np. salwa zabójczych strzał) i walkę wręcz (np. furia toporów czy wpadnięcie w szał i obalenie wroga). Wyborów i kolejnych ścieżek jest od groma i możesz mieć pewność, że pod koniec przygody bohater będzie konkretnym zabójcą.
Mapa dzieli się na kilka rejonów (nie wiem czy to ostateczny jej wygląd) jak np. Oxenefordscire, Lincolnscire czy wschodnia Anglia i każdy z nich ma paski bogactwa, tajemnic i artefaktów. Osada posiada poziomy i jak na tę chwilę nie doświadczyłem grindu, to pewnie właśnie z chęcią rozwinięcia poszczególnych jej budynków będzie trzeba nieco skoczyć w bok. Mniej też jest misji pobocznych czy aktywności typu totalnych „zapchaj dziur”, więc w tym temacie powinno być lepiej niż poprzednio. W menu dostępne jest (podobnie jak w Odyssey) drzewko celów do unicestwienia, czyli członków Zakonu Starożytnych oraz kodeks z bazą danych (encyklopedia świata) i samouczkiem.
Miejsce akcji, klimat świata, wikingowie, muzyka i bardziej przystępna otoczka Valhalli sprawiły, że kilkanaście spędzonych godzin uważam za świetną zabawę i chcę więcej. Eivor jak na wikinga przystało jest bardzo brutalny w swojej wyprawie, więc przygotuj się na odrąbane głowy i inne bestialskie finiszery, a jego przygoda z pewnością będzie najbardziej krwawa ze wszystkich części. Szata graficzna ponownie jest na wysokim poziomie, widoki zachwycają, a na płynność rozgrywki narzekać nie można. Co prawda uświadczyłem kilka błędów technicznych i raz musiałem resetować misję (postać niezależna zacięła się i nie dało się nic zrobić) ale myślę, że „day one patch” załatwi te bolączki.
Nie ma mowy (przynajmniej na tym etapie) o nudzie czy monotonii, a misje czy najazdy (walka, grabież surowców i skarbów) są ciekawe i dają dużo radości. Więcej opisze w swojej recenzji, a tymczasem wracam do walki o Anglię, bo przygoda wikingów już teraz podeszła mi o wiele lepiej niż historia Aleksiosa. Nic się nie martw, jest dobrze a nawet wyśmienicie.