Irlandzkie deja vu

Po niemal stu godzinach spędzonych na angielskich ziemiach w Assassin’s Creed Valhalla przyznaję, że czułem już lekkie znużenie i cieszyłem się z ukończenia tej świetnej przygody. Zawieranie kolejnych sojuszy stawało się coraz bardziej powtarzalne, jednak klimat Valhalli i pełny aktywności świat wciąż dawały mi morze frajdy. Wreszcie przyszła pora na inne tytuły i zasłużony odpoczynek od Eivora i jego wikińskiej opowieści. Twórcy jednak nie próżnowali i po kilku miesiącach nadszedł czas na pierwsze fabularne DLC „Gniew Druidów”. Czy warto wrócić do Assassin’s Creed Valhalla i tym razem udać się do Irlandii, aby właśnie tam plądrować nowe terytoria i przelać nieco krwi?

W wielkim skrócie pierwszy dodatek to kontynuacja wszystkiego tego, co wiodło prym w podstawce. Ponownie będziesz odkrywał nowe obszary mapy z wieloma znanymi już aktywnościami, odbudowywał Dublin, walczył z nowymi przeciwnikami czy szukał członków wrogiego bractwa. W Irlandii nie dzieje się najlepiej za sprawą starożytnego kultu – Dzieci Danu, więc Eivor wyrusza na te bagienne, zielone i niebezpieczne tereny, aby odkryć i rozprawić się z tym druidzkim zmartwieniem. Jednak droga do celu nie będzie prosta i ponownie bohater/ka będzie musiał zdobyć zaufanie króla i reszty poszczególnych władców. Możesz przygotować się na kolejne intrygi, szukanie wskazówek, tropienie wrogów czy spotkania z całkiem nowymi przeciwnikami – druidami. Oni wypadają raczej średnio, bo choć posiadają dziwne przebranie, zatrute miecze, a mgła w ich lokacjach powoduje omamy, to ogólnie spotkałem na swojej drodze ciekawszych oponentów.

assassins creed valhalla wrath of the druids game 1

W Dublinie będziesz handlował towarami, aby podnosić renomę miasta ale wcześniej Eivor będzie musiał „odblokowywać” placówki handlowe. Walka z wrogiem, szukanie aktów własności i przejmowanie kolejnych miejsc związanych z handlem jest tu na porządku dziennym i dzięki tym miejscom, wytwarzane będą materiały potrzebne do odnowy miasta. Podczas szczegółowej eksploracji terenów i kończenia kolejnych misji będziesz mógł cieszyć się rynsztunkiem dublińskiego herosa, nowymi zdolnościami (np. walczący u boku bohatera wilczarz irlandzki), artefaktami czy tropienia i eliminacji kolejnego drzewka z członkami bractwa Dzieci Danu. Oczywiście w dodatku wszystko to jest zminimalizowane względem podstawowej gry, jednak całość wciąż posiada ten asasyński magnes i chce się przemierzać tę zieloną krainę.

Za sprawą druidów możesz też przygotować się na bardziej mroczny klimat niż było to w Anglii i skaliste lokacje z takimi smaczkami jak wysoko położony zamek Cashelore. Droga do niego nie jest łatwa ale warto potem zatrzymać się na chwilę i rzucić okiem na piękne widoki, których ponownie nie brakuje w Valhalli. Dodatkowym smaczkiem w tle uroczych krajobrazów z pewnością będzie piękna tęcza, którą miałem okazję podziwiać dwa razy i od razu przypomniałem sobie o trybie foto. Podczas przemierzania kolejnych zakątków mapy możesz liczyć na przyjmowanie królewskich zleceń z dodatkowymi poleceniami (wykradnij skarb, zabij bez alarmu itp.) czy starcia z kolejnymi wielkimi opętanymi zwierzami. Niestety te pierwsze aktywności nie należą do dobrych rozwiązań i są zwykłymi zapychaczami.

Z pewnością na kilka słów zasługuje muzyka, bo ponownie jest jedną z ważniejszych składowych całej gry. Ba, napiszę więcej – w niektórych chwilach nuty towarzyszące wydarzeniom, bardziej podobały mi się niż te genialne melodie z głównej kampanii. Mistrzowska robota. Po drugiej stronie barykady odnotować wypada większą liczbę błędów technicznych i niedoróbek niż było to w Anglii. Dwa razy Eivor zawiesił mi się podczas wspinaczki i kilka razy zdarzały się wpadki z detekcją kolizji. Jednak jak sięgam pamięcią, rozszerzenia w poprzednich częściach zawsze miały więcej technicznych wpadek, które mogą świadczyć o mniejszej ilości czasu poświęconego na testy.

Jeśli dobrze bawiłeś się na angielskich ziemiach, nie narzekałeś na nudę i chciałeś więcej podobnej rozgrywki, to „Gniew Druidów” udanie sprawdzi się jako kilkunastogodzinna kontynuacja przygód Eivora. Gorzej gdy miałeś już serdecznie dość zawierania sojuszy, po kilkudziesięciu godzinach zabawy odbiłeś się od gry lub ledwo dotarłeś do napisów końcowych, bo wtedy nie masz co szukać w tym pierwszym DLC. Warto też zrobić sobie dłuższą przerwę między kampanią a dodatkiem, bo nie wyobrażam sobie podróży do Irlandii od razu po skończeniu głównego wątku. Dla mnie „Gniew Druidów” jest lepszym dodatkiem od „Ukrytych” z Origins i ustępuje „Klątwie Faraonów”. Teraz czekam na drugie DLC „Oblężenie Paryża”, które pojawi się w lipcu i właśnie z nim wiążę sporo nadziei na więcej świeżości i trochę ciekawszą historię.

Plusy

  • nowy, dość duży i ciekawy obszar
  • muzyka ponownie zachwyca
  • podnoszenie renomy Dublina
  • więcej tego samego

Minusy

  • więcej tego samego
  • błędy techniczne częściej spotykane niż w podstawce
4

Dobry

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.