Upadłe Anioły to jedenasty tom Herezji Horusa – niezwykłego cyklu doskonale znanego wszystkim miłośnikom uniwersum Warhammer 40 000. Autor, Mike Lee, powraca na Caliban – kolebkę Mrocznych Aniołów, będących jednym z ulubionych Legionów Imperatora.
Upadłe Anioły są bezpośrednią kontynuacją powieści Mitchela Scanlona – Zstąpienie Aniołów. Po wydarzeniach na Sarosh Lion El’ Jonson odsyła Legionistów z Calibanu na rodzinną planetę pod pretekstem szkolenia nowych rekrutów chcących wesprzeć Wielką Krucjatę Imperatora. Ci jednak czują, że popadli w niełaskę Prymarchy Mrocznych Aniołów i zostają odsunięci na boczny tor.
Diamat, Caliban i Mroczne Anioły
Rzecz dzieje się w roku 200 Wielkiej Krucjaty Imperatora. Autor podzielił scenę na dwie planety – Diamat, na którym swoje działania podejmuje sam Prymarcha, oraz Caliban, gdzie z zupełnie nowym zagrożeniem muszą zmierzyć się Luther, Zahariel oraz wszyscy Astartes z Legionu Mrocznych Aniołów przebywający na macierzystej planecie. Historia Kronikarza i podopiecznego Jonsona jest w moim odczuciu zdecydowanie ciekawsza, aniżeli wydarzenia na Diamacie. Wielowątkowa fabuła wciąga niczym ruchome piaski na Marsie. Mike Lee zadbał, aby znalazło się miejsce nie tylko na charakterystyczną dla uniwersum Warhammer 40 000 rzeź, ale również solidną dawkę intrygi. Na pogrążonym w domowym konflikcie Calibanie dochodzi do rozłamu, a ziarno herezji zasiane przez Horusa zaczyna kiełkować w sercach tych, których Imperator uważał za swoich wiernych synów.
Upadłe Anioły to opowieść o honorze i lojalności, ale także o zepsuciu i zdradzie. Nie wszyscy mieszkańcy Calibanu chcą dołączyć do Imperatora, postrzegając przyłączenie rodzimej planety do Imperium jako zniewolenie, a nie szansę na rozwój. Mroczne Anioły wywodzące się z dzikiego niegdyś globu zmuszone są tym samym do walki z pobratymcami, co wystawia ich lojalność względem Przywódcy Ludzkości na ciężką próbę.
Kompendium wiedzy o Calibanie
Autor poświęcił sporo miejsca na historię Calibanu, dzięki czemu Upadłe Anioły są doskonałym uzupełnieniem wiedzy o samej planecie i jej rdzennych mieszkańcach. Musisz jednak wiedzieć, że w książce sporo jest odniesień do wydarzeń opisywanych w książce Zstąpienie Aniołów, dlatego chcąc być na bieżąco, zdecydowanie powinieneś zapoznać się z tą lekturą, zanim sięgniesz po Upadłe Anioły. Mike Lee w ciekawy sposób pociągnął rozpoczęte przez Scanlona wątki, uzupełniając je o własne pomysły. Tym sposobem dowiesz się więcej nie tylko o samym Zakonie i jego historii oraz tradycjach, ale także planecie i zamieszkujących ją niegdyś Bestiach.
W odróżnieniu do książki Zstąpienie Aniołów, Upadłe Anioły są zdecydowanie bardziej zbalansowane, jeśli chodzi o stosunek akcji do intrygi. Trzon historii stanowi rozłam na Calibanie, ale jest on naturalnym przyczynkiem działań zbrojnych. A te mają rozmach. Walki toczą się nie tylko na powierzchni planet, ale również na orbicie. W starciach udział biorą piechota, pojazdy oraz potężne maszyny oblężnicze, jednym strzałem równające z ziemią całe miasta. Na ogromne uznanie zasługuje też „obsada”. Upadłe Anioły to istny spektakl oryginalnych postaci, z których każda, oprócz służby Imperatorowi, bądź rozważaniu nad sensem jego Krucjaty, jest absolutnym indywiduum. Zahariel, Luther, czy wreszcie sam Lion El’ Jonson to tylko najbardziej oczywiste przykłady. Do tego dołożyć można Zbrojmistrza Askelna, Drednota Titusa, czy wreszcie Mistrza Remiela.
Czy Upadłe Anioły odzyskają honor?
Wydawnictwo Copernicus, którego nakładem ukazała się książka Upadłe Anioły poniekąd przyzwyczaiło mnie do literówek w swoich publikacjach. Jako człowiek kładący spory nacisk na poprawność językową, często zmagam się z rozmaitymi lapsusami. O ile na większość drobnych potknięć zazwyczaj przymykam oko, szybko o nich zapominając, o tyle są sytuacje, w których nie zwykłem milczeć. Korekta za wpadki pokroju „tą gadającą górę metalu” powinna stanąć przed plutonem egzekucyjnym. Szkoda, że w publikacji takiego formatu trafiają się takiej miary niedociągnięcia…
Wspomniane błędy są na szczęście jedynie niczym drobna rysa na solidnym ceramitowym pancerzu Astartes. W ogólnym rozrachunku Upadłe Anioły wypadają naprawdę dobrze. To kawał solidnej lektury, która wciągnie Cię bez reszty. Polecam z całego, zawsze wiernego Imperatorowi serca.