Na zakończenie przygód Mathiasa Thulmanna, wiernego Sigmaryty tępiącego Chaos i jego pomioty, musiałem czekać niemalże rok. Łowca czarownic i Tropiciel czarownic okazały się genialnymi książkami, więc jeszcze przed premierą Zabójca czarownic rozpalił mój apetyt sprawniej, niż inkwizytor stos pod wiedźmą.
Zabójca czarownic jest bezpośrednią kontynuacją perypetii Thulmanna i jego pomagiera Strenga. Poszukując Das Buch die Unholden kompani ruszają w ślad za dziećmi Rogatego Szczura, trafiając do niewielkiej, dosłownie zapomnianej przez bogów osady. Czasu jest niewiele, ponieważ tajemnice mrocznego grimoire’u zgłębia jeden z utalentowanych Szarych Wieszczy.
Zabójca czarownic i starzy znajomi
Autor, L. C. Werner, kontynuuje rozpoczęte w dwóch poprzednich tomach wątki, spinając je w prawdziwe grande finale. W międzyczasie pojawiają się starzy znajomi, jak wplątany w niebezpieczną kooperację ze skavenami doktor Freiherr Weichs oraz nekromanta Carandini.
Cała trylogia mogłaby posłużyć jako genialny scenariusz na kampanię Warhammer Fantasy Role Play, przy czym Zabójca czarownic, podobnie jak poprzedni tom, stanowi przy okazji doskonałe uzupełnienie wiedzy o szczuroludziach. Poznasz nie tylko sposób ich myślenia i kulturę, ale także metodologię walki. Muszę przyznać, że dawno nie miałem okazji czytania tak dobrych opisów Chaosu. Werner sprawił, że niemalże na własnej skórze czułem działanie spaczenia.
Jako człowiek darzący Stary Świat ogromnym sentymentem (setki godzin spędzone na walkach ze zwierzoludźmi, wojownikami Chaosu i ratowaniu Imperium przed zagładą), od każdej książki z uniwersum Warhammer oczekuję przede wszystkim klimatu. Zabójca czarownic to dark fantasy pełnym, skaveńskim ryjem. Znajdziesz tu dosłownie wszystko to, co cenią sobie miłośnicy dobrej fantastyki, dodatkowo wzmocnione magią mrocznych potęg. Tym sposobem, zaraz obok brutalnych starć, w wyniku których odcinane kończyny fruwają w powietrzu ciągnąc za sobą strugi juchy, znalazło się miejsce na potajemne knowania dotkniętych obłędem szaleńców oraz skazaną z góry na porażkę walkę z demonami przeszłości. Dramatis personae jest niezwykle barwne. Każda z postaci, czy to pierwszo- czy też drugoplanowych, ma własną historię, problemy i troski, ale przede wszystkim cel, przed realizacją którego niemalże nic nie jest w stanie jej powstrzymać.
Zabójca czarownic dopadnie każdego heretyka
Zabójca czarownic bez wątpienia nie wypadłby tak dobrze, gdyby nie tłumaczenie, za które ponownie odpowiedzialny jest Robert Lipski. Przekład jest o tyle udany, że nie ma tu miejsca na żadne kompromisy. Jest brutalnie i mrocznie. Dokładnie tak, jak mógłbym tego oczekiwać. Copernicus Corporation zadbało też o odpowiedni poziom swojej publikacji, wyłapując niemalże każdą literówkę.
Z czystym sumieniem mogę polecić Ci całą trylogię traktującą o przygodach Thulmanna i Strenga. Z oczywistych względów najpierw sięgnij po dwa poprzednie tomy, ponieważ bez poznania wcześniejszych perypetii, będziesz zwyczajnie zagubiony. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane ponownie wybrać się z Mathiasem i jego partnerem w pełną niebezpieczeństw podróż.
Tytuł: Zabójca czarownic
Autor: L. C. Werner
Tłumaczenie: Robert Lipiński
Wydawnictwo: Copernicus Corporation
Liczba stron: 274
Data premiery: 1 marca 2019