Wybuchła plagiatowa afera. Kolejny zresztą raz. Tym razem na celowniku znalazł się redaktor serwisu IGN i jego recenzja gry Dead Cells. Po szybkim śledztwie okazało się, że „inspirowano” się tekstem recenzji zamieszczonej na kanale Boomstick Gaming. Opinia mało znanego recenzenta ukazała się tydzień wcześniej niż wideo rozpoznawalnego członka redakcji IGN-u. Uznano, że Filip Miucin dopuścił się plagiatu.
Znany serwis zadziałał w ekspresowym tempie, wyznaczając autorowi bardzo surową karę. Ostatecznie usunął podejrzaną recenzję ze strony, przeprosił za zaistniałą sytuację i po kilku dniach zwolnił redaktora. Co się stało, że stały członek redakcji IGN postanowił zachować się w tak nieodpowiedzialny sposób? Dlaczego znani i doświadczeni redaktorzy idą na łatwiznę i kradną innym ich własność intelektualną?
Klątwa Dead Cells
Dla Miucina recenzja Dead Cells to strzał w kolano, prosto z działa wielkiego kalibru. Za tak głupie postępowanie rysa na życiorysie dziennikarza pozostanie bruzdą na długo, a może nawet uniemożliwi mu karierę. Co było przyczyną tak idiotycznego zachowania? O zdanie najlepiej byłoby zapytać samego redaktora, jednak nieusprawiedliwionych podejrzeń może być co najmniej kilka. Brak czasu, gra nietrafiająca w jego gust tudzież rutyna lub zwykłe lenistwo. Może krytyk dostał grę w ostatniej chwili, a deadline recenzji wyznaczono zbyt szybko? Czasami zdarza się, że redaktorzy muszą grać w tytuły w najmniejszym stopniu nie trafiające w ich gusta, co sprowadza się do tekstowej ekwilibrystyki i alpejskich kombinacji. Chyba, że recenzent nie chcąc się przemęczać, postanowił ułatwić sobie pracę w najgorszy z możliwych sposobów. Bez względu jednak na powód, takie postępowanie zasługuje na karę.
PRZECZYTAJ NASZE WRAŻENIA Z DEAD CELLS
Tylko co myślał znany krytyk, kiedy kopiował wyraz w wyraz słowa youtubera? Przecież to doświadczony recenzent, a nie żółtodziób zaczynający swoją opiniotwórczą przygodę. Sądził, że nikt się nie zorientuje? Że kopiowanie choćby fragmentu pracy drugiej osoby jest w pełni usprawiedliwione? Miucin zapłacił najwyższą karę za swoje postępowanie, a świetnie oceniania gra Dead Cells stała się (na własne zresztą życzenie) dla niego kulą u nogi. Z drugiej strony, wspomniany kanał Boomstick Gaming swoją recenzją zaistniał na branżowych salonach, a popularność poniższego filmu aktualnie liczona jest w… ponad milionie odsłon.
Fałszywy recenzent
Praca w redakcji wielkiego serwisu o grach wideo to marzenie wielu fanów tego rodzaju rozrywki. Sprzęt i gry rozdawane całkiem za darmo, wyjazdy na światowe targi i zabawa w godzinach pracy. Żyć, nie umierać! Oczywiście nie wszystko wokół codziennego obcowania z grami jest tak kolorowe, jak pozornie może się wydawać, jednak zdecydowana większość benefitów przemawia za wybraniem tego rodzaju zarabiania na życie. Jak widać jednak na załączonym obrazku, nawet do wymarzonego zawodu wkrada się rutyna, a zbyt duża pewność siebie i nieodpowiednie zachowanie może być przyczyną wielu problemów. Działanie to jest tym bardziej szokujące, gdyż w 2014 roku na Twitterze spalonego autora pojawił się taki oto zapożyczony cytat:
„Jeśli okradasz jednego autora to jest plagiat, ale jeśli kradniesz od kilku to już jest zbieranie danych”.
Dziś w komentarzach do tego wpisu nie pozostawiono suchej nitki na byłym redaktorze IGN. Niestety, najgorsze w tym wszystkim jest to, że cień pada na całą redakcję, a niesmak, pomimo przeprosin i pojawienia się zastępczej recenzji Dead Cells, pozostanie na długo. Miucin po kilku dniach ciszy, wprawdzie opublikował swoją wypowiedź odwołując się do całej sprawy na Twitterze, jednak zdaniem wielu, nie tylko nie udało mu się wybrnąć z zaistniałej sytuacji ale wręcz bardziej się pogrążył. Można było usłyszeć o różnych okolicznościach zdarzenia oraz niezamierzonym plagiacie recenzji Dead Cells. Ponadto autor przeprosił kolegów z IGN i samych twórców gry ale już na słowa skruchy dla Boomstick Gaming stać go już nie było…
To nie był przypadek?
Kolorytu całej sprawie dodają kolejne fakty i doniesienia redaktorów Kotaku, jakie ostatnio ujrzały światło dzienne. Wychodzi na to, że kilkuminutowa recenzja, przez którą redaktor zmarnował sobie karierę nie była wcale przypadkowo popełnioną głupotą. Serwis podaje już dwa kolejne przykłady podejrzanych tekstów Miucina – chodzi o gry FIFA 18 i Metroid: Samus Returns. Czy również one okażą się plagiatem? Kolega skompromitowanego dziennikarza, Tom Marks z IGN, całą sprawę podsumował jednoznacznie brzmiącym cytatem:
„Chcę być w pełni zrozumiany. Plagiat to nie jest błąd. To wybór.”
Niech ten głośny incydent będzie w przyszłości wystarczającą przestrogą dla osób wybierających tę pełną wstydu i goryczy drogę. Recenzja to zbiór subiektywnych spostrzeżeń i doświadczeń po obcowaniu z grą lub innym autorskim dziełem. Rzetelne wyszukanie plusów i minusów danego tytułu oraz ocena końcowa wystawiona zgodnie ze swoimi analizami i odczuciami. Nasi czytelnicy w okolicach premiery gry również czekają na taki tekst, bo ufają nam jako ich autorom i chcą bezpiecznie zainwestować swoje ciężko zarobione pieniądze. Nie bójmy się swoich opinii.
Celowo w tekście, choć tak bardzo blisko tematu, nie poruszyliśmy wątku polskiego dziennikarza blogowego, który wzorem Miucina okradł z własności intelektualnej jednego z najbardziej zasłużonych dla gamingowej prasy drukowanej osób. W środowisku sprawę uznaje się za zakończoną, chociaż w internecie bez większego problemu można odszukać dokument plagiat potwierdzający… (przyp. red.)