Do gier z pierwszego PlayStation wracam regularnie. Bez wątpienia jest to związane z niezwykłymi emocjami, które towarzyszyły mi w trakcie zwiedzania wirtualnych światów. Kilka scen na tyle mocno wryło mi się w pamięć, że nigdy o nich nie zapomnę. Oto moje Top 5 niezapomnianych scen z gier na PSX.
5. Soul Edge – intro
Gdy płyta z Soul Edge pierwszy raz zakręciła się w napędzie mojego „Szaraka” nie miałem pojęcia, że zanim zacznę grać, jeszcze kilkukrotnie obejrzę intro. Do dzisiaj wracam do tej animacji, a „The Edge of Soul” regularnie rozbrzmiewa w głośnikach mojego auta.
4. Silent Hill – alejka
Pierwsze przejście na „drugą stronę” zapamiętam na zawsze. Wyjąca w oddali syrena, krew, mrok, a potem ukrzyżowany na płocie trup. Wreszcie desperacka ucieczka przed upiornymi dzieciakami uzbrojonymi w noże. Nawet teraz mam ciary na plecach. Niewątpliwie swoje zrobiła kamera, która co chwilę zmieniała swój kąt, wywołując dezorientację.
Oczywiście pierwszy raz grałem w Silent Hill późno w nocy, siedząc samotnie przed telewizorem. Gra zwyczajnie zryła mi beret.
3. Final Fantasy VII – śmierć Aeris
Final Fantasy VII jest moją ulubioną grą nie tylko na PSX, ale w ogóle. Tytuł ten przeszedłem kilkukrotnie, każdorazowo doskonale się przy tym bawiąc. Masterowanie Materii, hodowla Chocobosów, epickie batalie i niezapomniane sceny. Jedną z nich była śmierć Aeris.
Moment, w którym miecz Sephirotha przeszywa jej ciało wywołał u mnie skurcz żołądka i niepowstrzymaną chęć ubicia gnoja.
2. Resident Evil – pierwsze spotkanie z zombie
Pierwsza część Resident Evil na zawsze pozostanie dla mnie tą najlepszą. Nawet nie wiem, ile razy ją ukończyłem. Zajebistości tej gry nie były w stanie przyćmić nawet tragicznie zrealizowane intro i koszmarnie zła gra aktorska.
To, co zapamiętam na zawsze, to pierwsze spotkanie z zombie, a konkretniej animacja, w której umarlak pożywia się Kennethem. Byłem wtedy nastolatkiem chowającym się pod kołdrą podczas „oglądania” „Nocy żywych trupów”, więc ta scena wywołała szczególne emocje.
1. Metal Gear Solid – śmierć Sniper Wolf
Już sama walka ze Sniper Wolf wywoływała niezapomniane emocje. Oczywiście, jak się później okazało, starcie jest banalnie proste do wygrania. Jednakże pierwsza potyczka kojarzy mi się z panicznym chowaniem przed czujnym okiem Wolf.
Jak się później okazało, był to jeden z tych bossów, których pokonanie nawet nie tyle, że nie dało mi satysfakcji. Zwyczajnie poczułem się źle patrząc, jak umiera. Do tego szlochający Otacon i przygrywająca w tle „The Best is Yet to Come”. Łza kręciła się w oku.