Nie grałem w Fortnite. Nie jestem fanem gatunku battle royale. Jednak o tym tytule wciąż jest głośno, szokujących doniesień nie ma końca i nie zapowiada się na zmianę sytuacji. Produkcja Epic Games to prawdziwy fenomen, który wraz z nowym rodzajem rozgrywki robi furorę na całym świecie i przekracza kolejne, wytyczone dotychczas przez inne tytuły granice. Aktualnie poszukiwani są trenerzy Fortnite w celu doskonalenia wirtualnych umiejętności. Jakkolwiek dziwacznie to brzmi, okazuje się, że kolejny poziom absurdu został właśnie osiągnięty.
Zabawa już nie wystarczy
Jestem w stanie zrozumieć szał na daną grę, jej popularność i 300 milionów dolarów zarobionych w jednym miesiącu. Nawet przeboleję doniesienia o reprezentacji Niemiec w piłce nożnej, zarywającej noce w Fortnite podczas mundialu w Rosji. Jednak najnowszej informacji związanej z wynajmowaniem przez rodziców trenerów dla swoich dzieci, aby ulepszyć umiejętności na placu boju, ogarnąć nie potrafię.
Okazuje się, że w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych coraz bardziej popularny staje się nowy zawód, jakim jest trener Fortnite. Popyt na takie praktyki jest coraz większy, a rodzice chętnie płacą od 15 do 35 dolarów za kilkugodzinną sesję z ekspertem. Osoby udzielające „korepetycji” z rozgrywki można znaleźć za pośrednictwem mediów społecznościowych czy specjalnych stron internetowych np. Gamer Sensei. Takich profesjonalistów ponoć można liczyć już w tysiącach. Co sprawia, że rodzice decydują się na zatrudnienie fachowca dla swojej pociechy?
W niektórych miastach Wielkiej Brytanii samo granie w Fortnite już nie wystarczy; pojawia się wręcz presja i prawdziwe wymagania wygranej. Dochodzi nawet do paradoksalnych sytuacji, gdy słaba znajomość gry czy wyniki na dole tabeli przekładają się na gorsze traktowanie przez rówieśników w szkole. Właśnie z tego m.in. powodu rodzice decydują się na pomoc trenera. Czasami jednak płatne sesje ze specjalistą są zwykłą inwestycją w dziecko, aby w przyszłości mogło odnieść sukces i zarabiać duże pieniądze podczas turniejów e-sportowych. Kto by pomyślał, że za moich czasów wolne chwile spędzało się z kolegami na podwórku…
Szaleństwo Fortnite
Tylko… czy zatrudnienie trenera to faktycznie dbanie o dobro dziecka i jego umiejętności? Presja i rywalizacja w tych czasach zdają się przekraczać wyznaczone granice. Rodzice konkurują z innymi rodzicami, robiąc dosłownie wszystko w celu poprawienia wyników; dziecko natomiast za wszelką cenę ma wygrywać i być najlepsze z najlepszych. Do tego z pewnością dochodzą niemałe wydatki na zakupy w wirtualnym sklepie, aby pociecha miała zapewnione miejsce w czubie tabeli. Nie lepiej spędzić jest czas ze swoją pociechą, pokazując jej, że jest kochanym, młodym człowiekiem?
A co z nastolatkami, którym trener nie pomoże, turnieje wraz z wielką gotówką przelecą obok nosa i w ostatecznym rozrachunku nie będą „dumą” rodziców? Czy młoda psychika wytrzyma presję? Czy syn lub córka nie wpadną przez nieudane wirtualne pojedynki w depresję uciekając w używki? Jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, ten scenariusz jest wielce prawdopodobny. Zwycięstwo sprawia wiele frajdy ale jaka jest cena wirtualnego niepowodzenia? Nie każdy przecież będzie najlepszy, nawet mając własnego trenera.
Czy takie praktyki śniły Ci się po nocach choćby kilkanaście lat temu? Świat w zastraszającym tempie gna do przodu, jednak pogoń za pieniądzem, dumą, prestiżem czy uwielbieniem przybiera coraz bardziej ryzykowne kształty. Zamożny rodzic szybko zapomni o wydanych pieniądzach czy to na gadżety, czy trenera, ale dla ambicji dziecka może mieć to wymiar honoru. Trzeba uważać, aby w bliskiej przyszłości to szaleństwo nie okazało się największym problemem nastolatka i w ostatecznej formie nie zmarnowało mu życia. Rodzice zawsze chcą jak najlepiej dla swojego dziecka. Pytanie, jak definiujesz „najlepsze”…
Szybki_znaczek
Jestem graczem fn od roku