Yakuza 0 – czy warto ją kupić?

Yakuza 0

Honor, fanatyczne trzymanie się zasad, wyższość klanu nad dobrem jednostki, brutalność, zerowa tolerancja dla zdrajców – to tylko kilka fundamentalnych filarów jednej z największych grup przestępczych na świecie, japońskiej Yakuzy. Owiana tajemnicą potężna organizacja jest swojego rodzaju znakiem rozpoznawczym Kraju Kwitnącej Wiśni. Trudno oczywiście doszukiwać się pozytywnych aspektów jej oddziaływania, ale nie można jednocześnie nie zauważyć, że jej elektryzujący wizerunek dosyć skutecznie przyciąga uwagę nie tylko przedstawicieli szemranego, mafijnego półświatka.

Osoby zainteresowane swoistym fenomenem Yakuzy mogą więc spróbować poczuć jej klimat sięgając po filmy (np. rewelacyjny „Sonatine”) lub pozycje książkowe (np. seria „Crying Freeman”). Od 2005 roku natomiast, kiedy to SEGA wypuściła pierwszą część cyklu gier sygnowanych charakterystycznym logo japońskiej mafii, również gracze mogą wejść w jej wirtualne szeregi. Wszystkie dotychczasowe odsłony gry cieszyły się wielką popularnością na rynku lokalnym, jednak nie zawojowały areny międzynarodowej. Sytuację tę miała zmienić najnowsza część oznaczona numerem „0”, wydana na konsolę PlayStation 4.

Jest naturalnie za wcześnie na weryfikację poziomu realizacji tego założenia, mając jednak za sobą kilkadziesiąt godzin niezwykle intensywnej rozgrywki mogę śmiało stwierdzić, że wszystko idzie zgodnie z planem japońskich developerów.

Yakuza 0 z arcyciekawym początkiem historii

Głównym elementem, który według mnie w znacznym stopniu przyczynia się do pozytywnego odbioru gry, jest jej fabuła. Cyfra widniejąca w tytule jasno daje do zrozumienia, że przygotowana przez twórców historia jest prequelem wcześniejszych rozdziałów. Zabieg ten to ukłon w kierunku graczy, którzy dotychczas nie mieli okazji poznać specyficznego klimatu serii. Jednocześnie pozwala fanom zapoznać się z początkami ich ulubionych bohaterów w drodze na szczyt hierarchii Yakuzy. Nie chcąc zdradzać szczegółów zaznaczę jedynie, że scenariusz opisujący perypetie dwóch głównych postaci, Kazumy Kiryu i Majimy Goro, wciąga niesamowicie.

Główny wątek ma wszystko co najlepsze – dramatyczne wybory, zaskakujące zwroty akcji, walkę o władzę, pieniądze i kobiety, brudne biznesy oraz brutalne mafijne porachunki. Z uwagi na potężną ilość scen dialogowych, rozgrywce bliżej wprawdzie do dobrego kina sensacyjnego, ale to właśnie one stanowią o sile Yakuza 0. Z godziny na godzinę, odkrywając kolejne przygody bohaterów, ma się wrażenie, że pad coraz mocniej przykleja się do dłoni.

Yakuza 0

Z drugiej strony, jeżeli należysz do osób, które z automatu przewijają zbyt długie cut-sceny i czerpią radość z rzeczywistego ogrywania tytułu, mechanizm prowadzenia kolejnych etapów przygód Kiryu i Goro może Cię w pewnym momencie znużyć. Nie zmienia to jednak faktu, że poziom zaimplementowanego scenariusza jest bardzo wysoki i dostarcza wielu intensywnych doznań. Gdyby został jeszcze wzbogacony o możliwość nieliniowego prowadzenia fabuły, w Twoje ręce oddany zostałby produkt z najwyższej półki.

Warto w tym miejscu podkreślić rewelacyjną robotę wykonaną przez japońskich aktorów podkładających głosy poszczególnym bohaterom. To co prezentuje Yakuza 0 w sferze udźwiękowienia jest prawdziwą petardą. Każdą kolejną wstawkę filmową słucha się i ogląda z wielką przyjemnością. Pamiętaj jednak, że chcąc doświadczyć prawdziwych emocji związanych z zakończeniem, warto zarezerwować sobie minimum 40 godzin na rozgrywkę, gdyż byle jakie obcowanie z grą po prostu mija się z celem.

Na nudę brak czasu

Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze wyznacznikiem atrakcyjności rozgrywki jest rys fabularny. Wygląda na to, że pełną tego świadomość miał również zespół pracujący nad Yakuza 0. W efekcie, zagłębiając się w zakamarki charakterystycznego uniwersum, otrzymasz niezwykle rozbudowany pakiet wszelkiego rodzaju dodatkowych aktywności. Co więcej, developerzy pokusili się o odwzorowanie klimatu japońskich miast przełomu lat 80. / 90. ubiegłego stulecia.

Aby złapać oddech pomiędzy przepełnionymi brutalnością scenami, przechadzając się po świecie gry będziesz mógł nacieszyć oczy zaskakującą feerią kolorowych neonów, poczuć atmosferę tamtych lat obserwując tętniące życiem bulwary lub skorzystać z uroków nocnego życia. Nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby np. spróbować swoich sił w karaoke, konkursie tanecznym, grze w lotki,  pograć na ówczesnych automatach, wziąć udział w wyścigach sterowanych samochodów czy też odwiedzić punkty z kabinami do oglądania filmów XXX. Na bardziej wymagających odbiorców czeka możliwość prowadzenia małego biura zarządzania nieruchomościami czy też kierowanie lokalnym klubem nocnym. Wszystkie wspomniane atrakcje wydłużają oczywiście czas gry, ale dostarczają również kluczowych dla rozgrywki pieniędzy oraz umiejętnie oddają klimat popkultury lat 80.

Oprócz mini gier, twórcy przygotowali około 100 misji pobocznych. Ich zróżnicowanie, zarówno pod względem długości jak i stopnia skomplikowania, jest niezwykle duże. O ile wątek główny przesycony jest powagą i mrocznymi fragmentami, o tyle zdecydowana większość aktywności pobocznych zabarwiona jest humorystycznie. Momentami będziesz miał nawet wrażenie pewnego stopnia surrealności realizowanych zadań. Jak inaczej określić działanie polegające na doradzaniu lokalnemu zespołowi rockowemu w kreowaniu łobuzerskiego wizerunku albo misję mającą na celu rozbicie gangu oddającego się handlem kobiecą bielizną? Zespół SEGA odpowiedzialny za ten obszar gry wykazał się daleko posuniętą kreatywnością. Nie ukrywam, że odczucia towarzyszące realizacji wątków dodatkowych są dosyć osobliwe, ale wbrew pozorom całość wygląda naprawdę interesująco.

Yakuza 0

Yakuza 0 synonimem brutalności, dynamiki i… pieniędzy

Skoro w grze ujęty został pierwiastek mafijny, nie może zabraknąć porządnego mordobicia. A okazji do tego, aby puścić w ruch pięści jest tutaj co niemiara. Prawie każda postać, która stanie na Twojej drodze, będzie niemalże sama prosiła się o to, abyś przećwiczył na niej różne style walki. Począwszy od drobnych ulicznych chuliganów, przez żołnierzy Yakuzy, aż do walk z głównymi bossami. Wachlarz przeciwników jest bardzo rozbudowany.

Również arsenał dostępnych u obu głównych bohaterów kombinacji i stylów walki jest więcej niż zadowalający. Dysponują oni trzema różnymi technikami, a dodatkowo – skutecznie unieszkodliwiając przeciwników za pomocą combosów – otrzymują  możliwość wykonywania uderzeń specjalnych, które prezentują się bardzo efektownie. Walki są nie tylko atrakcyjne dla oka, ale również stanowią jedno ze źródeł uzyskania funduszy, które następnie można przeznaczyć na rozwój postaci.

O ile liczne starcia z hordami przeciwników wyglądają całkiem atrakcyjnie (choć graficznie bliżej im do poprzedniej generacji konsol), to system walki po pewnym czasie zaczyna charakteryzować się powtarzalnością.

Yakuza 0 – japońska kultura w elektronicznym wydaniu

SEGA przygotowała produkt, który ma duże szanse na zdobycie uznania wśród graczy na całym świecie. Jeżeli wcześniej seria o współczesnych samurajach pojawiała się i znikała raczej bez większego echa, tak Yakuza 0 z pewnością ten trend zmieni. Ja dałem się porwać wciągającej przygodzie Kiryu oraz Goro i z pewnością sięgnę po kolejne jej odsłony.

Powinieneś mieć jednak na uwadze, że Yakuza 0 jest na wskroś przesiąknięta japońskim podejściem do życia, co przekłada się na wiele elementów niekoniecznie bliskich zachodniemu odbiorcy. Myślę jednak, że jest to doskonała okazja, aby z tą dość odległą i osobliwą kulturą choć trochę się zaprzyjaźnić.


Yakuza 0 to bardzo dobra pozycja dla tych, którzy oczekują od gry czegoś więcej, niż tylko kilku godzin rozgrywki. Jest pełna różnorodnych aktywnościami, przez co potrafi bardzo skutecznie przykuć uwagę. Jej specyficzny klimat pozwala zasmakować japońskiego spojrzenia na rozrywkę, ale jednocześnie właśnie z tego powodu nie jest to tytuł dla każdego.

Olbrzymia ilość wstawek filmowych, scen dialogowych oraz liniowy sposób prowadzenia historii może jednak skutecznie odstraszyć od konsoli.

3 komentarze

  1. Super Piotrek. Jakbym miał marudzić, to poproszę zawsze o informację na jaką platformę jest gra 🙂

    Odpowiedz
    • Marcin, dzięki za słowa uznania, ale i krytyki – na takich błędach całym ciałem redakcyjnym zawsze uczymy się najlepiej. W tekście znajdziesz już informację o dedykowanym grze hardwarze.

    • Dzięki 🙂 Wrzucajcie w pasku na górze, gdzieś pomiędzy gatunkiem, a imieniem recenzenta.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*