O ile pisanie recenzji remake’u może być ciekawym doświadczeniem, często połączonym z sentymentalnym powrotem do przeszłości, o tyle w przypadku portu sytuacja zazwyczaj wygląda diametralnie inaczej. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że to niewdzięczne zadanie. Szczególnie, gdy takowy nie oferuje nic poza tym, co zapewniał oryginał. Dlatego nieco sceptycznie podszedłem do rodzimej gry Kholat, której niecodzienną recenzję mogłeś już przeczytać na łamach Ustatkowanego Gracza.
Jeśli miałeś okazję poznać tajemnicę przełęczy Diatłowa na PC, spokojnie możesz darować sobie wersję dedykowaną PlayStation 4, gdyż jest to piksel w piksel ta sama produkcja. I żeby nie wyszedł nam z tego sowizmat – to absolutnie nie umniejsza wspaniałości dzieła IMGN.PRO. Posiadacze konsoli Sony mają okazję przeżycia niesamowitej przygody, momentami solidnie obciążającej psychikę osoby grającej.
Bardzo się cieszę, że twórcy nie poszli na żaden kompromis, ponownie oddając w ręce graczy produkt wymagający nie tylko myślenia, ale też zachęcający do analizy historii, na kanwie której rzeczona gra bazuje. Wyposażony zostaniesz jedynie w mapę, kompas oraz kilka, niewiele mówiących współrzędnych. Nic więcej. Żadnych punktów odniesienia, wskazówek mówiących o tym, które okolice należy zwiedzić w pierwszej kolejności czy choćby cienia najdrobniejszej podpowiedzi. Siła recenzowanej pozycji osadzona została bowiem w skrypcie fabularnym i zapiskach odnajdywanych w trakcie eksploracji okolicy. To z nich poskładasz fragmenty układanki w przerażającą turystę całość. Znając doskonale całą mapę i wszystkie istotne dla opowieści lokacje zaliczyłem grę w cztery godziny, jednak jeśli miałby to być Twój pierwszy kontakt z produkcją ekipy z Bielska-Białej, na pewno nie pójdzie Ci tak gładko. Oj, czuję niewielki niedosyt wywołany brakiem jakichkolwiek nowych elementów do odkrycia. A może zwyczajnie na nie nie natrafiłem?
Developer bez wątpienia powinien popracować nad optymalizacją tytułu, ponieważ Kholat w wersji na PlayStation 4 potrafił zaliczyć solidne spadki płynności, szczególnie w trakcie ładowania poszczególnych fragmentów mapy. Oprawa nadal nie urywa czerepu, jednakże w zupełności wystarcza, aby włosy jeżyły Ci się nie tylko na karku. Udźwiękowienie, na szczęście niezmienione, zwyczajnie zmrozi Twoje synapsy mocniej niż śnieżna zawierucha nieszczęśników z felernej przełęczy. Melancholijne melodie w połączeniu ze złowrogim wyciem wilków w oddali i dziwnymi trzaskami tuż za plecami sprawiają natomiast, że poczucie zagubienia uderza z podwójną siłą.
Jeśli posiadasz PlayStation 4 i dotychczas nie grałeś w Kholat, jutro (w dniu premiery) koniecznie zajrzyj do PlayStation Store i nabądź swój egzemplarz. To doskonała przygoda, która na długo pozostanie w Twojej pamięci. Co ciekawe, choć wiele argumentów przemawia na niekorzyść produkcji IMGN.PRO (czas gry, brak elementów replayability, średnich lotów oprawa graficzna), popełnisz ogromny błąd, nie dając jej szansy. Jest to tytuł, który zwyczajnie należy ująć w osobistym portfolio nie tylko ustatkowanego gracza.
Złowrogi, wszech obecnie panujący klimat oraz brak jakichkolwiek podpowiedzi stanowią o sile tej konwersji.
Szkoda jednak, że gra jest zdecydowanie zbyt krótka i wprowadza sztuczne ograniczenia.