Recenzja gry Not a Hero

Not A Hero

Jak próbując zostać burmistrzem zdobyć głosy potencjalnych wyborców? Wypowiedzieć wojnę przestępczości i tępić ją bez względu na środki, które – jak mówi stare porzekadło – uświęcają cel. BunnyLord, typowy arywista pretendujący do wspomnianego stołka, postanowił zebrać nietypową drużynę miłośników obracania wszystkiego w perzynę, a następnie nie zadawania zbędnych pytań.

O fabule nie musisz wiedzieć nic więcej z prostego powodu – całe jej streszczenie zawarłem w powyższym akapicie. Najważniejsze nie są bowiem powody Twoich działań. Wystarczy, że masz przyzwolenie do bezkarnego strzelania do wszystkiego, co wejdzie nieopatrznie pod lufę. Nawet, jeśli będzie to członek SWAT. W Not a Hero całość sprowadza się do przedzierania przez kolejne poziomy i faszerowaniu ołowiem przestępców, którzy mieli pecha stanąć na drodze najemników przyszłego burmistrza. Ekipa jest rzeczywiście niecodzienna, a każdy z dziewięciorga bohaterów posiada unikalne umiejętności. Dla przykładu, Samantha potrafi strzelać w biegu, a niezwykle fertyczny Jesus (tak, dobrze czytasz…) posiada pojemniejsze magazynki, co przypłaca mniejszą odpornością na obrażenia.

Kampania wyborcza jest niezwykle krótka i intensywna, ponieważ da się ją ukończyć w niecałe pięć godzin. Pozbędziesz się rosyjskiej mafii, kartelu narkotykowego i Yakuzy. Polecenia BunnyLorda często ocierają się o absurd, co jest największą siłą rzeczonego tytułu. Ponadto każda z misji oferuje trzy zadania poboczne, których zaliczenie wymaga często niezwykłych umiejętności. Ukończenie levelu w określonym czasie, zabicie 10 wrogów w 20 sekund, odnalezienie ukrytych przedmiotów, spalenie plantacji marihuany i wiele równie skrajnych, jak i interesujących. Musisz ponadto wiedzieć, że zadania niejednokrotnie są ogromnym wyzwaniem, podnoszącym niebotycznie poziom frustracji.

Gameplay tylko z pozoru wydaje się banalny, ponieważ kluczem do przetrwania jest nie tylko jak najszybsze naciskanie spustu dzierżonej giwery. O ile bowiem masz nielimitowaną amunicję, o tyle powinieneś dbać o regularne przeładowywanie broni. Jest to istotne z tego względu, iż niektóre jej rodzaje mają ograniczone pojemności magazynków nawet do dwóch pocisków, co zresztą jest wadą recenzowanego tytułu, ponieważ w późniejszych etapach wybieranie bohatera z dwustrzałową dubeltówką, choć posiadającą potężną siłę rażenia, nie ma najmniejszego sensu przy ogromnej liczebności wroga. Kolejnym ważnym aspektem jest chowanie się w cieniu, co czyni Cię chwilowo nietykalnym. Początkowo wydawało mi się, że mam do czynienia z łatwą i przyjemną strzelaniną, lecz w połowie gry okazało się, że zdobywanie głosów wyborców wcale nie jest prostym zadaniem. Niejednokrotnie trzeba wykazywać się małpim sprytem i mieć nieco szczęścia, aby móc w ogóle przetrwać misję, a co dopiero zaliczyć zadania poboczne. Sprawę ułatwiają jednak (przynajmniej teoretycznie) porozrzucane tu i ówdzie oraz zdobywane przy pokonanych przeciwnikach power-upy. Granaty, koktajle Mołotowa, laser, wybuchowe pociski, podwojenie pojemności magazynka i kotobomba (skojarzenia z Worms jak najbardziej na miejscu) to tylko pierwsze z brzegu przykłady.

Jak wspomniałem wcześniej, Not a Hero wyróżnia absurdalny humor, który niekoniecznie trafi do szerokiego grona odbiorców. Wprawdzie aby wyłapać jego niuanse należy wczytywać się w przemówienia BunnyLorda oraz komentarze jego najemników, jednak to właśnie czarna satyra stanowi o sile produkcji Roll7. Za przykład niech posłuży grupa dziennikarzy, do której musisz dotrzeć w określonym czasie. Jeśli nie zdążysz, jeden z reporterów najpierw zabije kolegów po fachu, a następnie strzeli sobie w głowę. Cóż, taka karma. Oprawa audiowizualna nie powali Cię, delikatnie rzecz ujmując, na kolana. Screeny idealnie odzwierciedlają poziom graficzny, a przygrywająca w tle muzyka to proste melodyjki stylizowane na syntezator dźwięków. To jednak w zupełności wystarczy, abyś mógł w pełni cieszyć się niczym nieskrępowaną krucjatą przeciwko przestępczości zorganizowanej.

Czy warto zainteresować się Not a Hero? Zdecydowanie tak, jeśli czujesz potrzebę oderwania się od wysokobudżetowych i aż nadto rozbudowanych produkcji. Londyńczycy stworzyli prostą (ale wcale nie łatwą) grę, oferującą potężną dawkę czarnego humoru i tony posłanego przeciwnikom ołowiu. Choć nie idealna, doskonale sprawdzi się jako tytuł dedykowany krótkim, ale intensywnym sesjom.


Grę cechuje czarny humor; jest wymagająca, intensywna oraz posiada interesujące zadania poboczne.

Mimo wszystko oprawa graficzna potrafi irytować, a i niektóre postacie są bezużyteczne.

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*