Recenzja Super Seducer

Super Seducer

UWAGA! W poniższej recenzji znajdują się wulgaryzmy.


Kamera, akcja.

Samotna kobieta idzie w słoneczny dzień pustymi ulicami miasta. Z naprzeciwka nadchodzi facet wyglądający, jakby zmierzał na casting na nowego wokalistę zespołu Pectus. To Richard La Ruina, samozwańczy ekspert od podrywu z Wielkiej Brytanii. Jest tutaj, żeby wyciągnąć Cię z piwnicy i nauczyć, jak rozmawiać z tymi całymi… kobietami.

Rysiek pyta, jak zachowasz się w danej sytuacji i za każdym razem uprzejmie informuje, co robisz dobrze lub źle. Zaczyna się w miarę prosto, czyli jak podejść do dziewczyny. Prawidłowa odpowiedź to frontem zajść jej drogę – La Ruina tłumaczy, że w ten sposób nie może Cię łatwo wyminąć, po czym jakby przypominając sobie, że to źle brzmi dopowiada, że ruch ten pozwala kobiecie też komfortowo zwolnić i zatrzymać się. W przypadku poprawnie udzielonej odpowiedzi, wygodnie siedzącego na łóżku Richarda otaczają dwie kuso ubrane panie; jeśli odpowiesz połowicznie dobrze, kobiety nie rozbierają się do bielizny. Przekaz jest prosty – Twój nauczyciel się nie pierdoli. Czy raczej, pierdoli się bardzo dużo, więc siadaj i słuchaj.

Jedziemy dalej, trzeba do kobiety zagaić. Ciekaw jestem, co się stanie, gdy wybiorę najwulgarniejszą kwestię, czyli: „Jesteś piękna, strasznie chciałbym Cię wylizać”. Kobieta każe mi spierdalać, a Ryszard cierpliwie tłumaczy ten błąd. Ku mojemu zaskoczeniu, nie wyjaśnia, że błędem było tutaj galopujące chamstwo. Widzisz, o seksie lepiej gadać, kiedy wyczujesz, że kobieta jest na to otwarta, a na pewno nie będzie po kilku sekundach rozmowy. A już w ogóle nie będzie w biały dzień w okolicach południa, bo pewnie idzie po kawę, albo na lunch, a Ty zawracasz jej głowę pieprzeniem!

Czego pragną kobiety (zdaniem oblechów)

La Ruina twierdzi, że jego interaktywny film Super Seducer powstał, by wspomóc tzw. „inceli”, od „involuntary celibate” – w telegraficznym skrócie mizoginów, którzy bardzo chcieliby znaleźć partnerkę, ale nie mogą, bo te głupie baby nie chcą takich dorodnych samców. „Incelowe” korzenie widać w maksymalnie wulgarnych odpowiedziach i opcjach – łapaniu za biust czy ciągłym gadaniu o swoim penisie, za które to La Ruina (bez przekonania) Cię ruga. Normalny człowiek uzna je za totalny absurd, ale wystarczy kilka minut w pewnych zakamarkach Reddita by przekonać się, że tacy ludzie faktycznie istnieją. Jednak prawdę powiedziawszy, niektóre „poprawne” odpowiedzi wywołują jeszcze większe ciarki na plecach, niż wulgarne, obcesowe pytania o robienie loda czy wyuzdany seks.

Super Seducer

Lekcje, jakich udziela Rysiek, wypadają bardzo ciekawie, bo przez każdą scenkę przewija się ten sam motyw – trzeba mówić „dobre rzeczy”. La Ruina stale sprzedaje Ci swoje opatentowane techniki na podryw, jak konkretne scenariusze dialogów, niemalże krzycząc: „Jednym prostym trikiem rozkochaj w sobie każdą!” Przekaz gry teoretycznie stworzonej, by wyleczyć mizoginów z pogardy do kobiet głosi, że nie chodzi tu o naukę szacunku, zwalczenie nieśmiałości czy pospolitą chemię między dwójką ludzi. Wulgarnie rzecz ujmując, Ty masz tej babie sprzedać taką kombinację kwestii, żeby rozłożyła przed Tobą nogi. Tak samo, jak żywiołaka lodu masz potraktować kulą ognia.

Iluzja dobrych intencji La Ruiny bezpowrotnie pryska już w drugim scenariuszu. Oto Twoim celem jest zasiać ziarno podrywu u dwóch kobiet siedzących przy drinkach. Szybko okazuje się, że ta, którą docelowo masz poderwać, ma już partnera. Rysiek jednak nie radzi Ci, żebyś dał sobie spokój, czy nawet spróbował zagaić do jej potencjalnie wolnej przyjaciółki. Sugeruje Ci, żebyś utrzymywał kontakt i po prostu wyczekał, aż się rozstaną, a także trochę emocjonalnej manipulacji: „Jeśli zapytasz ją, czy jej partner nie byłby o was zazdrosny, zmusisz ją, by poczuła potrzebę podkreślić swą niezależność”. Mówi, żebyś wypytał, czy mieszkają razem – w ten sposób możesz zacząć rozmyślać nad logistyką tego, jak łatwo uda się zaciągnąć którąś z nich, bądź obie, do łóżka. Jeden z późniejszych scenariuszy, zatytułowany „Od przyjaciółki do dziewczyny”, jest jakimś cudem jeszcze bardziej obleśny.

Super Seducer

SuperPodrywacze.pl

Z profesjonalnego obowiązku wypada opowiedzieć nieco o warstwie techniczno-gameplayowej Super Seducera, która wypada jednak mizernie. Quizowa formuła rozgrywki jest prostacka. Ot, wybierasz kilka opcji dialogowych, aż nie trafisz na poprawną. Próżno szukać nawet jakiejkolwiek nieliniowości w poszczególnych scenariuszach, bo rozmowy przebiegają zawsze tym samym torem – wypada to amatorsko, gdyż poszczególne dialogi nierzadko nie kleją się ze sobą. Źle wypada sama filmowa robota. Poza tym, że praca kamery wygląda, jakby kamerzysta tuż przed ciężkim piciem naoglądał się Transformers, to nie zadbano nawet o to, żeby filmy odpalały się w godziwej jakości HD. Razi też totalny brak profesjonalizmu. Pal licho słabe aktorstwo, ale La Ruina stale się jąka i poprawia, gdy tłumaczy Ci tajniki bajeru. Wypada to już strasznie śmiesznie, gdy zestawić to z jego pozą pewnego siebie übersamca.

Szkoda czasu na to cholerstwo. Jeśli jesteś fanem „gier z filmów” to muszę Cię rozczarować. Super Seducer potrafi być (niezamierzenie) śmieszny, ale wywołuje głównie ciarki wstydu. Nie masz też czego szukać, jeśli interesuje Cię nagość czy seks, bo więcej akcji znajdziesz nawet w Koronie Królów. Jest może i kontrowersyjnie – nie bez powodu autor postanowił odświeżyć swoją karierę w czasach #metoo – ale nie na tyle, by egotrip La Ruiny był czymś, co trzeba zobaczyć. Chyba, że na YouTube.

Ba, powinieneś nawet ustrzec się posiadania kopii na swoim komputerze. Nie dość, że wstyd jest mieć ten produkt w swojej Steamowej bibliotece, to do gry jeszcze może dorwać się Twoja pociecha i do ceny trzeba będzie doliczyć godzinę wychowawczą.


Developerzy mogą odetchnąć z ulgą. Będzie ciężko o gorszą grę w 2018 roku.

Super Seducer jest po prostu obleśnym tytułem w każdym calu.

Dawniej student projektowania gier na Uniwersytecie Śląskim w Sosnowcu, przez chwilę nawet doktorant. Kurator gier wideo katowickiego festiwalu Ars Independent. Wierny fan twórczości Hideo Kojimy, Yoko Taro i Shigesato Itoiego. Podobno napisał kiedyś tekst, który miał mniej niż 13 000 słów, ale plotka ta pozostaje niepotwierdzona. Ustatkowany Gracz. Z twarzy.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*